3 ღ ...kiedy prawda wychodzi na jaw...

2.8K 143 34
                                    

Carlisle z niemrawym uśmiechem odprawił Bellę i Edwarda. Stan dziewczyny coraz bardziej go martwił. Chudła z dnia na dzień, miała coraz mniej siły, a on wciąż nie znalazł żadnego sposobu, by ją ocalić, choć wciąż szukał.

Mężczyzna usiadł na fotelu, w którym od kilkunastu dni spędzał większość wolnego czasu. W swojej bibliotece posiadał wiele ksiąg, ale w żadnej nie znalazł odpowiedzi na pytania. Czy jad będzie dostatecznie silny, by zmienić Bellę, gdy jej serce nie wytrzyma?

Blondyn oparł się wygodniej, na chwilę zamykając oczy. Wcześniej, za życia, pomagało mu to myśleć. W tamtej chwili chciał choć na chwilę oddalić się od przykrej rzeczywistości. Jego myśli ponownie popłynęły w stronę pewnej dziewczyny, która odwiedziła ich dom dwa tygodnie temu. Siostra Jacoba Blacka.

Carlisle nie miał pojęcia dlaczego, ale poczuł jej zapach już kilkanaście sekund przed pojawieniem się dziewczyny pod domem. Był zupełnie inny niż te dotychczas. Słodki, jednocześnie orzeźwiający. Mimo, że jej ubrania zalatywały mokrym psem, jej krew... Och tak, jej krew musiała smakować cudownie.

Cullen szybko skarcił się za te myśli, jednak po chwili znów widział dziewczynę przed sobą... Jakby żywą.

Jej oczy, patrzyły na niego tak samo, jak dwadzieścia lat temu. Zaróżowione policzki, gdy nie udał się żart. Loki, które na myśl przywodziły najdelikatniejszy aksamit. Tak bardzo chciał ich dotknąć, nie wystarczył mu tylko nieziemski zapach.

Czuł ją.

Wyprostował się gwałtownie, otwierając złote oczy. Nabrał powietrza w martwe płuca i wtedy zyskał pewność. Warkot silnika zbliżał się do posiadłości, a wraz z nim zapach dziewczyny.

Dawno nie czuł tak wielkiego podekscytowania. Gdyby jego serce nie było martwe od trzystu lat, z pewnością biło by jak oszalałe, a i w tamtej chwili wydawało się, że zaraz się poderwie.

Carlisle w mgnieniu oka znalazł się przy drzwiach, aby przywitać dziewczynę. Nie sądził jednak, że zanim zdąży je otworzyć, ktoś zabierze mu okazję do spotkania z Willow. Jacob, który od kilku godzin przesiadywał na balkonie, postanowił wyjść siostrze naprzeciw i zaskoczyć ją na werandzie.

Stali tam oboje, tocząc głośną dyskusje na temat odejścia Jacoba ze stada. Dziewczyna machała rękami, nie zdając sobie sprawy z tego, że cały dom słyszał tę wymianę zdań.

Carlisle dobrze rozumiał, że Willow była wściekła na brata. Nagle zostawił wszystko, stanął przeciw swojej rodzinie, nawet nie tłumacząc nikomu z bliskich co nim kierowało. Brunetka miała prawo krzyczeć i żądać wyjaśnień.

— Carlisle?

Mężczyzna odwrócił się powoli w stronę Edwarda, stojącego przy schodach.

— Edward?

Składałby mówiąc, że się nie zaniepokoił. Mimo całej sytuacji z niechcianą ciążą Belli, umysł syna Carlisle'a nie był zaćmiony. Edward był czujny jak zwykle i wciąż wyłapywał myśli pozostałych członków rodziny. Musiał więc poznać ostatnie rozterki ojca, krążące wokół siostry Blacka.

— Ona nie powinna ciągle tu przychodzić. — Złote oczy miedzianowłosy skierował na parę, stojącą na zewnątrz. Rzewna dyskusja nadal się toczyła, a Carlisle, choć z początku pragnął zamienić z dziewczyną choćby słowo, chciał jedynie by nie zauważyła jego obecności.

— Jest siostrą Jacoba. To zrozumiałe, że się martwi.

— Wataha może wykorzystać ją przeciw nam, przeciw niemu — wyjaśnił Cullen, przyciszając głos. Nie chciał by Bella przypadkiem usłyszała o obecności Willow. Gotowa była po raz kolejny prosić, by Edward zajął się godzeniem zwaśnionych stron. Jakby nie miał nic lepszego do roboty... — Skoro ograniczamy kontakt Belli z wszystkimi...

Promień słońca || Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz