#34 Zemsta Riddle'a

475 22 2
                                    

- Myślisz, że to dobry pomysł? - Zapytałam Hagrida, nie będąc do końca pewna czy jestem na to gotowa.

- Myślę, że tak bydzie lepiej. - Odparł chłopak. - Dla wszystkich.

Hagrid miał rację, mieliśmy coraz mniej czasu na opiekę nad stworzeniami. Trzymając je w tym miejscu bardziej wyrządzimy im krzywdę niż pomożemy.

- Dobra. Jutro pomogę ci je roznieść. - Powiedziałam i skierowałam się do wyjścia, odkładając wcześniej jednego z nieśmiałków.

- Clementine. - Zatrzymał mnie Rubeus przy wyjściu. Pół-olbrzym podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu. - Bydzie dobrze. - Powiedział chłopak na odchodne, a ja pokiwałam głową i zeszłam po drabinie.

Mam nadzieje, że będzie dobrze. Może na to nie wygląda, ale naprawdę zależało mi na losie tych istot.
A w większości te stworzenia są bezbronne. Obawiam się, że już w pierwszym tygodniu większość z nich padnie ofiarą jakichś odrażających kreatur. Jednak Hagrid miał rację. Zaczęło się robić dosyć ciężko. Ja nigdy nie zaglądałam do chaty zbyt często, jednak chłopak przesiadywał w niej prawie cały czas. Teraz Rubeus miał dużo nauki na głowie wraz z zbliżającym się powoli końcem roku. Ja także z racji na SUM-y.

Idąc przez błonia Hogwartu rozmyślałam nad tym co powiedział mi wczoraj Riddle. Dowiedział się o znaku, a więc najprawdopodobniej użył legilimencji. Nie było innego powodu, dlaczego miałby oglądać moje wargi.

Rozmyślałam także nad moim planem pozbycia się Riddle'a na zawsze. Miałam coraz więcej wątpliwości. Riddle za dużo o mnie wiedział. Nie miał jednak na tyle mocnego dowodu, dla którego miałabym większe problemy. Lecz to co o mnie wiedział, nie powinno nigdy ujrzeć światła dziennego.

Miałam nadzieję, że niedługo coś wymyślę, może jakiś układ ze ślizgonem?
Musiałam być naprawdę ostrożna.

Kiedy wreszcie dotarłam do dormitorium uświadomiłam sobie, że to dziś miałam spotkać się z Kane'm, Ermandą i moimi gryfońskimi przyjaciółmi w naszym dormitorium. Ashley i Andy zmusili mnie, abym wreszcie zapoznała ich z nimi, a szczególnie z Kane'm. Według nich za dużo spędzałam czasu z nimi spędzałam.

Było to oczywiście nieprawdą, musiałam moje wszystkie zniknięcia tłumaczyć w jakiś sposób. Dzięki Kane'owi i Ermandzie było to możliwe. Teraz oby się tylko nie wydało, że wcale nie spędzałam z nimi całego tego czasu.

Weszłam przez portret w ścianie i ujrzałam małą grupkę zebraną wokół kanapy. Siedzieli zagadani i nie zdali sobie sprawy, że weszłam do dormitorium.

Podeszłam do kanapy i usiadłam obok Andy'ego, który był właśnie zaaferowany w dyskusję z Kane'm i Kurtem. Czego ona dotyczyła, nie byłam w stanie określić. Ermanda śmiała się i komentowała dyskusję chłopaków wraz z zarumienioną Sadie, a Ashley trochę nieśmiało siedziała obok i przyglądała się całej sytuacji. Widząc to postanowiłam zmienić swoje położenie i usiadłam obok Ashley.

Dziewczyna spojrzała w moją stronę. - O jesteś, wiesz co nie wiem czy powinnam przychodzić na to spotkanie. - Przyznała i przeniosła swoje spojrzenie z powrotem na innych.

- Wiesz co nie wiem czy powinnam się spóźniać, bo nie mam pojęcia co się dzieje. - Odparłam i podparłam się głową o rękę.

- O jesteś Clem. - Zauważył Andy na co całe towarzystwo odwróciło się w naszą stronę.

- No już jakiś czas.

Andy zignorował moją skonfundowaną minę. - Rozmawialiśmy o zawodnikach Armat z Chudley. Kane ich nie lubi, uważa drużynę za przereklamowaną. - Chłopak powiedział to z taką miną, jakby nie mógł uwierzyć w to co mówi.

Hold Your Breath - Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz