Od śmierci jednej z uczennic minęło pięć tygodni. Oskarżona i wydalona ze szkoły została Jane, puchonka. Wszystko przebiegło właśnie tak jak Tom Riddle tego chciał. Kane przez cały czas chodził przygnębiony, a reszta uczniów pozbierała się po tygodniu. Clementine zaczęła mieć problemy ze snem, które dopiero teraz zaczęły ustawać. Nie umiała odetchnąć. Czuła się winna, ponieważ znała prawdę, lecz powiedzieć jej nie mogła.
Za równo tydzień miał odbyć się pierwszy od dwóch miesięcy mecz quidditcha. Dlatego właśnie w tym momencie ślizgoni trenowali wraz z gryfonami na boisku. Pomimo, że te dwa domy żarły się nawzajem to w quidditchu o dziwo nie było między nimi rywalizacji. Nawet sobie pomagały i razem trenowały. W drużynie Slytherinu było wiele osób, które wcale nie chciały rywalizować, chciały się nawet zaprzyjaźnić. Była to między innymi Ermanda. Lecz również znalazły się takie osoby, które po prostu zgodziły się na taki układ pomagania sobie podczas treningów, aby coś na tym zyskać.
- Łapcie za miotły i lecimy. - Krzyknął Teodore i wziął do ręki swoją miotłę. Teodore był pałkarzem Slytherinu i niezłym palantem przy okazji.
Clementine wzięła do ręki miotłę tak jak polecił chłopak i wsiadła na nią po czym podleciała do góry.
- Wszyscy na pozycję. - Poleciła Ermanda. - Don, Clementine zajmijcie pozycję do cholery.
- No już, chwila. - Odparł szukający Slytherinu i faktycznie zajął pozycję, za jego śladami podążyła szukająca Gryffindoru.
- Wszyscy gotowi? No to jedziemy. - Krzyknął Alex, a pseudo mecz się zaczął.
Clementine od razu poszybowała w kierunku znicza. Podobnie postąpił również Don, któremu także dostrzegnięcie małego, złotego przedmiotu nie sprawiło wiele trudności.
Kiedyś Clementine chciała grać na pozycji obrońcy, było to jej marzeniem i uważała tą pozycję za najfajniejszą, zmieniło się to jednak od razu po tym jak pierwszy raz wsiadła na miotłę. Czuła wtedy, że musi coś znaleźć, a nie obronić. I tak już zostało, na trzecim roku zgłosiła się do drużyny i uznali ją za najlepszą do tej pozycji.
Znicz był centralnie przed dziewczyną. Był tak blisko niej, że jej ręka była już wysunięta do przodu. Lecz coś się stało. Clementine czuła się wyjątkowo dziwnie. Tak jakby każdy był w stanie usłyszeć o czym teraz myśli. Rozejrzała się dookoła i już wiedzialam co jest przyczyną tego uczucia.
To był Riddle, próbował dostać się do jej umysłu i szło mu wyjątkowo dobrze. Miał bardzo mocną legilimencję i do tego dziewczyna nie była w stanie skupić się teraz na oklumencji. Była całkowicie skupiona na ściganiu znicza. Czemu wszędzie się pojawiał i próbował ja zniszczyć?
Nie mogła walczyć w tej chwili. Jedyne co mogła teraz zrobić to zlecieć na dół i zakończyć tym samym mecz. Nie mogła tego zrobić, sama nie wie dlaczego. Poczuła, że chłopak powinien zobaczyć coś, nie wiedziała co, ale czuła że wyjdzie jej to na korzyść. Z Riddle'm postanowiła policzyć się po treningu.
Dziewczyna pozwoliła mu wejść do swojego umysłu i zaczęła przyspieszać. Musiała złapać jak najszybciej znicz. W tym całym transie, nie zdawała sobie sprawy jak katastrofalny w skutkach będzie Riddle w jej głowie.
Przed oczami chłopaka rozświetlał się teraz prawdziwy bałagan, myśli, wspomnienia i pomysły dziewczyny były jak ogromna biblioteka, tylko że kompletnie zdemolowana. Prawdę mówiąc jej umysł nie różnił się bardzo od umysłu chłopaka.
- Jesteś taka młoda. - Rozbrzmiewał głos rozpaczonej kobiety które klęczała teraz na ziemii.
- To nic nie zmienia. - Zabrzmiał smutny głos dziewięcioletniej Clementine. Stała w tej chwili z bronią w ręku, a po jej policzkach spływały łzy.
- Oczywiście, że zmienia. Nie musisz tego robić. Nikt się o tym nie dowie. - Odparła kobieta i zapłakała gorzko. - Proszę.
Clementine przegrała. Przegrała z samą sobą. Nie była na tyle silna, aby strzelić od razu i na tyle silna, aby tego nie robić. Po prostu stała z pistoletem i nie wiedziała co zrobić.
- Nie chcę tego robić. Ale oni się dowiedzą.
Riddle ocknął się. Clementine złapała znicz. Wyparła go z umysłu. Chłopak był w prawdzie zdziwiony. Kim była ta niepozorna gryfonka? Na pewno nie tym za kogo ją do tej pory uważał. Zobaczył wiele, lecz musiał dowiedzieć się jeszcze więcej.
Teraz dziewczyna podążała w jego stronę, więc musiał się sprężać, aby znaleźć się jak najszybciej w dormitorium. Nie chciał z nią w tym momencie rozmawiać. Ona by tego nie uszanowała.
Tymczasem dziewczyna, naprawdę wkurzona szła przez boisko, aby jak najszybciej dostać się do chłopaka. Wiedziała, że mógł zobaczyć coś czego nie chciała. A najgorsze jest to, że nie miała pojęcia co zobaczył. A wystarczyło do cholery polecieć na dół i dać złapać znicz temu drugiemu. To był tylko trening czemu tego nie zrobiła? Panie i panowie o to bezmyślność Clementine Walke.
- Clem. - Usłyszała za sobą dziewczyna, więc od razu odwróciłam się w tamtą stronę. Była to Ermanda.
- Co? Byle szybko, bo się spieszę. - Odparła gryfonka.
- Jutro wypad do Hogsmeade. Spotkamy się w trzech miotłach? - Zapytała ślizgonka i uśmiechnęła się szczerze.
Przez te pięć tygodni, dziewczyny poprawiły znacznie kontakt. Nawet czasami siadały razem przy stole na posiłkach. Bardzo się rozumiały i uwielbiały spędzać razem czas. Miały wtedy najlepszą zabawę.
- Jasne, że tak. - Odparła dziewczyna i wyszczerzyła zęby. - O której?
- Jakieś pół godziny od wyjścia. - Zaproponowała Ermanda.
- A no tak, bo wcześniej będziesz z tym ślizgonem. Jak mu tam? KEVIN? - Krzyknęła Clementine, zwracając tym samym uwagę paru osób.
- Zamknij się, on tam jest! - Wyszeptała dziewczyna i spojrzała się za siebie.
- Oj tam.
- A ty? Kiedy się spikniesz z RIDDLE'M? - Wykrzyczała ślizgonka, a Clementine schowała twarz w dłoniach.
- Ile razy mam ci mówić, że między nami nic nie ma, nawet najmniejszego powiązania. - Wytłumaczyła jej brunetka.
- Wiem, wiem, chciałam się tylko odegrać. - Przyznała dziewczyna i zaczęła się śmiać. Właśnie Riddle. Clementine kompletnie zapomniała o Riddle'u. Odwróciła się natychmiast w kierunku trybunów, lecz ślizgona już tam nie było.
- Na brodę Merlina. - Zaklnęła Clementine i pobiegła do zamku. - Potem pogadamy. - Wykrzyczała jeszcze do Ermandy i z powrotem zaczęła kierować się w stronę hogwartu.
No i uciekł.
CZYTASZ
Hold Your Breath - Tom Riddle
RomanceMoje oczy utkwione były w głębokiej toni wody, w której dopatrzyć się mogłam wszystkiego czego chciałam. Moje uszy wsłuchane były we wiatr, który świszczał mi do ucha, jak uwielbia bawić się moimi włosami. W moim sercu panował ogień, potężny żar, kt...