𓆙Rozdział 39𓆙

436 26 7
                                    

*24.12*

Dziś był dzień Wigilii. Wszyscy wcześnie rano wstali i zaczęli wszystko przygotowywać. Na wigilię do domu Malfoyów zaproszeni byli: Państwo Potter z dziećmi, Narcyza i Susan, Ginny, Blaise wraz z Nell oraz Państwo Scamander.
Draco zaczął przygotowywać razem ze mną jedzenie. Dzieci nakrywały do stołu. Postanowiłam że jeszcze pojadę do sklepu po kilka prezentów i kilka produktów do sałatki. Zaczęłam się ubierać, kiedy już miałam wychodzić zatrzymał mnie w drzwiach Draco.

-uważaj na siebie i Pamiętaj..

-pamiętać o sałacie. Pamiętammm- przerwałam mu

-dobra leć.. Paa

-pa- pocałowałam go w czoło i pojechałam do miasta.

Najpierw weszłam do sklepu spożywczego po kilka produktów do sałatek jak Draco chciał. Gdy już się z tym uporałam poszłam do sklepu z biżuterią. Postanowiłam że kupię  Ginny i Pansy bransoletki na święta. Więc tak też zrobiłam.

-dzień dobry w czym mogę pomóc?

-dzień dobry szukam bransoletek.

-dobrze..

Kasjerka pokazała mi kilka bransoletek. Było ich tysiące. Ale najbardziej do oka wpadły mi srebrne, z zawieszką kwiatka i motylka. Do tego miały taki zielony diamencik. No były piękne. Kupiłam je i poszłam jeszcze do kilku sklepów i wróciłam do domu. Gdy weszłam do środka pachniało piernikami. Draco wraz z dziećmi skończyli pieczenie pierników.

-mamo... Nie zdążyłaś..

-przepraszam córeczko...

-nic się nie stało, tata ciągle narzekał że co się stanie jak zapomnisz sera.. - dodał Scorpius

-o.. Ups..

-co się stało kochanie?

-Draco.. Zapomniałam sera.. Fuck!

-ehh.. Trudno Pojadę teraz ja.

-dobra. Przepraszam

-nic. Się nie stało. - pocałował mnie i wyszedł z domu.
Dzieciaki zaczęły jeść pierniki. Ja dokończyłam sałatkę bez sera i usiadłam na kanapie. Draco długo nie wracał do domu. Zaczęłam się martwić że się zgubił czy nie wiem.. Po prostu się o niego bałam. Minęły już dobre dwie godziny odkąd wyszedł tylko po ser. Czy to nie jest dziwne? Postanowiłam do niego zadzwonić. Odrzucił mnie. Było to bardzo dziwne bo zazwyczaj od razu odbierał. Nigdy mnie nie odrzucił. Zadzwoniłam do Blaisa. Może on coś więcej wie.. Chociaż wątpię..

-halo? Madie? Widzimy się dopiero o 17 coś się stało?

-dra.. Draco! On nie wrócił od dwóch godzin do domu. Wyszedł tylko po ser. Coś mu się napewno stało.

-Madie spokojnie. Dzwoniłaś do niego?

-t-tak.. Odrzucił.

-hmmm... A to dziwne.. Nie rozumiem

-dzwonił do ciebie?

-nie.. Ja do niego.. Odebrał i mówił że wraca do domu a po chwili coś mu tak jakby telefon upadł, wyleciał z ręki?

-Blaise! Ktoś go mógł napaść!

-nie pomyślałem.. Zaraz u ciebie będę i Ginny zabierze Laine i Scorpiusa do nas.

-dobra.. Tylko się pośpiesz.. Proszę

Rozłączył się. Do pokoju weszła Laine.

-mamo? Coś się stało?

-nie.. Zaraz przyjedzie po was ciocia Ginny a ja muszę gdzieś pojechać z Wujkiem Blaisem..

-dobrze.. A tata?

-wróci.. Niedługo..

-dobrze..

Nagle do domu wszedł Blaise i Ginny. Rudo włosa zabrała dzieci a ja i Blaise poszliśmy na miasto szukać Draco. Długo tak chodziliśmy aż nagle na końcu ulicy było duże zgromadzenie ludzi. Podeszłam tam z czarnoskórym. Wśród tłumu nie widziałam Dracona. Przecisłam się pomiędzy nimi, a w okręgu który tworzyli leżał na pół przytomny draco. Obok niego leżała torba z zakupami. Miał rozciętą głowę.
Podeszłam do niego i złapałam za rękę. Na miejscu byli już ratownicy. Łzy płynęły po moich policzkach.

-proszę się odsunąć!

-Ma.. Madie.. - wymamrotał draco

-jestem tu kochanie.. Będzie dobrze.. Musi być dobrze..

-kim pani dla niego jest??! - zapytał ratownik

-żona..

-jedzie pani?

-jasne..

Widziałam jak zabierali draco do karetki. Weszłam do pojazdu i po niedługim czasie byliśmy w szpitalu. Zabrali draco na badania i taki tam a ja siedziałam przed salą. Po chwili do szpitala wparowała Ginny. Podeszła do mnie i przytuliła.

-Biedactwo.. Co jeszcze was spotka..

-co z dziećmi?

-są z Blaisem. A co z draco?

-nie wiem.. Jak myślisz co mu się stało?

-nie wiem.. Może jest tam monitoring?

-Ginny jesteś genialna.. Ale wolę tutaj czekać aż coś będzie wiadomo.

-dobra. Zostań. Załatwię to

-dzięki.

Rudo włosa wyszła i w tym momencie lekarz wyszedł z sali.

-i co?

-żyje. Możesz wejść

Weszłam do sali. Draco leżał i patrzył się w sufit. Usiadłam obok i złapałam go za rękę.

-cześć..

-hej kochanie. Super święta prawda? - zapytał Draco

-zajebiste.. Co się stało na mieście.?

-Madie.. Jesteśmy w niebezpieczeństwie..

-co!?

-ten kto na mnie napadł.. Groził że cie zabije. Że mnie i ciebie.

-draco.. Będzie dobrze.

-nic nie będzie dobrze.. Chcą nas zabić.. Śmierciożercy!

-co!? Oni.. Już ich nie ma.

-są.. Działają sami.. Bez Voldemorta. Chcą nas zabić bo twierdzą że przez nas Voldemort poniósł klęskę.. musimy chronić Dzieci..

-tak.. Jak się czujesz?

-bywało lepiej..

-może odwołamy kolację? -zaproponowałam

-może lepiej nie. Odbędzie się bez nas..

-jesteś pewny? Nic nie jest dokończone..

-trudno.. A gdzie dzieci?

-u Ginny i Blaise.

-oo to oni dokończą kolację. Może jednak będe w stanie wrócić do domu.

-nie będziesz się męczył mój drogi... O nie

-nie będę bo będę miał siłę.. Spokojnie.. A teraz połóż się obok mnie.

Draco zrobił mi miejsce i położyłam się obok niego przytulając go. Tak zaczęły się nasze święta.

________________

Hejj .

Święta w szpitalu..

Jak myślicie.. Co będzie dalej?

Stataam się na bieżąco wstawiać i pisać rozdziały.

💚💚pozdrowienia.

I need .. you Madie .. my "princess" ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz