68 ღ ...kiedy czas się wypełnił...

1.9K 126 56
                                    

— Powiem ci szczerze, te ryby to wspaniały pomysł — powiedział Charlie, zerkając na siedzącego obok Billy'ego. Wpatrywał się w przyjaciela dłuższą chwilę, oczekując na jakąkolwiek reakcję. Niestety nic takiego nie nadeszło, a Swan zyskał pewność, że Black go nie słuchał.

— Rozumiem, że tak bardzo napawasz się ciszą, że wypierasz moją obecność? — komendant zmarszczył brwi.

Billy wciąż nie reagował.

— Billy!

Dopiero wtedy mężczyzna na wózku zwrócił uwagę na Swana.

— Nie drzyj się durniu, ryby mi płoszysz... — żachnął się William.

Charlie wywrócił oczami. Odłożył swoją wędkę i podszedł do Blacka, po czym jemu również zabrał przedmiot.

— Mów — powiedział, przysuwając krzesełko bliżej Blacka. Usiadł dokładnie naprzeciwko czekając, aż Billy wyśpiewa wszystko, co leży mu na sercu. Znał go nie od dziś i dobrze wiedział, gdy coś go dręczyło. Siedział wtedy zamyślony i w ogóle nie zwracał uwagi na otaczający go świat.

— Chodzi o Willow — wyjaśnił, pocierając czoło. — Rozumiesz, że wychodzi za mąż? Za Cullena?

Charlie najwidoczniej poczuł się nieco swobodniej, bo oparł się nonszalancko i wyprostował nogi przed sobą. Ten temat przerabiał ponad pół roku temu, gdy jego córka wróciła do domu i obwieściła, że Edward się jej oświadczył, a ona przyjęła oświadczyny. Wtedy jego świat zawirował.

Jeszcze gorzej było później, gdy prowadził ją do ołtarza. Bał się, że utraci swoje dziecko, ale dopiero po ślubie, po powrocie Belli do zdrowia zdał sobie sprawę, że dziewczyna w końcu znalazła swoje miejsce na świecie.

— Wiesz, to dobrzy ludzie... — zaczął. — Doktor to już w ogóle, najporządniejszy z nich... Trochę dziwne jest to, że twoja córka wychodzi za teścia mojej, ale... wciąż...

— Fachowego słownictwa nawet nie poruszajmy — poprosił Billy.Aż za dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że jego przyszły zięć jest teściem Belli, a Willie stanie się macochą dla całej zgrai Cullena, choć jest starsza od nich o sześć, w porywach siedem lat.

— Może przeżywasz to tak bardzo, bo Willie to ostatnia z twoich córek?

— Może. — Mężczyzna wzruszył ramionami. W sumie sam nie wiedział, dlaczego cała sytuacja tak go przytłaczała. W końcu sam pojechał do Carlisle'a i prosił, żeby zatrzymał Willie. Dał swoją zgodę na ślub. Dlaczego było mu z tym wszystkim tak cholernie ciężko?! — Nigdy nie martwiłem się o nią tak bardzo, jak teraz. Gdy jest na miejscu, nie błąka się po Waszyngtonie... i.. chce wyjść za mąż... To chyba powinno mnie cieszyć... Zawsze była chodzącym chaosem, a teraz chce się ustatkować, jak każda przeciętna dziewczyna w jej wieku.

— Nie wiem, czy to cię pocieszy... — westchnął Charlie. — Też miałem na początku mieszane uczucia do tego wszystkiego... z czasem przechodzi.

Billy już nic nie powiedział. Czas był w tym przypadku słowem klucz. Z czasem, to Willie stanie się wampirem, a Billy wciąż nie mógł tego przeboleć.

Willow stała na środku polany pokrytej białym puchem. Kurczowo ściskała dłoń Carlisle'a, który co chwila posyłał jej uspokajający uśmiech. Po raz pierwszy nie działało. Black była przerażona, nogi jej drżały. Nie wiedziała, czy za chwile wyląduje na grzbiecie wilka i ostatni raz spojrzy w złote oczy Carlisle'a, czy może wszystko dobrze się skończy i za godzinę będzie piła herbatkę w salonie i rozmawiała z Aro, jak z przyjaciółką sprzed lat.

Promień słońca || Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz