Rachel uśmiechnęła się promiennie do Carlisle'a, przepychając się jednocześnie przez drzwi, które wampir ledwo zdążył uchylić. Delikatnie odwzajemnił gest, chociaż nie mógł powiedzieć, że wizyta siostry Willow o siódmej rano była dobrym pomysłem.
Cullen chciał, by Willie choć trochę odpoczęła od ostatnich wydarzeń. Przede wszystkim wyspała się, coś zjadła. Aby znów stała się uśmiechniętą i pokonała wyrzuty sumienia. Z Rachel w domu będzie to trochę trudne.
— Wpadłam, bo musimy jeszcze dokończyć drobiazgi — zaczęła tłumaczyć blondynka, powoli wspinając się po schodach — poza tym Alice zamówiła kilka welonów i chcemy któryś dopasować...
— Rachel, co tak późno?! — zawołała Alice, wychodząc z pokoju, który od kilku dni pełnił funkcję pracowni.
Carlisle był szczerze zadowolony, gdy wampirzyca wciągnęła do pomieszczenia blondynkę. Przynajmniej on nie musiał już słuchać o sukniach i welonach. Zamiast tego znalazł sobie inne zajęcie. Konkretnie takie, które miało związek z Willow, pojawiającą się na szczycie schodów, prowadzących na drugie piętro.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wyraźnie niezadowolony z widoku, który zastał. Uniósł brew w pytającym geście, a Willie już poczuła przygniatający ją ciężar przewinień.
— Miałaś się wyspać.
— Chcę pomóc dziewczynom... — wyjaśniła, powoli schodząc. Uśmiechnęła się niewinnie, powodując że Carlisle nie mógł się dłużej na nią gniewać. Jego warga drgnęła w lekkim uśmiechu.
— Willow! — zawołała Rachel, wychylając się z pokoju. — Nareszcie, śpiochu! Znalazłyśmy propozycje sukien dla ciebie! Większość krótkich, musisz pokazać te zajebiste nogi!
Starsza Black zaklaskała żywiołowo, stając obok wampira. Czekała, aż jej siostra łaskawie zejdzie na pierwsze piętro i wykaże choć dozę zainteresowania.
— Nie mogę iść w dresach? — jęknęła Willie, patrząc błagalnie na blondyna.
— Dla mnie możesz — odparł, a twarz Black momentalnie rozjaśniała.
— Dla niego — Rachel wskazała wymownie Cullena — możesz iść nawet w szlafroku. To mój ślub i nie możesz mi zrobić obciachu. Ruszże się wreszcie!
Blondynka pogroziła jeszcze siostrze palcem i znów zniknęła w pokoju. Willie natomiast w końcu znalazła się przy Cullenie, a jej oczy wyrażały nieme błaganie o ratunek.
— Mówiłaś, że chciałaś jej pomóc... — przypomniał, przyciągając do siebie Willow.
Brunetka objęła mężczyznę, opierając podbródek na jego ramieniu. Westchnęła ciężko, przymykając powieki.
— Zmieniłam zdanie. Ona wysysa ze mnie życie.
— Jeśli chcesz, mogę cię gdzieś zabrać — zaproponował Cullen, na co Willie natychmiast się ożywiła.
Dotarł do niej jednak rozemocjonowany głos siostry. Willow naprawdę miała dość przygotowań, jednocześnie nie chciała zawieść Rachel. Zebrała się więc w sobie i odsunęła od Cullena, by złożyć na jego ustach szybki pocałunek.
Takie czynności wciąż wywoływały u niej mini zawał serca, jednak powoli się do tego przyzwyczajała.
— Z bólem przyznaję, ale muszę jej pomóc.
— Willow nic nie mus...
— Strzymam jeszcze chwilę — ściszyła głos. Uścisnęła lekko dłoń Cullena i oddychając głęboko, weszła do paszczy lwa.
CZYTASZ
Promień słońca || Carlisle Cullen
FanfictionPo stu siedemdziesięciu latach Carlisle Cullen powraca do Forks. Wraz z rodziną osiedla się niedaleko miejsca, w którym półtorej wieku wcześniej zawarł pakt z plemieniem Quileute'ów. Nie pozostało już nic z tamtych czasów, a doktor postanawia żyć t...