KOLEJNEGO DNIA.
Natalia POW. Na komendę gnałam jak na złamanie karku, oczywiście musiałam zaspać, nie wiem jak nastawiłam ten budzik. Pewnie wczorajsza wizyta u Miłosza mnie rozbiła.
- Część - powiedziałam wpadając do pokoju - Jaskowska chce mnie już zabić? - spytałam patrząc na zegarek, było już po odprawie.
- Powiedziałem, że samochód nie chciał Ci odpalić - uśmiechnął się do mnie - Zaspałaś?
- Najpierw myślałam, że budzik mi nie zadzwonił, a okazało się że w ogóle go nie nastawiłam - przysiadłam na brzegu jego biurka, przed nim stała herbatą. Bez słowa wzięłam kubek i napiłam się łyka. Po wcześniejszym koszu chciałam, za wszelką cenę dać mu kilka rzeczy do zrozumienia. - Hmmm pyszna - uśmiechnęłam się lekko - Dobra daj mi sekundę lecę się przebrać i jedziemy.
- Czekam w radiowozie - rzucił za mną kiedy wychodziłam. Przebrałam się najszybciej jak to możliwe i pobiegłam do radiowozu, Miłosz już na mnie czekał.
- To co gotowa? - spytał kiedy wsiadłam, kiwnęłam głową. A on odpalił silnik, już po chwili patrolowaliśmy ulicę Wrocławia, Miłosz był jakiś milczący.
- Wszystko gra? - spytałam w końcu.
- Tak - uśmiechnął się lekko - Po prostu nie wiem, czy nie jesteś na mnie zła.
- Zła? - spytałam zaskoczona - O co miała bym być zła?
- No wiesz - spojrzał na mnie, akurat dojeżdżaliśmy do świateł - Nie byłem z Tobą do końca szczery, pewnie gdyby nie ten telefon to ... Przepraszam - szepnął skruszony.
- Oszalałeś, nie masz mnie za co przepraszać - Miłosz, akurat zatrzymał się na czerwonym - Nie jestem na Ciebie zła, nie mam do Ciebie żadnych precesji - uśmiechnęłam się lekko - Kawa i sanki i Ci wybaczę - zaśmiałam się - Niki jest cudowna, a Ty jesteś super tata - położyłam swoją dłoń na jego. Przez chwilę, nie zareagował tylko na mnie patrzył. Dopiero po kilku sekundach, jak by się ocknął.
- Zielone - odparł zabierając swoją dłoń.
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ.Kończyliśmy właśnie służbę, dzień nie był lekki, ale też nie należał do tych najgorszych. Papiery były gotowe. Moje plany na dziś nie były ambitne, jakiś film i ciepła herbatka, może lampka wina.
- Jakie plany? - spytałam pakując plecak.
- Obiecałem Nikoli sanki, potem może jakieś ciastko, herbatka - uśmiechnął się - A ty?
- Wino/herbata i film. Idealny zestaw na zimowe dni - zaśmiałam się - Dobra lecę się przebrać i pora do domu. Do jutra, pewnie już lecisz.
- Tak opiekunka ma zaraz Niki przywieść. Do jutra - uśmiechnął się. Szybko pobiegłam do szatni, chciałam się już stąd wyrwać. Wizja ciepłej kołderki ciągnęła mnie i to bardzo. Wychodziłam właśnie z szatni, zapatrzona w telefon nie widziałam co się dzieję na korytarzu.
- Cio. cio - usłyszałam nagle znajomych głoski, ku mojemu zaskoczeniu w moją stronę biegła Nikola, Miłosz stał nieco dalej rozmawiał z jakąś atrakcyjną blondynką. Jak mniemam to opiekunka młodej. Bez zastanowienia kucnęłam na środku korytarza, córka Górala już po chwili wpadła w moje ramiona, oplatając moją szyje swoimi małymi rączkami - Cio - mówiła po swojemu, że tęskniła. Sama się sobie dziwiłam, że rozumiem tak dobrze co do mnie mówi.
- Tatuś mówił, że jedziecie na sanki - uśmiechnęłam się patrząc w jej duże oczka.
- Tat! Siu! - klasnęła w rączki, śmiejąc się przy tym uroczo - Cio. Cho - Złapała mnie za rękę ciągnąc za sobą, mała pociągnęła mnie z taką siłą, że mało się nie przewróciłam - Ta.ta, cio, cho! - krzyczała na pół korytarza informując swojego tatę, że idę z nimi. Miłosz i ta młoda dziewczyna spojrzeli w naszą stronę. Już po chwili Nikola jedną rączka trzymała mnie, a drugą swojego tatę. Blondynka obrzuciła mnie lekceważącym spojrzeniem, ona jakoś tez mi się nie podobała, ale cóż to sprawa Miłosza. Najważniejsze, żeby Niki była szczęśliwa i bezpieczna z nią.
- Ta. ta. Cio. źna.mi. Cho cio - malutka patrzyła tacie wyczekująco w oczy.
- Córeczko, nie wiem ciocia pewnie zmęczona. Nie będziemy cioci przeszkadzać - Miłosz wziął mała na ręce, ta nie puszczała mojej dłoni.
