W momencie, gdy Willow przekroczyła próg domu, Billy'emu wydawało się, że widzi ducha. Siedział na wózku, dokładnie po drugiej stronie długiego korytarza i obserwował, jak jego córka ściąga buty i powoli podąża w jego stronę, ciągnąc za sobą walizkę.
Bała się, że za chwilę ojciec wybuchnie i każe jej wynosić się z domu. Najchętniej właśnie to by zrobiła. Odwróciła się na pięcie i wybiegła, ale uniemożliwiał jej to Jacob, podążający tuż za nią. Wciąż czuła wbijający się w plecy, palec wskazujący chłopaka. Nie miała odwrotu.
— Przyprowadziłem zbiega — uśmiechnął się szeroko Jacob, chcąc jakoś rozładować atmosferę.
Billy nawet nie spojrzał na syna. Z odsieczą chłopakowi przyszła jednak Rebecca, wychylająca się z kuchni.
— Willie już myślałam, że zaginęłaś! — zawołała, odrzucając ręcznik, który trzymała w ręku. Podeszła do siostry i nie zważając na dziwne zachowanie ojca, posadziła ją przy kuchennym stole. — Zaraz siadamy do obiadu... Powiem ci, że jak zniknęłaś po weselu z... Carlisle'em... to pomyślałam, że już się do niego wprowadziłaś! Swoją drogą ciekawe, jakbyś przekonała do tego tatę! No nic, ale cieszę się, że jesteś... będziemy mogły spędzić razem trochę czasu... O! I wybierzemy się na podwójną randkę, co ty na to? Odwiedziny bar Winchesterów, tęsknię za smakiem ich burgerów...
Podczas, gdy Rebecca kontynuowała swoją opowieść, Willow odważyła się spojrzeć na ojca, który również znalazł się już przy stole. Wzrok Billy'ego był pusty, nie wyrażał żadnych emocji. Brunetka nie była w stanie nic z nich wyczytać. Zagryzła wargę, spuszczając wzrok.
Czuła się, jak skazaniec. Jedynym pocieszeniem była Rebecca, krzątająca się po pomieszczeniu. Zdawało się, że nie zauważyła gęstej atmosfery, choć nawet Jacob czuł się niezręcznie.
W końcu Rebecca położyła gorący posiłek na środku stołu.
— Domowa pizza. Taką, jaką robiła mama. Jake, zawołaj proszę Sola na obiad.
Jacob posłusznie ruszył do starego pokoju Rebecca'i, gdzie jej mąż prowadził rozmowy związane z najbliższymi zawodami, w których miał wziąć udział.
— Willow — czarnowłosa zwróciła się do siostry — czemu właściwie nie nocowałaś w domu? I co to w ogóle za pomysł z wyjazdem do koleżanki przed ślubem Rachel?
Black zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc słów siostry. Jaki wyjazd do koleżanki? Przecież...
Willow miała ochotę przyłożyć sobie za swoją głupotę. Przecież oficjalna wersja mówiła, że półtorej tygodnia spędziła u przyjaciółki ze studiów, podczas gdy ojciec dochodził do zdrowia. Coś jednak podpowiadało Willie, że Billy dobrze wiedział, gdzie jego córka spędziła te kilka dni.
— B-bo... to wyszło tak, że... z moją koleżanką... em... — odchrząknęła, usiłując wymyślić na szybko jakąś wymówkę. — Jakby... zerwał z nią narzeczony i... musiałam jej pomóc...
— Och, biedna dziewczyna... — Rebecca pokręciła głową z dezaprobatą, nakładając ojcu kawałek pizzy na talerzyk. — No a czemu po weselu nie przenocowałaś Carlisle'a u nas?
Billy odkaszlnął, krztusząc się kawałkiem pizzy. Wchodzący do kuchni Jake poklepał ojca po plecach. Tuż za nim pojawił się Solomon, który uśmiechnął się serdecznie do Willow.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech z cichą nadzieją, że mężczyzna sprowadzi rozmowę na inne tory. Uwielbiał opowiadać o miejscach, które wspólnie z Rebeccą odwiedzili.
— Willow? Tu ziemia? — zniecierpliwiła się Rebecca.
— Carlisle musiał wcześnie wstać... — wyjaśniła. Czuła na sobie czujne spojrzenie ojca, jednak nie miała odwagi, by na niego spojrzeć. — Zaczynał pracę o szóstej...
CZYTASZ
Promień słońca || Carlisle Cullen
Hayran KurguPo stu siedemdziesięciu latach Carlisle Cullen powraca do Forks. Wraz z rodziną osiedla się niedaleko miejsca, w którym półtorej wieku wcześniej zawarł pakt z plemieniem Quileute'ów. Nie pozostało już nic z tamtych czasów, a doktor postanawia żyć t...