𓆙Rozdział 43𓆙

419 22 11
                                    

Pov. Laine

Właśnie szłam z Luisem do jego dormitorium bo mój brat jak zawsze ma jakieś problemy. W drodze zatrzymała nas profesor Mcgonagall.

-Madelaine! Tutaj jesteś! Chodź szybko twój ojciec wysłał mi bardzo ważny list, prosił abym ciebie i panicza Malfoya powiadomiła o jego treści. Oo Scamander w ty skąd się tu wziąłeś?

-cały czas tutaj stałem pani profesor. - odezwał się Luis

-pani profesor czy Luis może iść z nami? -zapytałam

-wolałabym abyś poszła ze mną sama. Ale trzeba iść po Twojego brata.

-dobra Laine ja go poszukam a ty idź. - szepnął Luis na co kiwnęłam twierdząco głową.

-później po niego pójdziemy bo teraz trochę się pokłóciliśmy i mnie nie wpuści

-dobra jak tam chcesz. Ale teraz chodź do mojego gabinetu.

Szłam korytarzem za dyrektorką. Trochę się stresowałam bo nie wiedziałam co Tata napisał w liście. Może to nic takiego? Ale Mcgonagall mówiła o Ważnym liście. Zaraz się okaże bo właśnie weszłam za kobietą do gabinetu. Ona tylko zamknęła drzwi i wyciszyła pomieszczenie.

-a więc teraz przeczytam ci list.

Kochana córeczko i synu

Pisze ten list aby was powiadomić o tym że będziecie mieli rodzeństwo. Ale jest jeszcze zła wiadomość.. Muszę z mamą wyjechać z dala od naszego domu. Grozi nam niebezpieczeństwo więc musimy się przeprowadzić. Mam nadzieję że wszystko zrozumiecie ponieważ znów ktoś nas napadł, a raczej waszą mamę. Więc nie mamy innego wyjścia. Przepraszamy

Tata i Mama

Kiedy Mcgonagall skończyła czytać łzy leciały z moich oczu. Czy ktoś by chciał zabić tak cudowne osoby? Dlaczego? Coś zrobili?

-ale.. Ale jak.. To możliwe.

-nie wiem Kochana Madelaine, wszystko będzie dobrze. Ale jakbyś mogła mi powiedzieć o co chodzi z tym napadem. Może będziemy w stanie im pomóc - dodała profesor

-jasne. Z tego co wiem we wigilię ktoś na mieście napadł tatę. A widocznie teraz mamę. Nie wiadomo kto, ale grozi że ich zabiję. Nie wiem nic więcej. Nie chcieli mi nic więcej powiedzieć. - rozpłakałam się bardziej

-rozumiem.. Wyślę do nich.. Może.. Snape.

-dobrze, może pójdziemy do Scorpiusa?

-jasne. Chodź.

Poszłyśmy do jego dormitorium. Nie było go. Pomyślałam że jest u Albusa, więc tam też poszłam. Kiedy weszłam do jego dormitorium zaczęłam płakać i się trząść a on się na mnie patrzał jakby myślał że zerwał ze mną Luis. Jego mina wyglądała mniej więcej tak. "A nie mówiłem? " Ale kiedy weszła Mcgonagall, od razu się to zmieniło.

-dzień dobry pani profesor. Czy coś się stało? - zapytał

-owszem. Stało się. Zacząć mówić czy przejdziemy do mojego gabinetu? - zapytała Mcgonagall

-niech pani mówi- odpowiedział z przerażeniem mój brat

-to ja wyjdę. Wiesz gdzie mnie szukać - wtrącił się Albus

-a więc tak.. Wasi rodzice są w niebezpieczeństwie i się przeprowadzają. Tutaj jest list od nich. Przeczytaj go bo nie chce mówić tego po raz drugi. A teraz pozwólcie że wrócę do gabinetu.

I need .. you Madie .. my "princess" ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz