43 ღ ...kiedy składasz obietnicę...

2K 134 29
                                    

Carlisle cierpliwie czekał, aż Willow skończy rozmawiać z bratem. Dopiero, gdy Jacob po raz piąty poprzysiągł siostrze, że ojciec czuje się już dobrze, dziewczyna zdecydowała się zakończyć połączenie.

Zamierzała odczekać kilka dni, a potem pojechać do ojca i na spokojnie z nim porozmawiać. Tak, aby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji na ślubie siostry. Nie zamierzała psuć Rachel najważniejszego dnia w życiu.

Willow opadła na miękkie poduszki, tuż obok Cullena, który przez cały ten czas czytał spokojnie książkę. Black przez dłuższą chwilę leżała, wpatrując się w sufit, po czym odwróciła głowę, by spojrzeć na wampira. Poza tym, że wciąż prezentował się zbyt pięknie, spowodował, że w głowie dziewczyny zaświtała kolejna myśl.

— Carlisle? — zapytała, unosząc się na łokciu. Oparła podbródek o ramię blondyna, wbijając spojrzenie w jego idealny profil.

— Hm?

— A teraz nie chcesz mnie wypić?

Carlisle oderwał spojrzenie od książki, którą po chwili zatrzasnął. Spojrzał na Willow pełnymi zdziwienia oczami. To chyba kolejne dziwne pytanie, ale wyjątkowo źle sformułowane.

— Nie chcę... ciebie... wypić? — powtórzył powoli, na co Black kiwnęła głową.

— No w sensie... — zaczęła wyjaśniać, siadając po turecku — twoje pragnienie. Skoro na samym początku mówiłeś, że moja krew cię przyciąga... a teraz jestem tak blisko, dlaczego mnie nie wypijesz?

— Po pierwsze — mruknął Carlisle, prostując się. Odłożył książkę na stolik i usiadł naprzeciwko Willow, a dłonie oparł na jej kolanach. — Nie mów "wypić", bo jeśli Emmett to usłyszy, będzie się z ciebie wyśmiewał najbliższe dwa tygodnie. Po drugie; twoja krew wciąż mnie przyciąga, jeśli o to pytasz... Znasz takie uczucie... bardzo czegoś chcesz, ale nie możesz tego dostać. Im bardziej ta rzecz się od ciebie oddala, tym bardziej jej pragniesz. Jeśli już ją dostajesz, twoja ekscytacja opada. Wciąż cieszysz się, że ją masz, ale uczucie pożądania maleje...

Willow powoli kiwała głową, słuchając słów doktora. Powoli rozumiała, co chciał jej przekazać.

— Na samym początku z trudem kontrolowałem swoje pragnienie, bo byłem głodny. Teraz jestem najedzony. Wtedy byłaś dla mnie kimś nieosiągalnym. Teraz jesteś tutaj. Twoja krew pachnie cudownie, owszem. Ale twój dotyk, nawet rytm bicia twojego serca. To wszystko mnie uspokaja Willie. Powoduje, że mam większą kontrolę nad swoim instynktem.Czuję spokój, bo tu jesteś i mogę cię przytulić, dotknąć... a uczucie, które do ciebie żywię wysuwa się na pierwszy plan. Instynkt gdzieś zanika...

— Naprawdę? — szepnęła Black, nie dowierzając słowom wampira. Przez chwilę, gdy tak opowiadał, czuła się, jak centrum wszechświata. Jakby wszystko, co czuł, było spowodowane jej osobą.

— Nie. Po prostu poluje trzy razy częściej — odparł po chwili, a mina brunetki zrzedła. — Żartuję, głuptasie!

Willow odetchnęła, gdy Carlisle przyciągnął ją do siebie i oboje położyli się na łóżku.

— Mówiąc krócej... Przyciągam cię i uspokajam jednocześnie?

— Użyłbym wyrażenia koisz.

— Mhm... — mruknęła cicho Willie, obejmując doktora w pasie. — Pociągająco - kojąca Willow Black. 

Carlisle roześmiał się dźwięcznie, a Willie szczerze stwierdziła, że nigdy nie słyszała tak pięknego dźwięku. Starała się zapamiętać go jak najlepiej, bo powodował w jej wnętrzu prawdziwą motylkową burzę.

Promień słońca || Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz