22 ღ ...kiedy powrót jest zbyt bolesny...

2.2K 133 6
                                    

Tydzień później faktycznie wszystko zaczęło powoli wracać do normy. 

Willow na dobre zakończyła naukę, dostała oficjalne zaproszenie na rozdanie dyplomów, które miało się odbyć za tydzień. Dziewczyna nawet nie wspominała ojcu o możliwości przybycia, gdyż wiedziała, że przeprawa do innego stanu dla Billy'ego byłaby zbyt kłopotliwa. Przecież mogła sama pojechać po papiery i wrócić. Ot, zwykły, kolejny dzień. 

Jacob wrócił do domu, ale wciąż każdą wolną chwilę spędzał u Cullenów. Chłopak doszedł także do porozumienia z Samem, a młodzi Quilleute'ci, którzy masowo zaczęli przemieniać się przez obecność wampirów, mieli możliwość wyboru. Dołączyć do stada Sama, albo zbratać się z watahą Jacoba, która liczyła jedynie sześć wilków, jednak wciąż się rozrastała.

Willow odetchnęła ciężko, opierając się o kuchenny blat. Trzy dni temu złożyła CV do miejscowej biblioteki. Liczyła, że choć tam zaczepi się na chwilę i zarobi choć trochę pieniędzy. Nie chciała wciąż przyprawiać problemów ojcu. Zaczęła się nawet zastanawiać nad wyjazdem. Gdyby tylko dostała jakąś ofertę, która umożliwiłaby jej utrzymanie się w innym mieście... Przecież nic jej tutaj nie trzymało. 

Ogarnęła wzrokiem posprzątaną już kuchnię. Gotowa była spędzić kolejny, nudny dzień na hamaku, z książką w ręku. Kiedy tylko przekroczyła próg domu, a słońce dotkliwie dało jej o sobie znać, pod domek z głośnym warkotem zajechał wóz policyjny. 

— Cześć Willow, świetnie wyglądasz! — zawołał uśmiechnięty Charlie Swan, wyskakując z samochodu. 

Black uniosła brew, zerkając na starą koszulkę i wytarte, krótkie spodenki, które odgrzebała na dnie szafy. 

— Ta... — mruknęła cicho i podeszła do drzwi pasażera, gdy tylko dostrzegła uśmiechniętego ojca. 

Charlie podprowadził wózek i pomógł usadowić się na nim przyjacielowi. 

— Mam świetną wiadomość — zawołał Billy, rozkładając szeroko ręce. 

Willow uniosła brew, czekając na wspaniałe wieści ojca. 

— Spotkałem panią Talerico, od jutra zaczynasz pracę w bibliotece! 

Willow uśmiechnęła się. Faktycznie, wiadomość brzmiała dość dobrze, w końcu chciała czymś się zająć. Wygonić z głowy cholerną rodzinkę wampirów, której sielanka właśnie się rozpoczęła. Mimo, że usiłowała zamknąć się w świecie rezerwatu, książek, nie do końca jej się to udawało, gdy po podwórku o zmroku ganiały wilki - mutanty. 

— Świetnie, dzięki tato... Może zrobię wam coś do picia? — zaproponowała, gdy Charlie zajął jedno z plastikowych krzeseł, stojących pod parasolem.

— Och nie, dziękuje... — Policjant natychmiast pokręcił głową. — Jadę zaraz do Belli.

— Och, obudziła się? — zapytała Willow, mimowolnie się uśmiechając. 

Swan zmarszczył brwi i skierował ciemne spojrzenie na Black. Dopiero wtedy dziewczyna zrozumiała, że najprawdopodobniej komendant nie miał zielonego pojęcia, kim stała się jego córka. Wciągnęła gwałtownie powietrze, zerkając przerażona na Billy'ego, który ledwo zauważalnie pokręcił głową. 

— Znaczy wróciła... znaczy... co się w ogóle z nią działo, bo nie widziałyśmy się i...

— Złapała jakieś choróbsko na tej całej podróży poślubnej... Do tego stopnia, że wywieźli ją do kliniki... ale w końcu wróciła... — wyjaśnił powoli Charlie, wędrując spojrzeniem od Billy'ego do jego córki. Czuł, że coś było nie tak, że czegoś mu nie mówili. Nie miał jednak czasu wdawać się z nimi w dyskusję. W końcu, po wielu miesiącach mógł zobaczyć się z dzieckiem. I nikt nie był w tamtej chwili ważniejszy, niż jego Bella.

Promień słońca || Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz