Carlisle usłyszał głośne bicie serca jeszcze zanim drzwi wejściowe głośno trzasnęły. Po chwili w domu rozległ się tupot stóp. Pół minuty później Willow weszła do gabinetu, zasuwając za sobą szklane drzwi. Jej mina była zacięta, twarz zarumieniona, a oczy ciskały piorunami.
— Coś się stało? — zapytał, odrywając wzrok od ekranu komputera.
— Daruj sobie — wycedziła Willie, stając po drugiej stronie. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, a Carlisle wyprostował się. Czuł, że wzburzenie dziewczyny ma związek z jego niedawną wizytą u Billy'ego.
— Ciebie też dobrze widzieć — odparł, wstając. Podszedł do Willow, chcąc ucałować ją w czoło, jednak brunetka wyciągnęła dłoń przed siebie, cofając się kilka kroków.
Carlisle zdał sobie sprawę, że udobruchanie Willie może być trudniejsze niż się spodziewał. Oparł się więc o biurko i czekał.
— Jakim prawem poszedłeś do mojego ojca?
— Chciałem tylko z nim porozmawiać — wyjaśnił. — Załagodzić sytuację.
— Świetnie. Ale dlaczego nawiązałeś do mojego... — zmarszczyła brwi, usiłując znaleźć odpowiednie słowo — problemu? Wiesz, że temat mamy jest drażliwy dla wszystkich...
— Willow, to niechcący... — mruknął Cullen, przecierając oczy. Chyba powracały mu człowiecze odruchy, bo czuł się zmęczony. A rozmowa z Billym faktycznie nie przebiegła tak, jak się spodziewał. Niemniej jednak po dłuższym namyśle stwierdził, że dobrze się stało, że wytknął Blackowi prawdę. Może zda sobie sprawę z tego, jaką krzywdę zrobił swojej córce?
— Jak niechcący można poruszyć takie coś?! — podniosła głos.
— Willow, oboje byliśmy w emocjach... a to... nie sądzisz, że powinien wiedzieć?
— Nie miałeś prawa, Carlisle! — krzyknęła. — Wiesz, jak się czułam, kiedy mi to powiedział?! Rozkleiłam się zupełnie! Stałam tam jak kretynka, między nim i Jacobem! I powiedziałam im wszystko! Nawet ten cholerny koszmar! Rozpłakałam się jak małe dziecko! A oni po prostu stali... nic nie zrobili...
Tym razem Willie pozwoliła, by Carlisle podszedł i ją przytulił. Wciąż była na niego wściekła, lecz jeszcze bardziej na samą siebie. Rozkleiła się zupełnie, ujawniła wszystkie swoje mary i cały swój ból. Nie chciała tego. Czuła się słaba i przegrana.
W momencie, gdy Carlisle zaczął rozmawiać z nią o mamie, o całym tym bólu, odzyskała nadzieję, że pewnego dnia wspomni o niej z uśmiechem na ustach. Liczyła, że we dwoje się z tym uporają, bez pomocy Billy'ego i jej rodzeństwa. Chciała udowodnić, że jest silna. Wszystko się posypało.
— Przepraszam. Chciałem ci tylko pomóc.
— Wiem. — Dziewczyna pociągnęła nosem. — Tylko nie rozmawiaj z nim już za moimi plecami...
— Obiecuję.
Trwali przez chwilę w ciszy, przytulając się na środku pokoju. Willow już się uspokoiła. Emocje zawsze z niej schodziły, gdy wtulała się w Cullena i czuła jego zapach.
Staliby tak o wiele dłużej, gdyby nie trzask tłuczonego szkła.
Carlisle nie tracił czasu i zanim Willie zdążyła w ogóle zarejestrować, co się działo, już stała na piętrze, w salonie. Alice i Jasper stali nad rozbitym wazonem, a Renesmee wtulała się w Edwarda. Pozostali członkowie rodziny czekali, aż wampirzyca obwieści, co zobaczyła.
— Volturi.
Willow mocniej ścisnęła dłoń blondyna, widząc przerażone miny wampirów.
— Idą po nas.
CZYTASZ
Promień słońca || Carlisle Cullen
FanfictionPo stu siedemdziesięciu latach Carlisle Cullen powraca do Forks. Wraz z rodziną osiedla się niedaleko miejsca, w którym półtorej wieku wcześniej zawarł pakt z plemieniem Quileute'ów. Nie pozostało już nic z tamtych czasów, a doktor postanawia żyć t...