- Cio. cho. Cio cho. Siu - Powtarzała malutka, w jej oczkach pojawiły się łezki.
- Nie jestem zmęczona - powiedziałam nieśmiało, nie chciałam się im narzucać.
- Ja chętnie z wami pójdę - odezwała się opiekunka.
- Mówiłaś, że śpieszysz się dziś? - Miłosz wyraźnie zdziwił się, tamta speszyła się - Nie zmieniaj planów dla nas, Natalia pójdziemy z nami - zaskoczył mnie.
- Tak, tak. Jak bym mogła odmówić królewnie - Nikolka klasnęła w raczki i jednym ruchem przeskoczyła na moje ręce, wtulając się we mnie mocno.
- To do jutra. Nikola pa pa - zawiedziona opiekunka pożegnała się z małą, ta tylko lekko pomachała jej rączką, drugą bawiła się moimi włosami. Dziewczyna nie był zadowolona, coś prychnęła pod nosem i odeszła. Schodziliśmy na dół, Niki nie puszczała mnie, Miłosz dopiero wziął ją przed autem. Z daleka widać było jak bardzo on ją kocha, mała tak garnęła się do niego. Góral szybko zapiął córeczkę w fotelik, a mi otworzył przednie drzwi.
- Zapraszam panią do środka - uśmiechnął się, wskazując dłonią na drzwi.
- Dziękuję panu - zaśmiałam się - A sanki masz? - wypaliła sama nie wiem czemu.
- Mam mam, w bagażniku. No pasy Natka i jedziemy.
Nie długo potem byliśmy w parku Tołpy, jest tam szeroka i bezpieczna górka. Niki nie mogła się już doczekać, aż tata wyciągnie sanki. Nikolka przebierała nóżkami, Miłosz posadził ją na nich i okrył kocykiem, aby jej nie było zimno.
- Siadaj Natalia, pociągnę was - zaproponował.
- Nie daj spokój, jestem za ciężka - prychnęłam.
- Obiecałem Ci sanki. Nie jesteś, no siadaj Niki czeka - jej oczka hipnotyzowały mnie.
- No dobrze, ale chwilę. Potem razem pociągniemy młodą - usiałam na sankach, objęłam małą ta tylko mocniej wtuliła się pleckami we mnie. Miłosz nas ciągną, mała był prze szczęśliwa, śmiała się. Potem ciągnęła ja z Miłoszem, raz on z nią zjechał, a raz ja. Z początku się bał ,ale mała wołała tak bardzo.
- Cio. cio. Cho. z Cio.ci - wołała Nikola. Nawet razem zjechaliśmy we troje, cieszyło mnie to, jeszcze bardziej kiedy on mnie obiął. Niby tylko chciał mnie przytrzymać, ale ja czułam się tak, sama nie wiedziałam jak. Było mi dobrze, to bijące od niego ciepło. Nie chciałam tego przerywać, tulić się do niego cały czas. Bawiliśmy się świetnie, Niki biegała wokół nas szczęśliwa. Rzucała śniegiem w górę i trochę w nas. Ulepiliśmy też bałwana. Do tego kilka pamiątkowych fotek. Kiedy już trochę zmarzliśmy, we trojkę poszliśmy do pobliskiej kawiarni.
Miłosz POW. Pojechaliśmy z dziewczynami do pobliskiej kawiarni. Niki była taka szczęśliwa, tak bardzo polubiła Natalię, a ja? No właśnie, Natalia była moją przyjaciółką, przyjaciółką i tylko tyle byłem wstanie jej ofiarować przyjaźń. Wieczorek z Nikolą siedziały na przeciwko mnie, mała opowiadała jej co dziś robiła, mówiła o laurkach dla dziadków w końcu niedługo dzień babci i dziadka. Obiecałem jej, że pójdziemy do nich jak tylko uda mi się uzyskać kilka dni wolnego. Mała uparła się, że to ciocia będzie ją karmić, Natalia była dla niej tak dobra, a ja bałem się, że moja córka za bardzo się do niej przyzwyczai.
- Siś - odezwała się w końcu moja córka, mała mimo tego, że gdzieś na dłuższe wyjścia nosiła pieluchy, umiała wołać. Pod warunkiem, że nie była zajęta zabawą.
- Chodź córeczko - już wstawałem od stolika, chciałem zabrać ją do łazienki.
- Ne, tata. Ne, ne - kręciła przecząco główką - Cio cio siś. Cio siś sibo - odwróciła główkę w stronę Natalki, patrzyła na nią wyczekująco. Natalka tylko uśmiechnęła się w moim kierunku, bez słowa wstała biorąc małą na rączki.
- To co idziemy księżniczko? - mała tylko pokiwała główką, obejmując Wieczorek za szyje. Zapatrzyłem się na nie, ten obrazek mnie zahipnotyzował.

CZYTASZ
Nigdy nie puszczę Twojej dłoni
Short StoryOpowieść autorstwa mojego i @Margaret2626. Miłosz i Natalia pracują ze sobą juz jakiś czas, są zgranym zespołem. Ale czy taka znajomość przetrwa, kiedy jedno z nich skrywa tajemnice, tajemnice które wpakują go w kłopoty, czy ta relacja ma szanse prz...