Carlisle zgodził się przejść z Willie przez las, jednak po przebyciu niecałego kilometra, zdecydował się wziąć dziewczynę na ręce. Z początku oponowała, jednak po dłuższym namyśle stwierdziła, że jest zmęczona i niesienie przez las faktycznie nie jest takie złe.
Cullen nie chciał przedłużać wędrówki, więc w miarę możliwości użył swojej nadzwyczajnej szybkości, tylko co kilka minut zatrzymując się, bo Willie głośno krzyczała "UWAGA RZYGAM".
Nie zwymiotowała ani razu, za to zdążyła pięć razy porozczulać się nad tym, jak pięknie Carlisle wygląda w blasku księżyca, nad wspaniałą uroczystością i nieziemskimi posiłkami.
W końcu dotarli do domu. Gdy tylko przekroczyli próg dopadły ich Rosalie i Alice z dzikimi uśmiechami. Blondyn jednak ugasił ich zapał, bo Willow praktycznie przysypiała mu na rękach. Udało mu się nawet zgromić Emmetta spojrzeniem tak poważnie, że brunet poprzysiągł podarować sobie złośliwe uwagi do momentu wytrzeźwienia Black.
Jednak cała przeprawa przez dom nie obyła się bez obudzenia Willow. W momencie, gdy Carlisle dotarł do pokoju, oczy dziewczyny były szeroko otwarte.
Mimo to położył ją na łóżku, na którym natychmiast usiadła. Rozejrzała się po pokoju, w końcu zawieszając spojrzenie na blondynie.
— Jestem okropną córką... — powiedziała zupełnie poważnie.
Alkohol nieco uleciał z jej organizmu, wraz z nim dobry nastrój. Przyszła pora na pogrążanie się w żałobie i rozpamiętywanie rodzinnych problemów.
— Henry miał rację... całe życie ojciec usiłował nas chronić. A ja, zamiast choćby spróbować go zrozumieć... nawet nie próbuje postawić się na jego miejscu... jestem wyrodnym, niewdzięcznym dzieckiem, które... — przerwała, zakrywając usta dłonią.
Przez cały ten czas Carlisle kiwał głową, jednocześnie pozbył się marynarki, a rękawy koszuli podwinął do łokci. Pierwszy guzik jego koszuli był rozpięty. Willie więc miała przed sobą wampira, który wyglądał jak młody bóg. W sumie zawsze tak wyglądał, ale w tamtej chwili, gdy procenty wciąż krążyły w jej krwi, wydawał jej się trzy razy atrakcyjniejszy.
— Ale ty jesteś... — zacięła się w pół słowa, wciąż skanując wzrokiem jego postawę.
— Co? — zdziwił się. Nie miał najmniejszego pomysłu, o co mogło chodzić dziewczynie.
— Cholernie seksowny — dokończyła w końcu.
Prawdopodobnie, gdy obudzi się rano i przypomni sobie, co do niego powiedziała, będzie przeklinać przodków, że w ogóle dopuścili do tego, by przyszła na świat. Nie kontrolowała jednak zupełnie swojego zachowania, mówiła to, co ślina na język przyniesie i przede wszystkim nie czuła wstydu. Była odważna, nie obchodziło jej to, co Carlisle sobie o niej pomyśli.
A on nie pomyślał nic złego. Przecież Willie też go pociągała fizycznie. Choć starał się tego nie pokazywać i w ogóle o tym nie myśleć, miał doskonałą tego świadomość.
Przysiadł obok dziewczyny. Uśmiechnął się do niej kojąco podczas, gdy ona tworzyła w głowie kolejny plan. Zagryzła wargę i przyciągnęła go do siebie w namiętnym pocałunku.
Nie tego spodziewał się Cullen, choć było to całkiem miłe. Nie sądził jednak, że brunetka posunie się o krok dalej i odepnie kilka kolejnych guzików jego koszuli. Podobałby mu się taki obrót spraw, gdyby nie dwa, małe szczegóły. Willow była pijana, do tego wciąż była człowiekiem. A Carlisle nie mógł dopuścić do powtórki z rozrywki. Nie, póki nie przeprowadzi z Willow poważnej rozmowy.
CZYTASZ
Promień słońca || Carlisle Cullen
Fiksi PenggemarPo stu siedemdziesięciu latach Carlisle Cullen powraca do Forks. Wraz z rodziną osiedla się niedaleko miejsca, w którym półtorej wieku wcześniej zawarł pakt z plemieniem Quileute'ów. Nie pozostało już nic z tamtych czasów, a doktor postanawia żyć t...