#29 Komnata Do Serca

503 34 4
                                    

Clementine

- No nie wierzę. - Odparł profesor Gern i pokręcił głową. - Jak mogłaś zbić mojego ostatniego pionka?

- Wydawał mi się zbyt podejrzany. - Odparłam i uśmiechnęłam się do mężczyzny.

Siedziałam teraz w wielkiej sali, grając z profesorem Gernem w szachy. Towarzyszył mi doping ze strony Ashley i Andy'ego, za to słyszałam także ciekawe komentowanie naszych poczynań przez Hermana Gotcradara z Gryffindoru, który uwielbiał komentować, a także był nawet komentatorem szkolnego quidditcha.

Przez ostatnie dni przerwy świątecznej naprawdę zatraciłam się w książkach o czarnej magii. Codziennie przynajmniej dwa razy chodziłam do biblioteki, aby wymieniać książki, które czytałam w mgnieniu oka. Wiedza jaką dostarczały mi te książki niosła za sobą niesamowite szczęście i dopełnienie. Zacisnęły się także moje stosunki z Hagridem, z którym spotykałam się prawie codziennie, aby opiekować się zwierzętami. Postanowiliśmy, że część z nich wypuścimy na wolność do ich naturalnego środowiska, ponieważ w naszej chatce robiło się już ciasno, a wiele ze zwierząt wydawało się już w pełni gotowe do samodzielnego funkcjonowania.

Z Riddlem jak nie gadałam, tak wciąż tego nie robiłam, jedyne co to wymieniałam się z nim wzrokiem na stołówce. Chłopak mocno mnie intrygował, nie wiedziałam o co mu chodzi i za nic nie umiałam tego wywnioskować. Przeważnie Riddle nawet na mnie nie patrzył i traktował jak powietrze, a teraz nieco się to zmieniło. Skupiał na mnie czasami swoją uwagę jakbym stanowiła dla niego zagrożenie.

Zmieniły się także moje stosunki z Irytkiem. Nie zaczepiał mnie już na korytarzach, a nawet na mnie nie patrzył. Nie przeszkadzało mi to.

- Koń na E5. - Powiedziałam, kończąc tym samym grę i wygrywając.

- Nie wiem jakim cudem. - Powiedział Herman i przyjrzał się jeszcze raz planszy, aby upewnić się, że wykonałam poprawny ruch.

- Żadnym, to czysty skill. - Stwierdził Andy i poklepał mnie po ramieniu.

- Czy wam też tron królowej przypomina trony szkolne? - Zapytała Ashley i spojrzała po towarzystwie. Patrzyliśmy na nią z niezrozumieniem. - Te inne trony. - Podpowiedziała, a nam od razu rozjaśniły się miny.

- Faktycznie. - Stwierdził profesor Gern i zmarszczył czoło.

- Reczywiście coś w tym jest. - Powiedział Andy biorąc figurkę do ręki.

W tym momencie dostałam olśnienia. Naprawdę wielkiego olśnienia.

Czasem kiedy wyjątkowo mocno chce mi się wypróżnić, wszystkie gwiazdy i chmury wyglądają jak klozety. - Przypomniały mi się słowa Firenza.

Podniosłam się pospiesznie z ławki i popędziłam do łazienki nie czekając na reakcję reszty.

Pewnie pomyśleli, że złapała mnie ostra biegunka.

Trafiłam do łazienki chłopców na pierwszym piętrze. Była to łazienka wyjątkowo mocno okupowana przez chłopaków, ale to mi nie przeszkadzało.

Wparowałam do łazienki jak gdyby nigdy nic i zaczęłam się rozglądać.

Grupka chłopaków z siódmej klasy przyglądała mi się jakby coś było ze mną nie tak, ale nic nawet nie powiedzieli tylko wyszli pospiesznie.

Nie widziałam żadnych znaków szczególnych w tej łazience co wcale mi się nie podobało, lecz jednego byłam pewna. Wypowiedź Firenzo nie była zwykłym zdaniem wypalonym bez zastanowienia, a wskazówką. Nie miał jak inaczej przekazać mi tej wiadomości, więc zrobił to w taki sposób. Był geniuszem i naprawdę mocno we mnie wierzył skoro myślał, że w jakiś sposób uda mi się rozwiązać ten ,,szyfr".

Przeszukałam dosłownie całą łazienkę i nic nie znalazłam. Byłam zawiedziona, lecz miałam jeszcze nadzieję, była to jedna z dwudziestu łazienek w Hogwarcie, więc miałam jeszcze co robić.

I tak właśnie minęło mi popołudnie. Przeszukując łazienki chłopców w poszukiwaniu tajemniczej komnaty.

Pod koniec dnia zmęczona tym wszystkim osunęłam się po ścianie i siedziałam tak obok jednej z łazienek.

Wciąż miałam nadzieję, mogła być to także łazienka dziewczyn, lecz już dziś nie miałam siły na przeszukiwanie takowych.

Tutaj

Natychmiast zerwałam się na równe nogi i rozejrzałam się po korytarzu. Poza mną było tu jeszcze z dwadzieścia osób, lecz żadna nie patrzyła nawet w moją stronę. Głos nie był czymś ludzkim. Pomimo, że był to szept, był tak głośny, że nie mógł być prawdziwy.

Tutaj

Usłyszałam ponownie i weszłam do łazienki dziewczyn, z której dobiegał głos.

Chyba właśnie znalazłam właściwą łazienkę. A raczej zostałam do niej za prowadzona. I trochę mi się to nawet podobało.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i prawie odskoczyłam kiedy zobaczyłam przed sobą Martę Warren.

- A ty czego tu szukasz? - Wysyczała dziewczyna i rzuciła mi nieprzyjemne spojrzenie.

- A czego mogę szukać w łazience?

- No nie wiem, ty mi powiedz. - Odparła dziewczyna irytująco piskliwym głosem.

- No...przyszłam się załatwić.

Marta prychnęła wstrętnie i wyszła z łazienki. Zostałam nareszcie sama. Właśnie takiej ciszy potrzebowałam, aby skupić się na tym co na serio było ważne.

Zaczęłam od przeszukania wszystkich kabin, ponieważ to one wydawały mi się najbardziej odpowiednim miejscem na ulokowanie wejścia do komnaty tajemnic.

Jak się spodziewałam, nic nie znalazłam. Następnie przeszłam do zlewu, był to bardzo duży zlew, a właściwie parę zlewów. Jeden wielki krąg, a wokół niego umywalki. W pierwszej chwili nie wydawało mi się to podejrzane, ponieważ takie same zlewy znajdowały się prawie na każdym piętrze, lecz zmieniłam zdanie gdy na kranie pod palcami wyczułam jakiś napis, symbol.

Przemieściłam swoją głowę w stronę kranu i ujrzałam malutkiego węża.

To było tutaj, to wręcz musiało być tutaj.
Tylko jak mogłam się tam dostać?

Otwórz się - Dobiegał z mojej głowy przenikliwy głos i juz chciałam wypowiedzieć te dwa słowa, lecz wtedy uświadomiłam sobie, że gdybym zrobiła to w biały dzień, niekoniecznie mogłabym skończyć dobrze.

Usłyszałam za sobą ogłuszający świst, więc szybko odwróciłam się całym ciałem w tamtą stronę. Był to Irytek. Co naprawdę mi odpowiadało.

- Jesteś w idealnym momencie. - Odparłam i podeszłam do ducha. - Irytku, potrzebuję abyś zrobił naprawdę grubą zadymę, na korytarzu obok.

- Jak dużą? - Zapytał duch ze złowieszczym uśmieszkiem i zatańczył w powietrzu.

- Ma się tam zlecieć każdy w promieniu kilometra. - Odparłam na co poltergeist zaśmiał się uradowany. - Ma to pozostać między nami. - Dodałam.

Irytek jak na nowo narodzony wypełzł z łaźni, podśpiewując radośnie, a po chwili usłyszałam głośny huk i piski paru dziewczyn.

Trzeba było zacząć działać. Czułam podekscytowanie, lecz także się stresowałam, w końcu niecodziennie otwiera się tysiącletnią komnatę, której nikt nigdy na oczy nie widział.

Westchnęłam. - Otwórz się. - Wypowiedziałam ,,hasło". W pierwszej chwili nic się nie stało, lecz po pięciu sekundach, łazienka w magiczny sposób zaczęła się rozsuwać, aż ukazała mi się duża rura, prowadząca na dół do nieskończonej ciemności.

Jak nie teraz to nigdy. - I wskoczyłam do środka.

Hold Your Breath - Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz