Narodziny w ogniu

782 41 1
                                    

- Skonsultowałeś się z dziewczynką?

Mężczyzna siedział w swoim fotelu i intensywnie wpatrywał się w podłogę. Nie raczył podnieść wzroku, aby obdarzyć nim kogokolwiek w tej chwili.

- Jeszcze nie. - Odparł krótko.

Dippet spojrzał na mężczyznę z dezaprobatą. - Powinieneś to zrobić jak najszybciej Albusie. - Powiadomił go i odwrócił się do niego plecami, aby spojrzeć za okno. Na dworze było coraz cieplej. Mroźna zima przeminęła i zbliżała się chłodna wiosna.

- Nie wiem czy zdołam. - Przyznał Dumbledore po chwili ciszy i podniósł głowę. Albus Dumbledore słynął z niezwykłej odwagi jak i potęgi, lecz jednak pewien czynnik sprawiał, że bał się pojawić w domu Walke.

- Byli dla ciebie kimś ważnym, lecz dla dziewczynki jeszcze bardziej. Jest tam teraz sama. To ty powinieneś ją stamtąd zabrać. - Stwierdził brodaty mężczyzna i odwrócił się z powrotem do Dumbledore'a. Kompletnie nie trafił w punkt. To nie o to chodziło w tym wszystkim. Mężczyznę przerażał fakt kogo może tam spotkać i z kim mógłby musieć się tam zmierzyć. Nie chciał go widzieć po tylu latach.

Dumbledore wydawał się jeszcze bardziej pogrążony w myślach niż wcześniej. Była to jedna z niewielu rzeczy, których mężczyzna się bał więc musiała być sporej wagi.

- Dobrze.

Dippet oprzytomniał i spojrzał natychmiast na Dumbledore'a. Z jednej strony zrobiło mu się szkoda mężczyzny, a z drugiej storny odetchnął, że to nie mu przyszło załatwiać sprawy tej rodziny. - Uważaj, on wciąż może tam być. - Powiedział dyrektor i zmrużył oczy.

- Mam to na uwadze. - Przyznał nauczyciel transmutacji i bez słowa deportował się na miejsce zdarzenia.

Wszędzie dookoła był dym. Mężczyzna mało widział, lecz mimo to szedł w kierunku sporego domu zajętego ogniem. Obawiał się, że może tam już nikogo nie zastać. Co jak było za późno? To wszystko jego wina. Gdyby zebrał odwagę wcześniej, może zdołał by uratować dziecko. Tymczasem jej zwłoki prawdopodobnie leżały w środku obok nich. Mężczyzna mimo to wciąż szedł w tamtym kierunku. Ta chwila wydawała mu się nieskończona, aż w końcu doszedł do dziedzińca. Wszystko było zniszczone. Był pewny, że jest za późno.

Niedaleko siebie zobaczył małą postać. Tak przynajmniej mu się wydawało. Była to bardzo drobna osóbka, klęczała. Dumbledore zdał sobie sprawę, że właśnie ta mała kobietka jest jego nadzieją. Była to Clementine. Cała zakrwawiona. Jej oczy były opuchnięte, a wzrok utkwiony gdzieś w ogniu. Mężczyzna zdawał sobie sprawę jak w tym momencie czuła się dziewczynka.
,,W pewnym momencie swojego życia przeżywasz coś takiego,, że nawet nie masz już siły płakać". - Pomyślał

Dumbledore powoli podszedł do małej Clem. Dziewczynka podniosła wzrok, a w jej oczach był tylko smutek. - Jak chcesz mnie zabić to to zrób. - Powiedziała tak cichutko, że mężczyzna ledwo ją usłyszał. Nie wierzył, ze mogłaby pomyśleć, że on chciał ją zranić.

- Nie mam zamiaru, ani ochoty cię zabijać. - Powiedział łagodnie i uklęknął naprzeciwko niej.

- On też nie miał. Chciał za to, żebym cierpiała. - Odparła. - Chciał, żebym się do niego dołączyła! - Krzyknęła i zaczęła głośno płakać.

Hold Your Breath - Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz