74 ღ ...kiedy możesz wszystko...

2.1K 122 65
                                    

Kolejna scena 18+, którą można spokojnie ominąć :) 

Willow wciąż stała w samym środku werandy ogromnej willi. Ciekawym było to, że ten, jak to określił Carlisle, domek, znajdował się na wyspie, która w całości, od początku do końca należała do Cullenów.

Carlisle kupił ją dawno temu jako miejsce, w którym on i jego rodzina mogli być sobą. Z dala od ciekawskich spojrzeń i bez obaw przed słońcem. Mieszkało tu tylko małżeństwo, które Cullen zatrudniał, aby doglądali wyspy.

— Ale ty naprawdę kupiłeś wyspę? Czy sobie jaja robisz? — powtórzyła Willie, uważnie wpatrując się w Cullena, który właśnie położył walizki przy drzwiach.

Blondyn uśmiechnął się i podszedł do Willow. Stanął obok i objął ją ramieniem.

— Poważnie. Cała wyspa jest nasza...

Willow na zmianę otwierała buzię i zamykała. Nie wiedziała, co jeszcze powinna powiedzieć. Zastanawiała się jedynie, czy nie tytułować Carlisle'a wasza wysokość, bo z takim majątkiem powinien być co najmniej arabskim szejkiem.

Odwróciła się twarzą do mężczyzny, jednak nie zdążyła zadać mu pytania o koligacje rodzinne i ewentualne zwierzchnictwo nad Dubajem, bo blondyn złapał ją w pół i wziął na ręce, by po chwili przejść przez próg.

Dziewczyna zarumieniła się. Przypomniał jej się dzień, w którym po raz pierwszy odwiedziła Winchesterów z Carlislem. Zaproponował wtedy, że przeniesie ją przez próg. Ona odparła, że zrobi to kiedy indziej.

W najśmielszych snach nie oczekiwała, że faktycznie tak się stanie.

— Taki niuans, a jak cieszy — zauważyła brunetka, gdy znów poczuła grunt pod nogami. Rozejrzała się po przestronnym salonie. Była pod wrażeniem gustu Cullenów. Co dom, to piękniejszy. Zsunęła trampki z nóg i ruszyła na górę.

Carlisle w ciszy podążył za nią. Z uwagą obserwował, jak Willow wzdycha, zwiedzając kolejne pomieszczenia. Była autentycznie zachwycona tym domem. Doktor nie wiedział, czy miała takie przeczucie, czy zupełnym przypadkiem jako ostatni pokój zwiedziła sypialnię.

Ogromne łóżko z baldachimem, które mogło pomieścić spokojnie pięć osób, krokodyla i psa, z pewnością zrobiło na niej największe wrażenie. Uśmiechnęła się szeroko i bezceremonialnie położyła się na samym środku. Przymknęła oczy, rozkoszując się miękkością pościeli.

— Jesteś zmęczona? — zapytał po chwili ciszy Carlisle.

Brunetka nie otwierała oczu. Uśmiechnęła się jedynie delikatnie, bo poczuła, że dostała gęsiej skórki.

— Przespałam się w samolocie i  samochodzie. Jak to mówią, do trzech razy sztuka.

— Czyli trzecią opcją jest przespanie się w tym łóżku? — zapytał Cullen.

Willow podparła się na łokciach i spojrzała na blondyna. Miał na sobie czarne, garniturowe spodnie i białą koszulę. Dłonie trzymał w kieszeni i opierał się szarmancko o kolumnę łóżka.

Brunetka przełknęła ślinę. Wyglądał cholernie pociągająco w takim wydaniu. Jak mógł choć przez chwilę pomyśleć, że będzie chciała spać.

— Nie — odparła. — Trzecią opcją jest przespanie się z najseksowniejszym lekarzem, który kiedykolwiek chodził po tej pieprzonej ziemi.

— Doktor House?

Promień słońca || Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz