Narrator
,,Komnata tajemnic". Clementine uważała, że ta ponura dziura potrzebowała lepszej nazwy. ,,Krypta bazyliszka" brzmiała znacznie ciekawiej i zrozumialej. Ciekawe dla dziewczyny było jak Riddle mówił na to miejsce. Może w ogóle go nie nazywał. Czy chłopak również miał tak bogaty monolog wewnętrzny jak dziewczyna?
Gryfonka czuła niesamowitą siłę, podążając mrocznym korytarzem krypty. To miejsce należało do niej.
Ślizgon z drugiej strony czuł tą samą siłę, stojąc naprzeciwko wielkiego węża, który zdawał się wpatrywać w niego bez końca.
- Podejdź. - Polecił jej chłopak, kiedy ta dotarła na miejsce. Nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć, że dziewczyna jest na miejscu. Czuł to. Jednak pomimo to chciał ją zobaczyć. Zerknął przez ramię na Clementine i wskazał jej głową, aby podeszła.
Gryfonka wyglądała jak królowa mroku, stojąc wśród lekko oświetlonego pomieszczenia z monumentalnymi posągami.
Na rozkaz ślizgona podeszła i stanęła ku jego boku.
- Czy już wiesz od czego zaczniemy poszukiwania? - Zapytała z lekkością jaka była niepodobna do wagi sprawy jaką mieli do załatwienia.
- Tak. - Odparł chłopak i zamilkł na dłuższą chwilę. Zdawał się być nieskończenie zamyślony. - Byłem w tej waszej tajnej i nielegalnej klatce dla zwierząt. Wypuściłem je jakbyś chciała wiedzieć.
Clementine zaświeciły się oczy i pojawiły się w nich łzy. - Naprawdę? Dlaczego?
- A jak myślisz? Żeby zrobić ci na złość oczywiście.
- Nie obchodzi mnie to, jestem ci nieskończenie wdzięczna. - Powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się do siebie. - Ale wiesz kto spalił las? Widziałeś go?
- Tego jeszcze nie ustaliłem. Ktoś podstawił rogogony węgierskie. To nie przypadek. Chociaż...zdaje mi się, że nikt nie chciał spalić lasu. Moim zdaniem ktoś planował coś znacznie gorszego, jednak smoki wymknęły się spod kontroli. - Odparł Riddle i spojrzał wymownie na Clementine. - Myślę, że dałem Ci wystarczająco. Teraz twoja kolej.
- Czyli wiesz więcej? - Zapytała dziewczyna i uniosła brew.
- Domyślam się. Jednak wolę żebyś wpadła na to sama. Sama zobaczysz dlaczego.
Głos z jakim ślizgon to mówił przyprawiał dziewczynę o ciarki.
- Dobrze. A więc czego ode mnie potrzebujesz?
Riddle odszedł od bazyliszka i zaczął chodzić po mokrej posadzce, od której odbijało się światło.
- Chciała z tobą porozmawiać. O twojej matce. Tak mi się wydaje.
Clementine musiała przyznać, że ucieszyła ją ta wiadomość. Bazyliszek był jedną z niewielu, która chciała z nią rozmawiać o rodzicach. A ona potrzebowała tego jak tlenu.
- A...jak mam z nią rozmawiać? - Zapytała dziewczyna nie mając pojęcia jak używać języka węży.
Riddle zrozumiał o co jej chodzi i jak na niego to wytłumaczył jej to całkiem cierpliwie. - Spójrz jej głęboko w oczy i skup się na niej. Później po prostu zacznij mówić.
CZYTASZ
Hold Your Breath - Tom Riddle
RomanceMoje oczy utkwione były w głębokiej toni wody, w której dopatrzyć się mogłam wszystkiego czego chciałam. Moje uszy wsłuchane były we wiatr, który świszczał mi do ucha, jak uwielbia bawić się moimi włosami. W moim sercu panował ogień, potężny żar, kt...