— Willow, wstawaj...
Do uszu brunetki doszedł jakiś niesympatyczny głos, nakazujący jej wstać. Brunetka opatuliła się mocniej kołdrą i obróciła na drugi bok. Spało jej się zbyt dobrze, by poświęcać sen na... właściwie na cokolwiek.
— Willie, to dziś. Wstawaj...
Brunetka niestety rozpoznała, do kogo należał głos. Do Rachel, konkretnie. Mlasnęła zniesmaczona, nasuwając kołdrę na głowę.
— Idź sobie.
— Willie, musisz...
— Jeszcze pięć minut...
— WILLOW ZA SIEDEM GODZIN WYCHODZISZ ZA MĄŻ, WSTAWAJ. — Rachel postanowiła zmienić ton na nieco ostrzejszy. Nie miała zamiaru błagać Willie, by łaskawie wstała z łóżka.
— Wychodzę za co? — zdziwiła się brunetka, wynurzając nos spod kołdry. Powoli odwróciła się do Rachel, przecierając oczy. Naprawdę, jeszcze tylko pięć minut.
— Nie za co, tylko za kogo... wstawaj, bo ci narzeczony sprzed ołtarza ucieknie.
Willow wyprostowała się jak struna, gdy informacje zaczęły do niej dochodzić. Carlisle, zgadza się, był ktoś taki. Nawet miała z nim dość miłe wspomnienia... Dziewczyna usiadła. Zrobiła to tak szybko, że zakręciło jej się w głowie.
— DO CHUJA WAFLA WYCHODZĘ ZA MĄŻ! — krzyknęła, zupełnie już wyspana. Odrzuciła kołdrę i chciała nasunąć na nogi kapcie, których jednak nie znalazła na dywaniku, zwykle leżącym przy łóżku. Dywaniku też nie znalazła. A potem przypomniała sobie, że wszystkie jej rzeczy są już w domu Carlisle'a. Zostawiła sobie jedynie pidżamę i szczoteczkę.
Rachel widząc, w jakim stanie jest siostrą, położyła dłonie na jej ramionach i siłą wyprowadziła z pokoju. Willow szła bez słowa, wzrokiem skanując otoczenie. Nic do niej nie docierało. Dopiero, gdy Rachel posadziła ją na krześle w saloniku, gdzie przy oknie wisiała suknia ślubna, obok welon, a na kanapie porozkładane były wszelkie inne akcesoria, Willie zrozumiała, że to dzieje się naprawdę.
Po chwili w pomieszczeniu zjawiły się także Rose i Bella. Willie naprawdę nie chciała pytać skąd wzięły się w jej domu. Pewnie i tak tłumaczenie by do niej nie dotarło. Blondynka postawiła przed Black śniadanie, nakazując jej zjeść wszystko, bo to dobrze wyliczony posiłek, który sprawi, że będzie miała energię na dzisiejszy dzień, jednocześnie nie będzie wzdęta ani nie będzie jej niedobrze.
Willow posłusznie więc zaczęła jeść śniadanie, choć miała pewne wątpliwości. Na kanapce były same warzywa, a jajecznica była tylko z jajek. I na talerzu nie dostrzegła żadnego bekonu! Może i Black była zdenerwowana, ale jeść i tak chciała. Przecież kochała jeść.
Pół godziny później Rose zabrała dziewczynie ostatnie pół kawałka chleba, tłumacząc to brakiem czasu. Było w pół do dziesiątej, ale zarówno panie Cullen, jak i Rachel twierdziły, że są daleko w tyle.
Willow nie pozostało nic innego, jak siedzieć i słuchać rozkazów. Dziewczyny poprzysięgły, że zrobią z niej bóstwo.
Sama Willow natomiast mówiła niewiele. Powoli dochodziła do siebie. Właściwie starała się przyzwyczaić do nowej sytuacji, która ją czekała.
W tym wszystkim nie wątpiła tylko w to, że kocha Carlisle'a, a on kocha ją.
Poza tym, jej uparty umysł non stop przywodził jej na myśl koszmarne scenariusze. To, że wywróci się w drodze do ołtarza, że pierwszy taniec okaże się masakrą. Że jej kuzyni zrobią burdę na weselu, albo ktoś wejdzie do kościoła i krzyknie NIE ZGADZAM SIĘ. Mało to takich rzeczy w filmach?
CZYTASZ
Promień słońca || Carlisle Cullen
FanfictionPo stu siedemdziesięciu latach Carlisle Cullen powraca do Forks. Wraz z rodziną osiedla się niedaleko miejsca, w którym półtorej wieku wcześniej zawarł pakt z plemieniem Quileute'ów. Nie pozostało już nic z tamtych czasów, a doktor postanawia żyć t...