16 ღ ... kiedy pora wziąć sprawy w swoje ręce...

2.3K 139 17
                                    

Głośny tupot stóp wybudził doktora z zamyślenia. Skierował wzrok na drzwi, prowadzące do kuchni. Zdążył już poznać chód zarówno Belli, Jacoba, jak i Willow i instynkt podpowiadał mu, że to ostatnia z możliwych osób. Albo wyjątkowo wściekła, albo szczęśliwa.

Carlisle żywił głęboką nadzieję, że dziewczyna okaże się wybitnie szczęśliwa. Chciał ujrzeć na jej twarzy szczery uśmiech, jeśli tylko miał na to szanse. Pragnął go zapamiętać, powracać do niego wspomnieniami zawsze wtedy, gdy dziwne uczucie melancholii go wypełniało.

— Zdałam!!! — głośne pisnięcie Willow Black rozległo się po pomieszczeniu. Dziewczyna spojrzała na Cullena migoczącymi oczami, a jej uśmiech powiększył się, gdy tylko dojrzała na jego twarzy podobny.

Podbiegła bliżej, chcąc uściskać doktora. To jemu zawdzięczała swój sukces, dzięki niemu i jego złotej cierpliwości, udało jej się zaliczyć ostatni egzamin i zdobyć tytuł naukowy. Pięć lat studiów nie poszło na marne.

Carlisle jednak nie stracił czujności. Cofnął się gwałtownie, gdy Willow znalazła się bliżej niego. Dziewczyna zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc zachowania wampira. Po chwili jednak, przypomniała sobie ostatni incydent. Jej mina natychmiast zrzedła. Cofnęła się kilka kroków, uśmiechając się nieco zakłopotana.

— To nie zbyt dobry pomysł... — zauważył doktor, zapobiegawczo wyciągając dłoń, by powstrzymać dziewczynę.

Willow chciała się sprzeciwić. Przecież nie obawiała się Carlisle'a. Wierzyła w jego siłę i samokontrolę. Nie chciała jednak robić czegoś wbrew doktorowi. Może nie czuł się komfortowo podczas uścisków, a rzekomy głód był dla niego dobrą wymówką?

Chyba nie chciała znać odpowiedzi, więc nie drążyła tematu.

— Dziękuję ci, Carlisle. Dziękuję za wszystko. Gdyby nie ty...

— Willow... — Wampir pokręcił głową, dusząc w sobie chęć podejścia do brunetki. — Jesteś zdolna, ani przez chwilę nie wątpiłem, że sobie poradzisz.

— To miłe... Ale mimo wszystko dziękuję.  — Dziewczyna kiwnęła głową, na co Carlisle spuścił wzrok.

Willow westchnęła i powoli odwróciła się w stronę wyjścia. Nie mogła przecież stać i przez dziesięć minut mu dziękować. Zanim jednak opuściła pomieszczenie, stanęła w wyjściu i po raz ostatni spojrzała na doktora.

— Chciałabym przejść się po waszym ogrodzie... Może chcesz pójść ze mną? — zapytała szybko, a jej serce gwałtowniej zabiło.

Oczywiście, że chcę.

Oczywiście, że Carlisle chciałby wybrać się z Willow na spacer. Nieprzerwanie ciągnęło go do tej dziewczyny, jednak zbyt wiele ryzykował, znajdując się obok niej.

— Nie mogę... — szepnął na tyle głośno, by Willow usłyszała.

Brunetka zagryzła wargę, czując jak na jej policzki wpływają rumieńce. Szybko wyszła z kuchni, pozostawiając wampira samego.

Willow już trzeci wieczór spędzała sama w ogrodzie. Od ostatnich podziękowań nie zamieniła z Carlisle'em ani jednego słowa. Starała się schodzić mu z drogi, unikała zaglądania do Belli w obawie, że właśnie tam natknie się na doktora.

Pozostał jej więc swój tymczasowy pokój i jedna z kilku ławeczek, stojących pod wierzbami. Mogłaby to uznać za całkiem dobrą kryjówkę, gdyby nie fakt, że każdy z domowników doskonale wiedział, gdzie i w jakim momencie się znajduje.

Promień słońca || Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz