1 września 1942r.
Clementine uśmiechnęła się sama do siebie kiedy obudziła się rano w przytulnym pokoiku na poddaszu, dzisiaj był pierwszy dzień szkoły, miała już wszystko gotowe, ponieważ poprzedniego dnia wybrała się wraz z Ashley na ulice pokątną, by zakupić wszystko co jej było potrzebne.
W tym roku nie zamierzała sobie odpuszczać, musiała się postarać, aby nie zawalić SUM, na których bardzo jej zależało. Dziewczyna nie wiedziała jeszcze kim chce być po zakończeniu edukacji w hogwarcie, lecz bardzo pasjonowała ją dziedzina eliksirów. Chciała prawdopodobnie tworzyć kiedyś odtrutki, nowe eliksiry i lekarstwa, dlatego pragnęła w tym roku bardzo postarać się, aby Slughorn docenił jej potencjał. Z mężczyzną miała całkiem dobre relacje, wiedział, że ma talent i często chwalił ją na lekcjach. Było to dla niej zdecydowanym plusem, ponieważ co jak co, ale Slughorn miał tendencję do faworyzowania uczniów, a co za tym idzie ''wspomagania" ich.
- Rusz się nie mamy całego dnia. - Usłyszała nieprzyjemny skrzek, który zabrzmiał jej w uszach. Ashley uwielbiała papugować jej ciotkę i doprowadzać ją tym samym czasem do furii, a czasem do śmiechu.
- Ashley, przestań. - Zganiła ją dziewczyna i zaczęła się śmiać. - Za każdym razem jak to słyszę mam ochotę się rzucić z klifu.
Ashley zaśmiała się szczerze i usiadła na łóżku Clementine, który mama Ashley przygotowała na wypadek gdyby dziewczyna nie miała gdzie się zatrzymać.
Clem traktowała kobietę jak matkę, była bardzo serdecznym człowiekiem i chciała dla niej jak najlepiej, a to się dla niej liczyło najbardziej. Kiedy kobieta pierwszy raz zobaczyła ją na stacji, stojącą obok swojej córki od razu wiedziała, że od teraz ma dwie, nie licząc April. Clementine i May - mama Ashley - od razu znalazły wspólny język i od tamtej pory dziewczyna była co roku zapraszana na ostatni miesiąc do ich domu.
- Jesteś nie do zniesienia. - Powiedziała blondynka i wstała z łóżka. - Zero poczucia humoru.
- Mylisz to z gustem. Twój humor jest do bani. - Odparła Clementine, a Ashley wywróciła tylko oczami. Dziewczyny uwielbiały się przedrzeźniać, było to w jakimś sensie ich rutyną, na tym polegała ich przyjaźń.
Clementine i Ashley zeszły po bardzo długich schodach, aż dotarły do kuchni, w którym cała rodzina już siedziała przy stole. Była to dosyć złożona rodzina. Składała się z dwóch sióstr - Ashely, która była tą starszą siostrą i April. Z czterech braci - Alberta, który był najmłodszym dzieckiem w rodzinie, a mianowicie miał siedem lat, Adama i Alexa, bliźniaków, którzy jednak nie byli do siebie podobni po względem wyglądu i Arnolda, czyli najstarszego syna, który czasem był bardzo kochanym bratem, a czasem jego charakter zmieniał się w najpoważniejszego człowieka na świecie. No i z May i Carola - rodziców szóstki dzieci.
To, że każde dziecko miało imię na literę ,,a" było oczywiście specjalnym zabiegiem. Ashley lubiła sobie żartować, że ich rodzice wylosowali literkę, a następnie postanowili skazać na nią wszystkie swoje dzieci. Dziewczyna nie cierpiała swojego imienia.
- Clem! - Pisnęła radośnie mała dziewczynka i wtuliła się w brunetkę. Była to April, bardzo urocza dziesięciolatka, która miała zaledwie pięć lat kiedy Clementine pierwszy raz przybyła do ich domu.
- Clementine. - Przywitał się entuzjastycznie Carol akcentując jej imię w specyficzny dla siebie sposób i objął dziewczynę.
- Cześć Clementino. - Przywitali się z nią bliźniacy, którzy naśmiewali się z jej imienia, na co dziewczyna rzuciła im piorunujące spojrzenie, czego zdali się nie zauważyć.
- Cześć Clem. - Powiedział mały siedmiolatek, który po przywitaniu natychmiast popędził dalej, jak to ujęła Ashley ,,bawić się swoim patykiem", w co wolała nie wnikać.
- Miło was wszystkich widzieć. - Odpowiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się do nich.
- Ashley! - Krzyknęła mama dziewczyny donośnym tonem. - Czemu nie powiedziałaś, że Clementine tu jest? - Zapytała kobieta widocznie oczekując dobrych wyjaśnień i podchodząc do stołu.
- Mamo, dotarłyśmy tu na miotłach o 2 w nocy. - Powiedziała dziewczyna ze stoickim spokojem i puściła oczko do Clem.
Clementine uśmiechnęła się pod nosem, wiedząc, że prawda była kompletnie inna.
Mama szóstki dzieci miała podejrzliwy wzrok. - Dowiem się co kombinujecie. - Powiedziała May i zagroziła palcem.
- Nie wątpię mamo. - Odpowiedziała Ash, a reszta wybuchnęła śmiechem. Nie było rzeczy, której Pani May nie wiedziała o swoich dzieciach, co zresztą było momentami niepokojące.
- Potem sobie porozmawiamy młoda damo. - May zwróciła się do Ashley, a ta przewróciła oczami. Clem i Ash wymieniły spojrzenia i ledwo powstrzymały się od śmiechu, ponieważ zakładały się wieczorem o to, że Ashley zostanie nazwana ,,młodą damą".
Brunetka wraz z blondynką usiadły przy stole i zabrały się do jedzenia.
Już po dwudziestu minutach wszyscy znajdowali się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Clementine targały nerwy. Znowu będzie w swoim domu i zobaczy wszystkie znajome twarze. Na prawdę zależało jej, aby w tym roku być najlepszą uczennicą, nawet lepszą od Tom'a Riddle'a, który na jej nieszczęście w tym roku został prefektem. Było to dla niej utrudnione zadanie, aby wymykać się do zakazanego lasu, ponieważ Slytherin zazwyczaj patrolował ich korytarz, a Tom miał naprawdę dobre oko i zależało mu na sprawiedliwości pomiędzy obydwoma domami. Większość dotąd prefektów ze Slytherinu była po prostu głupia, nie miała chęci do patrolowania, było jej wszystko jedno, albo przepuszczała Clementine po dobrych wyjaśnieniach. Dziewczyna była całkiem dobra w kłamaniu co działało na jej korzyść.
Clementine wyprostowała się i wypuściła powietrze stojąc przed pociągiem. Ostatni raz spojrzała na rodzinę Kellser'ów i pomachała im. May wydawała być się wzruszona całą sceną, była to dosyć wrażliwa kobieta.
W tym roku poza Ashley do zamku jechał również Alex i Adam, którzy byli na siódmym roku, więc Clem pożegnała serdecznie April i Alberta, którzy byli jeszcze za młodzi na hogwart. Arnolda tu nie było, ponieważ miał pracę i już dawno skończył naukę w hogwarcie.
Wracając do Alexa i Adama to można było powiedzieć, że byli bardzo...chaotyczni. Na piątym roku prawie zbombardowali klasę do wróżbiarstwa, ponieważ zamienili kule do wróżenia w ogromne bomby, na szczęście znali również zaklęcie odwracające i rozbroili je w ostatnich dwóch sekundach.
Ashley złapała dziewczynę za rękę i zaciągnęła ją do pociągu, widząc, że ta ma problem z pożegnaniem. Clementine była bardzo przywiązana do tej rodziny, ponieważ dali jej tak wiele, tak więc za każdym razem kiedy opuszczali peron dziewczynie trudno było się z nimi pożegnać, możliwe że nawet trudniej niż Ashley.
Brunetka obdarzyła Ashley przeszywającym spojrzeniem i bez słowa ruszyła w głąb korytarza. Po drodze minęły wiele przedziałów, a między innymi ten, w którym siedział Riddle wraz ze swoimi sługusami. Clem śmieszyła ta cała szopka, którą odprawiał chłopak, podlizywał się nauczycielom i tworzył armię, do tego każda dziewczyna w hogwarcie sliniła się na jego widok co było wyjątkowo zabawne. Było to pewnym rodzajem rozrywki dla Clementine, która mogła codziennie oglądać jak dziewczyny lgną do niego, a on ma tego serdecznie dosyć i odgania je swoimi osiłkami, którzy często robili za jego ochroniarzy.
Może i Clementine również mogłaby należeć do tej grupki dziewczyn, jako iż łatwo się zakochiwała, a Riddle był zdecydowanie w jej guście. Problemem był jednak jeden czynnik, który działał na nią jak płachta na byka, a mianowicie jego idealność. Dziewczyna nienawidziła idealności, była ona dla niej po prostu nudna i odrzucająca.
CZYTASZ
Hold Your Breath - Tom Riddle
RomanceMoje oczy utkwione były w głębokiej toni wody, w której dopatrzyć się mogłam wszystkiego czego chciałam. Moje uszy wsłuchane były we wiatr, który świszczał mi do ucha, jak uwielbia bawić się moimi włosami. W moim sercu panował ogień, potężny żar, kt...