#9 To chore i dziwne

719 39 8
                                    

Piątkowy poranek był wyjątkowo burzliwy. Zmarł ,,ojciec" Clementine, więc ta miała pojechać na jego pogrzeb wraz z Dumbledore'm. Chociaż nie miała ochoty nigdzie się ruszać to maniery nie pozwalały jej, aby zostawić jej ,, matkę" samą, musiała się przynajmniej tam pojawić skoro miała taką możliwość. Nie chciała wyjść na jakąś niewdzięcznice, która nawet nie pojawi się na pogrzebie człowieka, która dał jej dach nad głową.

Clementine była niesamowicie roztargniona kiedy zmierzała w pokaźnych, czarnych ubraniach do sali od transmutacji, w której skład wchodził również gabinet jej nauczyciela. Miała w głowie tyle myśli, między innymi wciąż starała przetrawić się to co wczoraj usłyszała od Riddle'a. Zastanawiała się czy chłopak pojawił się w lesie. Za pewne, nie, bo był przekonany, że dziewczyna nie przyjdzie. Chodził dzisiaj wyjątkowo spokojny co znaczyło, że potrafił perfekcyjnie kryć uczucia, albo dziewczynie nie udało się go za bardzo zdenerwować, co było cudem.

Dziewczyna zastanawiała się również jak trzyma się Andy po wczorajszej kłótni. Pokłócili się o niezbyt przyjemną sprawę, a mianowicie o jej rodziców. Wolała na razie o tym nawet sobie nie przypominać.

Clementine przekroczyła próg sali do transmutacji i już po chwili znajdowała się w gabinecie Dumbledore'a.
Panował tam półmrok przez zasłonięte żaluzje. Przy biurku siedział wyraźnie zmęczony mężczyzna, który również był ubrany w ciemne szaty. Nie pasowały mu za bardzo. Jego kolorami były beże.

- Jestem gotowa. - Oznajmiła Clementine, podchodząc do jego stanowiska.
Mężczyzna podniósł wzrok i spojrzał na dziewczynę. - Zatem ruszajmy. - Odparł uroczyście mężczyzna i wstał z czerwonego, starego fotela.

Dziewczyna złapała mężczyznę za rękę i już po chwili znajdowali się na cmentarzu. Clementine poczuła, że zaraz zwymiotuje, więc z prędkością światła podbiegła do krzaków i oparła się rękami o kolana, oddychając ciężko.

- Zdecydowanie źle to znosisz. - Usłyszała za sobą rozbawiony głos. - Niedługo to będzie twój główny środek transportu. - Odparł mężczyzna i podszedł do krzaków.

- Nie zapominaj staruszku, że ty masz czterdziestoletnie doświadczenie. - Odparła dziewczyna i z powrotem podniosła się do stojącej pozycji.

Mężczyzna roześmiał się i pokiwał głową. - Masz rację. - Rzucił i zaczął szybkim krokiem iść w kierunku sporego tłumu, zebranego przy trumnie.

Dziewczyna pobiegła, aby za nim nadążyć. Stali wśród ludzi, którzy byli tak bardzo obcy dziewczynie, a ona i tak tu stała i była jednym z ważniejszych członków, nawet nie do końca, wiedząc jakim człowiekiem był jej adopcyjny ojciec.

- Tu jesteś. - Usłyszała Clementine obok siebie. Spojrzała w tamtą stronę i ujrzała rozpaczoną i zapłakaną kobietę. Była to jej ,,matka". Kobieta była przesiąknięta zapachem smutku. Clementine nie umiała go opisać ale tak bardzo go uwielbiała, sprawiał, że czuła się zrelaksowana i szczęśliwa, uspokajał ją. Było to bardzo dziwne jak i niepokojące.

Zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek zrobić była już uwięziona w szczelnym uścisku. Czuła się obco. Jakby weszła do swojego domu tylko, że z kompletnie innymi meblami. Clementine niepewnie objęła kobietę i stały w ten sposób.

,,Czy to dziwne?" - Zadawała sobie pytanie dziewczyna. Czuła się bardzo usatysfakcjonowana kiedy stała nad grobem mężczyzny. Czuła dziwny przepływ energii w swoim ciele. Było tu tak wiele smutku. Wszędzie dookoła niej. Tymczasem Dumbledore przyglądał się dziewczynie z niepokojem. Widział uśmiech na jej twarzy, ale wiedział, że zdecydowanie nie był on spowodowany obecnością jej ,,matki". Mężczyzna przez tak długi czas próbował rozgryść dziewczynę, lecz za każdym razem gdy był już przy końcu, okazywało się, że to dopiero początek kolejnej niejasności.

Godzinę później, pogrzeb się skończył. Wszyscy porozchodzili się, a przy grobie został tylko Dumbledore, Clementine i jej adopcyjna matka.

- No i tak. Odszedł...tak po prostu.
Kobieta powiedziała to tak niewyraźnie, że Clementine ledwo ją zrozumiała. Wdówka była tak bardzo rozpaczona i zapłakana. Stali tylko w ciszy nad grobem mężczyzny i wsłuchiwali się w niekończący się szloch.

- Człowiek nawet nie wie kiedy... - Odparł Dumbledore, a kobieta na niego spojrzała. - ...a po prostu odchodzi. - Dokończył mężczyzna.
Matka adopcyjna Clementine, spuściła głowę i pokiwała głową smętnie.

Mała grupka ludzi stała w tej chwili nad grobem nieboszczyka. Jedna z nich chciała umrzeć, druga była zaniepokojona, a trzecia szczęśliwa.
To było trochę nie na miejscu. Czy Ford będzie przewracał się w grobie, wiedząc jakiego potwora gościł w swoim domu?

Tymczasem Tom Riddle brał kąpiel w łazience prefektów i obmyślał swój idealny plan zawładnięcia światem. To było jeszcze bardziej chore.

Plan chłopaka nie miał żadnych haczyków, był w prawdzie idealny, jego każdy ruch był przemyślany. Lecz chłopak nie wziął pod uwagę jednej kwestii. Co jak pojawi się ktoś jeszcze? Było to coś o czym chłopak jeszcze sam nie wiedział.

Hold Your Breath - Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz