Minęły 3 dni od incydentu na lekcji pani Galatei. Nikt poza Ashley i Andy'm nie zrozumiał, dlaczego Clementine bała się pistoletu. Większość myślała, że po prostu boi się rany postrzałowej, ale odpowiedź była zupełnie inna. Za to Andy i Ashley myśleli, że chodzi o te koszmary.
Tymczasem do Tom'a Riddle'a coś dotarło. Dziewczyna była tak słaba skoro jej największym lękiem był jakiś mugolski przedmiot. Dlaczego by to nie ją zabić, aby stworzyć pierwszego horkruksa?
Plan wydawał się idealny.Clementine
- Dlaczego zabijasz? - Krzyknęła rozpaczona dziewczyna, która stała przed trzymająca pistolet Clementine.
- Bo nie mam innego wyboru. - Stwierdziła dziewczyna.
- Ależ masz!
Clementine miała już dosyć. Osunęła się po ścianie na podłogę i zaczęła szlochać. To co robiła było zdecydowanie nie ludzkie, a może za bardzo ludzkie? Zniżała się teraz do poziomu ludzi, którzy mordują dla zabawy, lecz ona nie robiła tego dla zabawy. Ona była zmuszona. Gdyby przestała to robić oni od razu by ją zabili. Postanowiła sobie, że to ostatni rok. Później ucieknie gdziekolwiek, nawet gdyby miała tym samym przerwać naukę.
Clementine obudziła się nad ranem. Jej twarz była cała opuchnięta i mokra od płaczu. Reszta dziewczyn jeszcze spała. Brązowowłosa wstała z łóżka i już po chwili była gotowa.
Wyszła z dormitorium i ruszyła pustym korytarzem do wielkiej sali. Spodziewała się, że nikogo tam nie zastanie, lecz myliła się. Było tam trochę osób, które za pewne tak samo jak ona, wyspały się już na tyle, by móc zająć się codziennymi czynnościami.
W sali było łącznie około dziesięciu osób porozsiadanych po całym pomieszczeniu.
Przy stole gryfonów jak zwykle odbywała się partyjka czarodziejskich szachów. Clementine należała do klubu szachistów, lecz bardzo rzadko chodziła na jakiekolwiek rozgrywki, a wynikało to z braku czasu i niechęci do wstawania o szóstej rano. Przy stole ravenclawu nie było nikogo. Przy stole puchonów siedziało parę osób i wszystkie były skupione na jakiejś emocjonującej grze, ponieważ po sali cały czas roznosiły się piski i śmiech. Za to przy stole slytherinu siedział Tom, który był pogrążony w czytaniu jakiejś za pewne nudnej książki, a kilka metrów od niego siedziały dwie dziewczyny, które bardzo głośno wyrażały swoją opinię na temat Riddle'a i chichotały przy tym co brzmiało bardziej jak skrzek.Kiedy Clementine weszła do sali jedyną osobą, która obdarzyła ją wzrokiem był czarnowłosy ślizgon. Spojrzał na nią swoim zimnym spojrzeniem i z powrotem powrócił do swojego zajęcia.
Dziewczyna nie miała większego wyboru więc podeszła do szachistów ze swojego domu z niesmakiem wymalowanym na twarzy.
- Clem! - Krzyknął jeden z nerdów, który akurat wygrywał rozgrywkę.
- Tia, hej, też was dobrze widzieć. - Odpowiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się beznamiętnie.
- Co ty na jedną grę z wygranym? - Zapytał ponownie chłopak, który kompletnie jechał znużonego przyjaciela.
Clementine naprawdę nie miała teraz ochoty w nic grać, lecz jej usta mówiły co innego. - Byłoby cudownie.
- Super. Siadaj. - Powiedział chłopak i wskazał jej miejsce naprzeciwko siebie.
Clementine przeszła pod stołem i usiadła obok chłopaka, który jakby ożywił się pod wpływem jej obecności.Już po chwili Clementine grała wraz z Cornackiem. Od samego początku, nawet nie przykuwając większej uwagi do gry miała sporą przewagę. Jej tata nauczył ją grać, kiedy miała siedem lat. Od razu stwierdził, że dziewczyna zdecydowanie jest strategiem.
Cornack się obraził i wraz z kolegą wyszedł z wielkiej sali. Clementine siedziała tam przez chwilę trochę oszołomiona ale po chwili dotarło do niej co się właśnie stało i ocknęła się. Wyciągnęła kartkę papieru, atrament oraz pióro i zaczęła robić to co tak naprawdę miała od początku w zamiarach.
Dziewczyna zaczęła pisać wypracowanie z zielarstwa, na które kompletnie teraz nie miała ochoty. Clementine nie przepadała za zielarstwem, ale również nie skreślała go zupełnie z listy. Jej zdecydowanie znienawidzonym przedmiotem było wróżbiarstwo. Nie miała kompletnie talentu do przepowiadania i całkowicie już go skreśliła ze swoich zainteresowań.
Wypracowanie dotyczyło jadowitych tentakul. Były to bardzo niebezpieczne rośliny jak i interesujące. ,,Jadowita tentakula jest gigantem bez oczu z kłami, chociaż kształt ma tendencję do zmian, wraz z licznymi liśćmi otaczającymi go" zapisała Clementine zaczynając tym samym pierwszą część wypracowania.
Dziewczyna już raz miała doczynienia z tentakulą, szła wtedy do zakazanego lasu, aby spotkać i nakarmić swoje zwierzątka, roślina złapała ją wtedy w macki, a Clementine stłumiła swój pisk za pomocą zaklęcia, które od razu wystrzeliło w stronę roślinnego potwora.To już było w jej zwyczaju. - Jeżeli chodzi o samoobronę to zawsze działała odruchowo, robiąc cokolwiek.
Naprawdę nie wiele wtedy brakowało, a nie uszłaby z życiem.,,Jad z jej kolców może nawet prowadzić do śmierci". Zakończyła Clem i postawiła zamaszystą kropkę na końcu zdania.
Tym sposobem Clementine zakończyła pierwszą część wypracowania. Zostały jej jeszcze dwie, ta w której będzie opisywać co można z owej tentakuli zrobić i ta, w której będzie pisać jakimi zaklęciami ją opanować.
- Hej. Co tu robisz tak wcześnie? - Usłyszała głos za sobą. Dziewczyna odwróciła się w stronę mówcy, którym okazał się być brunet o bardzo jasnej karnacji.
- Kurt, hej. - Powiedziała kompletnie ignorując jego pytanie.
Chłopak zauważył, że dziewczyna jest nieco przygnębiona więc usiadł obok niej.- Co się stało? Bo wiem, że coś na pewno. - Powiedział Kurt.
Ta tylko spojrzała na niego i spuściła ponownie wzrok. - To nie ma znaczenia. - Powiedziała i westchnęła. - Miałam tylko zły sen.Kurt kiwnął głową ze zrozumieniem.
- A ciebie co tak tu wcześnie przywiało?
- Któryś z tych debili wypuścił gaz śmierdziela w naszym pokoju. - Odparł Kurt, a Clementine zaśmiała się szczerze.
- To brzmi jak Evan, on zawsze ma takie pomysły. - Powiedziała dziewczyna.
- No i go oskarżyliśmy, lecz całkowicie zaprzeczał. - Przyznał Kurt i wywrócił oczami. - Kiedyś się do was przeprowadzę.
- Chyba chciałbyś się przeprowadzić. To nigdy się nie stanie. - Podsumowała dziewczyna i odgarnęła włosy z twarzy.Kurt uśmiechnął się sztucznie tym samym pokazując dziewczynie, że jest w błędzie, a Clem się uśmiechnęła.
Poranek minął szybko. Reszta uczniów zbiegła się do wielkiej sali, a Clementine podczas śniadania z nieprzytomnym wzrokiem błądziła po pomieszczeniu.
Pomimo długiego snu czuła się okropnie, a to wszystko było spowodowane jej koszmarem. Te sny bardzo często powracały i przypomniały jej o tym co zrobiła. Nienawidziła ich.
CZYTASZ
Hold Your Breath - Tom Riddle
RomanceMoje oczy utkwione były w głębokiej toni wody, w której dopatrzyć się mogłam wszystkiego czego chciałam. Moje uszy wsłuchane były we wiatr, który świszczał mi do ucha, jak uwielbia bawić się moimi włosami. W moim sercu panował ogień, potężny żar, kt...