Nadszedł ostatni wieczór przed przybyciem Volturi. Cullenowie wraz z gośćmi postanowili urządzić ognisko. Był to swego rodzaju ukłon w kierunku tych, którzy mieli okazję służyć w armii. Okazało się, że ogniska w dzień przed bitwą nie były bujdą, a autentyczną, swego rodzaju, tradycją.
Jacob zobowiązał się przynieść jedzenie dla siebie i kilku innych zmiennokształtnych, którzy zechcieli wziąć udział wydarzeniu. Emmett wraz z Edwardem przygotowali miejsca, ławki i rozbili namiot dla Renesmee.
Willow natomiast spała do południa, by przetrzymać zdecydowaną większość nocy. Gdy się przebudziła zrobiła dokładnie to, o co prosił ją Carlisle. Zadzwoniła do ojca. Rozmawiała z nim tak, jakby nic się nie działo. Obiecała, że zjawi się następnego dnia pod wieczór, bo Rose zabiera jej resztki życia przygotowaniami do ślubu. Było w tym trochę prawdy, jednak zdecydowanie więcej fałszu.
Black nie chciała martwić ojca. Chciała po prostu jeszcze raz usłyszeć jego głos. Spokojny, radosny. Przez moment zastanawiała się, czy nie pojechać do domu, jednak Jacob skrytykował pomysł. Istniało ryzyko, że dziewczyna rozpłacze się na sam widok Billy'ego. Zmiękła jakoś ostatnio.
Jake natomiast zdobył się na coś, o czym od dawna myślał. Zgodnie z prośbą Carlisle'a, na którą przystał po wielu, wielu przemyśleniach, zebrał sforę i zapytał, kto ewentualnie wyniósłby jego siostrę z pola walki. W oficjalnej wersji miałby zanieść ją do rezerwatu, jednak prawda była taka, że Willow również przygotowano fałszywe papiery, o których miała się dowiedzieć tyko wtedy, gdy zajdzie taka potrzeba.
Spośród grupy Jacoba wyłoniła się tylko jedna chętna do ratowania Willow. I Black nigdy by się tego nie spodziewał. Nie krytykował jednak ochotnika, jedynie posłał dziewczynie szczery uśmiech.
Leah Clearwater była gotowa zaopiekować się Willow.
Willow siedziała przy ognisku, w dłoni trzymała patyk, na końcu którego piekła się kiełbaska. Już nie mogła się doczekać, aż ten pokarm bogów znajdzie się w jej ustach. Rano zdążyła zjeść jedynie kawałek chleba i popić kawą, więc aktualnie umierała z głodu.
— Benjamin, skoro władasz nad żywiołami, możesz pospieszyć ogień? — zapytała, zerkając na wampira, siedzącego kilka miejsc dalej.
Egipcjanin uśmiechnął się i podszedł do dziewczyny. Na jego dłoni wytworzył się sporych rozmiarów płomień. Willie wyszczerzyła się i wyraźnie z siebie zadowolona, położyła, a właściwie wrzuciła kiełbaskę prosto na dłoń wampira. Pół minutki później przysmak znalazł się na jej talerzu.
— Jesteś niesamowity! — zawołała.
Ben zgasił płomień i zajął miejsce obok dziewczyny.
— Opowiedz mi coś o sobie — poprosił, wlepiając czerwone oczy w brunetkę.
— Co chcesz wiedzieć? — zapytała.
— Jesteś siostrą Jacoba, tak? I nie jesteś... dużym wilkiem?
— Pięciotonową krową? — mruknęła, gdy już przeżuła połowę swojego posiłku.
Ben uśmiechnął się, ukazując kły. Willie wzdrygnęła się i oddaliła od wampira delikatne dwa centymetry.
— Wybacz... Zęby Carlisle'a są niesamowicie seksowne, ale twoje przerażające... — Wzruszyła ramionami, a Egipcjanin był po raz kolejny w ciągu swojego pobytu u Cullenów zdziwiony, brutalną wręcz szczerością Willow. — Wracając do krowiej natury mojego brata... Już nasi przodkowie potrafili przemieniać się w wilki. Chronili w ten sposób plemię. Oczywiście nie wszyscy mieli taki talent. Nigdy nie wiadomo, kogo trafi. Mam jeszcze dwie siostry. I z naszej czwórki tylko Jake potrafi się zmieniać...
CZYTASZ
Promień słońca || Carlisle Cullen
FanfictionPo stu siedemdziesięciu latach Carlisle Cullen powraca do Forks. Wraz z rodziną osiedla się niedaleko miejsca, w którym półtorej wieku wcześniej zawarł pakt z plemieniem Quileute'ów. Nie pozostało już nic z tamtych czasów, a doktor postanawia żyć t...