Willow drżącymi dłońmi wpięła kolejną wsuwkę. Opuściła dłonie wzdłuż ciała i z cichym jęknięciem spojrzała w lustro. Nie na taki efekt liczyła. Jej włosy wciąż wyglądały jak jedna, wielka szopa. Nie miała pojęcia, co z nimi zrobić, a do wesela pozostały dwie godziny.
I jeszcze ta cholerna sukienka, którą wybrała jej Rachel. Niczym druga skóra!
Black cofnęła się kilka kroków, siadając na łóżko. Nie tak to wszystko miało wyglądać.
Powinna być w domu i razem z siostrą przygotowywać Rachel do wesela. Pomóc ubierać suknie, zapiąć welon. Podkradać owoce ze stołu, sprawdzić, czy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Nawet podenerwować trochę pana młodego.
Tymczasem tkwiła w domu pełnym wampirów, a obok nie było ani sióstr, ani brata, ani ojca.
Odpięła wszystkie spinki, zupełnie rozpuściła włosy. Odrzuciła je na pobliską toaletkę i wyszła z pokoju. Nie mogła wytrzymać dłużej w samotności. Zbyt dużo myśli kotłowało się w jej głowie, a zbyt wiele uczuć w sercu.
Weszła do kuchni i nalała sobie szklankę zimnej wody z nadzieją, że dzięki temu poczuje się lepiej. Płyn nie spowodował jednak żadnych zmian. Wciąż czuła się jak frajerka.
— Bujda — mruknęła, z impetem odkładając naczynie.
Bała się tego, co nieubłaganie nadchodziło. Konfrontacji z ojcem. Tego, co powie, gdy zobaczy ją w towarzystwie Carlisle'a. Nie chciała zniszczyć wesela siostry, ale nie zamierzała rezygnować z Cullena. Kochała go i jej rodzina musiała się z tym pogodzić.
— Willow? — Cichy głos Rosalie dotarł do uszu dziewczyny. Po chwili blondynka zjawiła się naprzeciwko Black.
Złote oczy Hale uważnie skanowały postać Willow. Obeszła blat, by uważniej przyjrzeć się jej kreacji. Gdy zlustrowała granatową, obcisłą sukienkę, sięgającą połowy ud, nie powstrzymała się od prychnięcia.
— Wyglądasz w tym jak męczennica.
— Aż tak widać? — westchnęła Willie, stając przodem do wampirzycy. — Wspominałam coś o tym, ale Alice i Rachel...
— Alice — przerwała Rose, podchodząc do brunetki. Chwyciła jej dłoń i zmusiła, by okręciła się wokół własnej osi. — Alice ma dobry gust, ale jeśli chodzi o ciuchy nie słucha. Może i sukienka wygląda na tobie dobrze, ale ty nie czujesz się dobrze w niej.
— Nie chcę sprawić jej przykrości. Do tego Rachel...
— Chodź ze mną — westchnęła blondynka, ciągnąć dziewczynę za sobą.
Rosalie doprowadziła Willow do swojego pokoju i posadziła na łóżko w ten sposób, że brunetka nie była w stanie dojrzeć swojego odbicia. Przyniosła szczotkę, kilka gumek i wsuwki. Najpierw chciała zrobić coś z jej włosami. Były śliczne, ale wprost nieokiełznane. Willow zwykle nie kłopotała się ich układaniem, więc wesele było idealną okazją, by choć raz na głowie dziewczyny znajdował się porządek.
— Jesteś zdenerwowana — zauważyła Rose, kontynuując rozczesywanie ciemnych loków.
— Boję się, jak zareagują.
— Wciąż jesteś człowiekiem, możesz to wykorzystać na swoją korzyść.
— Nie rozumiem — przyznała Willow, poprawiając się na łóżku.
Dlaczego nie miałaby być człowiekiem?
— Willow, dobrze wiesz, że wampiry są nieśmiertelne.
CZYTASZ
Promień słońca || Carlisle Cullen
FanfictionPo stu siedemdziesięciu latach Carlisle Cullen powraca do Forks. Wraz z rodziną osiedla się niedaleko miejsca, w którym półtorej wieku wcześniej zawarł pakt z plemieniem Quileute'ów. Nie pozostało już nic z tamtych czasów, a doktor postanawia żyć t...