20 ღ ...kiedy obowiązek spada na ciebie...

2.3K 145 34
                                    

Willow słyszała o wpojeniu kilka razy. Samo zjawisko było jej obce, w końcu tylko jej siostra byłą obiektem wpojenia. Najmłodsza z sióstr nie miała tyle szczęścia. Choć patrząc na Jacoba, stojącego nad łóżeczkiem małej Renesmee, całe to szaleństwo z przywiązaniem się do kogoś wydawało jej się wręcz nienaturalne. Jak prawie dorosły chłopak mógł zakochać się w niemowlęciu?

— To niezupełnie... zakochanie... — powiedział cicho Jake, który od dłuższej chwili zastanawiał się, jak opisać Willow to, co czuł. Nie spodziewał się takiego finału całej tej historii, lecz stopniowo kawałki układanki tworzyły spójną całość. Okazało się, że całą miłość, jaką czuł do Belli wywołana była przez małą dziewczynkę, która zawierała w sobie cząstkę matki. To Renesmee chciała bliskości Jacoba, ona wywoływała w młodej pani Cullen podobne uczucia. — Chcę ją chronić. Być blisko. Patrzeć, jak dorasta...

Willow zmarszczyła brwi, rozważając słowa brata. Brzmiało to dość rozważnie. Problem w tym, że Black nie wierzyła, że Edward pozwoli jej bratu patrzeć, jak jego córka dorasta. A już na pewno największe opory będzie miała Rosalie.

— Szlachetne — powiedziała w końcu, nie znajdując żadnego innego, mądrego podsumowania. Choć i to wydawało jej się średniej jakości.

— Nie zrozumiesz... Ja sam ledwo to rozumiem...

— Myślisz, że nasza siostra... czuje to samo?

— Nie wiem, jak się czuje... — przyznał Jake po chwili ciszy. — Ale mam nadzieję, że podobnie. To... dobre uczucie... Kto wie... — Chłopak uśmiechnął się sam do siebie, siadając w fotelu obok łóżeczka.

Willow również się uśmiechnęła, widząc jak chłopak dba o tę malutką istotę. A wpoił się w nią zaledwie dwie godziny temu.

— Może i ty się w kogoś wpoisz?

— Nie jestem wilkiem — przypomniała Black, kręcąc głową z dezaprobatą.

— Do niedawna nie wierzyłem we wpojenie. Poza tym... nie zapominaj, kto jest twoim pradziadem.

Willow zdecydowanie pokręciła głową. Choć świat nadnaturalnych istot w jakiś sposób ją fascynował, to nie chciała rozważać prawdopodobieństwa zmiany w wilka wielkości pięciotonowej krowy. W tej sferze wolała pozostać zwykłym człowiekiem. Perspektywa wpojenia także nie działała na nią pozytywnie. Choć wydawało jej się, że Jacob jest zadowolony, w duchu zastanawiała się, jak to możliwe, że przestajesz kochać jedną osobę na rzecz drugiej. I to tak szybko.

Jej myśli mimowolnie podążyły w stronę Carlisle'a. Z pewnym oporem przyznała, że gdyby miała wpoić się w niego, zjawisko to nie przeszkadzałoby jej. Zaraz jednak skarciła się za takie myśli. Wilkołak i wampir? Związek z wampirem? Cholera, musiała jak najszybciej wynosić się z domu Cullenów.

Willow ostatni raz rozejrzała się po pokoju. Uśmiechnęła się smutno, zerkając na plecak. Niewiele zdołała ze sobą zabrać.

Nie przeszkadzało jej to jednak zupełnie. Dobrze bawiła się w towarzystwie Cullenów. Alice okazała się bardzo przyjazną i ciepłą osobą, Emmett miał poczucie humoru godne najlepszego kabareciarza. Rose była prawdziwą kuchmistrzynią... Jasperowi Willie zawdzięczała bardzo dużo, jednak najwięcej doktorowi.

Złapała swój tobołek i zarzuciła na ramię. Zbiegła po schodach dość szybko, mając nadzieję, że nikt jej nie zatrzyma. Nie lubiła pożegnań, a już na pewno nie takich, które mogły doprowadzić ją do łez. Uśmiechnęła się lekko, mijając pokój, w którym Jacob drzemał przy łóżeczku Renesmee. Gdy Willie dotrze do domu, wyśle mu SMS-a, aby się nie martwił. Jeśli w ogóle jest zdolny myśleć o kimś innym niż o małej Cullenównej.

Promień słońca || Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz