#51 Gary Heron's Street

32 4 1
                                    

Poranek na Gary Heron's street wyglądał zawsze inaczej. Moja zastępcza matka, na którą pozwalałam sobie mówić po imieniu, czyli Rosalia miała całkiem interesujące życie. Czasami od samego rana spotykała się ze swoimi przyjaciółkami na kawę. Były to dwie całkiem miłe kobiety. Mary i Margharet. Zdarzało się, że od samego rana kłóciła się przez stacjonarny telefon z różnymi osobami, zazwyczaj byli to mężczyźni. Dzisiaj natomiast Rosalia była zajęta dzierganiem i podśpiewywaniem sobie starych szant. Obudziło mnie to bardzo wcześnie, jednak zostałam jeszcze jakiś czas w łóżku, aż nie postanowiłam się zjawić na dole, aby coś zjeść.

- Na reszcie wstałaś! - Uradowana kobieta zawołała, kiedy zobaczyła mnie w kuchni.

- Jest dopiero 7! - Odpowiedziałam na co kobieta się tylko zaśmiała.

- Na blacie masz tosty z powidłami i herbatę. Smacznego.

Usiadłam przy stole i zaczęłam delektować się smakiem truskawkowych powideł i przypieczonego chleba. Herbata też była niczego sobie.

- A więc jakie masz plany na te wakacje? - Zapytała radośnie Rosalia na co ja uśmiechnęłam się.

- W zasadzie to nie spędzimy za wiele czasu razem. - Odparłam, a kobieta pokręciła głową.

- Już się przyzwyczaiłam, że rzadko cię widuję. Ważne żebyś się dobrze czuła. - Powiedziała z troską, a następnie wyciągnęła z kieszeni zapalniczkę i odpaliła papierosa, który leżał na stole.

- Dziękuję. - Odparłam, będąc wdzięczna, ale i lekko zakłopotana jej czułością, a następnie wyciągnęłam do niej rękę.

- Przestań! Za młoda jesteś. - Rzuciła tylko, zaciągając się dymem. - Kto to widział w twoim wieku palić?

- A ty kiedy zaczęłaś? - Zapytałam z uśmiechem, wiedząc że za pewno bardzo wcześnie.

- Ja to ja. Ty to ty. Moja matka nie była najlepszym przykładem wychowawczym i pozwalała mi na co tylko miałam ochotę. Powiem Ci szczerze, że nie wyszłam na tym najlepiej. - Wyznała kobieta i zaczęła się śmiać przerywanym i świszczącym śmiechem, spowodowanym dymem.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- W sierpniu jak zwykle planuję jechać do Ashley. W połowie lipca wybieram się na Islandię.

- Uuu, Islandia? Będziesz podróżować przez ten proszek fiuu? Tak to się nazywa?

- Tak, sieć fiuu.

- Świetnie! A więc mamy całe dwa tygodnie dla siebie! - Zawołała szczęśliwa kobieta i otuliła mnie przyjacielsko ramieniem.

- Co proponujesz? - Zapytałam chcąc się upewnić, że Rosalia naprawdę ma lepszy pomysł niż leżenie w łóżku całymi dniami, czytanie komiksów i zajadanie się najlepszą zupą kalafiorową w całej Anglii.

Kobieta nie zdradziła mi wiele, natomiast miała wielki ubaw z tego, że mnie zaciekawiła, a miałam dowiedzieć się dopiero na miejscu. Nie mogłam nic zrobić, poza błaganiem o wyznanie tego sekretu.

Rosalia mnie nie zawiodła. Przez chwilę bałam się, że zaplanowała zakupy, ale na szczęście posiadała tę tajemną wiedzę, że nienawidziłam zakupów.

Zabrała mnie do biblioteki Malum non dormies. Była to stara biblioteka położona w centrum, a dostrzegana przez niewielu. Było tam od groma książek o czasach wręcz pradawnych. Wybrałam kilka z nich, co nie spotkało się z entuzjazmem poczciwego, siwobrodego mężczyzny, prowadzącego magiczną bibliotekę.
Rosalia wypożyczyła je dla mnie, zastawiając własne auto, aby na pewno je zwrócić, tyle były warte. Wydało mi się to skrajnie nieodpowiedzialne, ale to była jej decyzja.
Następnie udałyśmy się do kawiarni pod starym klonem, w którym podawali wyśmienite cynamonki i herbatę.

Hold Your Breath - Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz