Cz. 60

259 10 0
                                    

Natalia POW. Z jednej strony byłam na niego zła, ale z drugiej rozumiałam go chciał chronić, Niki i mnie. On tak bardzo przepraszał, obiecywał. Uwierzyłam mu, ale nie ufałam do końca, bałam się, że Kaśka omota go tak bardzo, że sam nie będzie wiedział kiedy jej ulegnie całkowicie. Zasnęłam wtulona w jego ramionach, było mi dobrze, ale bałam się, że coś zniszczy moje szczęście. Obudziło mi delikatne szturchanie, otworzyłam oczy. Szybko zapaliłam lampkę, przede mną stała Niki, miała roztrzepane włoski, pociągała noskiem, w dłoniach miała swojego wielbłąda, a w buzi swój smoczek.
- Córeczko co się stało? - spytałam szybko biorąc ja na łóżko, Niki od razu się we mnie wtuliła, głaskałam ją po główce.
- Źli sień - ciumkała smoczkiem tuląc się mocno do mnie.
- Co Ci się śniło księżniczko? - szeptałam głaskając ją po pleckach, nie chciałam budzić Miłosza ten by jeszcze wojsko postawił na nogi.
- Tia źlia Pani ziabliala mnie i wielblionda. A Ciebie i tati spsiedala zia diwiany. O zia tyle, aż spsiedala - pokazała 5 paluszków. 
- Nikt księżniczko was nie zabierze, a tatusia i mnie nie sprzeda za dywany - ucałowałam ją w główkę. 
- Onia ksiciala, źie ona est moja mami, to ne pliawdia? - spojrzała na mnie smutnymi oczkami. 
- Myszko, nie bój się. Nikt Cię nie zabierze, nikt nas nie sprzeda. A co by się nie działo to pamiętaj, że jestem i zawszę będę Twoją mamusia - przytuliłam ją mocno - Kocham Cię tak bardzo, bardzo. Jesteś moją malutką córeczką.
- Ocham Cię mami - wymruczała tuląc się do mnie. Już po chwili położyła się na brzegu łóżka. Nie czekając na nic, położyłam się obok niej, ona od razu wtuliła się we mnie mocno. 
Obudziło mnie głaskanie po głowie, Nikusia nie spała, siedziała za moją głową, głaskała mnie i bawiła się moimi włosami. Uśmiechnęła się jak tylko zobaczyła, że nie śpię. 
- Dzień dobry księżniczko - pogilgotałam ją pod bródką, zaśmiała się cicho.
- Ce mami - nachyliła się dając mi buziaka w czoło.
- Długo nie śpi moja córeczka? - przesunęłam się tak, żeby przełożyć Niki koło siebie - Gdzie tata?
- Ne diugio, dopiero wstialam. Ne wem gde tata - rozłożyła rączki, tylko westknełam całując ją w czubek głowy. 
- To co śniadanko księżniczko? Bo do dziadków jedziemy niedługo - Niki klasneła w rączki uradowana.
- Tat, am, am. Piotiem blum blum do baba i dadia - zaśmiała się wstając. Z córeczka na rękach wyszłam z sypialni, byłam święcie przekonana, że Góral znowu gdzieś poszedł, a on ku mojemu zaskoczeniu Miłosz szykował nam śniadanie.
- Dzień dobry - uśmiechnął się do nas stawiając talerze, szybko do nas podszedł dał mi małego buziaka w policzek, ta samo chciał dać buziaka Nikoli, ale ta wtuliła się we mnie mocniej. Popatrzył na mnie tak smutno, było mi go żal, ale z  drugiej strony należało mu się. Mógł nie ukrywać ich spotkań, być szczery od początku.
2 godziny później. 

Miłosz przez cały poranek i całą drogę starał się odkupić swoje winy. Był taki kochany, dla mnie i Niki, nie naciskał na nią tylko starał się jakoś do siebie przekonać. Byliśmy już jakieś 10 min za Wrocławiem, kiedy Góral wymyślił, że zatrzymamy się na stacji. Oczywiście zrobił to tylko dla Niki, bo mała mówiła w domu, że ma ochotę na jajo niespodziankę. Wrócił, aż z trzema jedno dla mnie dwa dla naszej księżniczki. 
- Wariat - zaśmiałam się, dając mu małego buziaka w policzek.
- Tata ma otwios - mała odezwała się do niego w końcu, widziałam tą radość w jego oczach.
- Proszę, na razie jedno. Drugie mama otworzy - uśmiechnął się do niej podając odpakowane jajo - I zabaweczka - dodał podając jej minionka, który był w jaju. 
- Minion - zaśmiała się - Fany - klasnęła w rączki. Miłosz odpalił silnik i włączył się do ruchu - Mami, a ti cio mas? - podałam Niki mały samochodzik, który miałam w jaju ta od razu zaczęła się bawić. Na zabawie z samochodzikiem, minionkiem i drugim z drugim samochodzikiem zeszła jej całą drogę. Obawiałam się tej wizyty, w końcu jego mama nie była zbyt entuzjastycznie nastawiona co do mojej osoby. Im bliżej byliśmy Czarciego, tym bardziej było widać zmianę pogody, musiało tu padać i to całkiem porządnie. Jakiś czas później byliśmy już na miejscu, Nikola przebierała nóżkami, żeby tylko wyjść z auta. Miłosz wysiadł jako pierwszy, wypuścił Nikolę, ta pobiegła od razu do dziadków, czekających na podwórku. 
- Chodź - otworzył drzwi z mojej strony podając mi dłoń - Nie zjedzą Cię - musnął mój policzek, chwyciłam jego dłoń i wyszłam z samochodu. Miłosz obiął mnie ramieniem, jego tata przywitał mnie z szerokim uśmiechem, mama było nieco mniej zachwycona.
- No nareszcie - Pan Tomasz przytulił nas na powitanie - Cieszę się dziecko, że przyjechałaś - uśmiechnął się do mnie - Jak podróż?
- Dobrze dziękuje - uśmiechnęłam się - U was widzę popadało trochę.
- Tak, ale no nie będziemy tak stać. Chodźcie do domu, Niki już się doczekać nie może - wskazał na swoją wnuczkę, która próbowała wejść po schodach. Mama Miłosza oczywiście przywitała się, ze mną, ale trzymała do mnie wyraźny dystans. Pani Maryla próbowała wziąć Nikole na ręce, ale mała nie chciała, od razu podbiegła do mnie i wyciągając rączki do góry. Jej babcia patrzyła jak zaczarowana, widać było po niej, że jest zazdrosna i zawiedziona. W końcu wolała mnie, a nie swoją jedyną babcię. Zastanawiało mnie czasem co z rodzicami Kaśki, ale cóż nie nasza sprawa. Chodź warto by Miłosza zapytać, bo co będzie jak oni zechcą mieć jakieś prawa do niej. W domu już z obiadem czekała na nas Ela, ona już bardziej entuzjastycznie, niż jej rodzicielka. Nikola biegała po całej kuchni ze swoim wielbłądkiem. Razem z Miłoszem próbowaliśmy ją zagonić do stołu już kilka razy, ale mała miała inne zajęcie. Mianowicie musiała pluszakowi pokazać cały domek. Atmosfera przy obiedzie była luźna i miła, ale tylko ze strony jego taty i siostry. Jego mama cały czas uważnie mi się przyglądała.
- Nikolciu choć do babci - mama Miłosza zawołała wnuczkę.
- Ne, ne ne mam ciasiu - Niki pokiwała przecząco główką. Teraz pokazywała coś swojej zabaweczce, szeptała jej do uszka.
- Nikolciu chodź do babci - Pani Maryla nie odpuszczała. Nikola ruszyła w stronę stołu, ale nie podbiegła do niej tylko od razu wskoczyła na moje kolana. W oczach pani Maryli widziałam zawód, ale coś jeszcze coś co nie umiałam określić.
- No Natalia teraz najważniejsza - zaśmiała się jego siostra.
- No w końcu to jej mama - westchnęła mama Górala, a mnie zaskoczyły jej słowa. Czyżby zaczynała mnie powoli akceptować? - Dobrze podam kawę-Pani Maryla wstała i skierowała się, w stronę czajnika. Kiedy tak rozmawialiśmy, przy kawie. Nikola opowiadała po swojemu o naszych wakacjach. Nie wszystko dało się zrozumieć co mówi. Nie powiedzieliśmy oczywiście o okolicznościach naszego wyjazdu, wymyśliliśmy im jakąś bajeczkę. Nagle Miłosz cały się, śpią nagle. Ukradkiem wyciągną telefon, odczyta la jakiegoś smsa. Podskórnie czułam, że to musi być Kaśka.
- To ona? - szepnęłam cicho.
- Nie, nie - zaprzeczył, ale ja znałam prawdę. Nie chciałam robić już afery przy jego rodzicach -Wybaczcie to z pracy. Jacek prosi mnie o pilny kontakt - zwróciła się do nas.
- Nawet na urlopie nie dają wam spokoju - prychnęła Ela. Miłosz wyszedł szybko. Ja nie wytrzymałam i po niecałych dziesięciu minutach i ja opuściłam dom, rzekomo po coś z auta. Miłosz stał przed domem, nawet nie słyszał kiedy do niego podeszłam. Przeglądał w telefonie jakieś oferty, firm pożyczkowych. Chwilówki i inne parabanki z ofertami kredytów na kosmiczny procent. Wściekłam się na niego, przecież o coś go prosiłam, a on swoje.
Miłosz POW. Tak to była Kaśka, przypominała mi o pieniądzach. nawet wysłała zdjęcia jak wsiadamy do auta. Ba nawet wie gdzie jesteśmy i gdzie jedziemy. Natalia ma dużo racji, ale ja nie mam czasu szukać innych sposobów. Nie mam czasu, za bardzo się boje o moje dziewczyny. Zdobędę je w jakikolwiek sposób. Chwilówki to jest póki co jedna z najlepszych opcji, szybko. A spłata wezmę więcej dyżurów, dam radę. Byle tylko one były bezpieczne.
Natalia POW. Stałam za jego plecami jak zaczarowana, nie mogłam uwierzyć co on wyprawia.
- Miłosz do cholery co to ma być? - on wzdrygnął się, odwracając do mnie gwałtownie - Kredyt? Naprawdę? Na głowę upadłeś już do końca?
- Natalia to nie tak jak myślisz - jękną - A jakie mam wyjście? Ona może coś wam zrobić.
- Zapomniałeś gdzie pracujemy? Miłosz jestem policjantką, dam sobie rade - warknęłam na niego zła.
- My może i tak, ale nie Nikola, ona ma tylko dwa latka - on powoli przestał panować nad nerwami - Ja znam ją najlepiej. To moja żona. A Nikola jest dla mnie najważniejsza.
- Wyobraź sobie, że dla mnie też. Była żona jakbyś zapomniał.
- Była, nie była. Ja znam ją, weźmie kasę. Jej na tym tylko zależy - bolały mnie słowa czułam jakby, on dalej ja kochał. Byłam zazdrosna.
- A jak zechce, żebyś z nią do łóżka poszedł, to co zrobisz? Pójdzie bo Nikolę chcesz ratować? - on milczał patrzył na mnie jak zaczarowany.
- Dla dobra dziecka jestem gotów na wszystko. I nie rób ze mnie jakiegoś zbrodniarza - krzykną.
- Jesteś idiotą bo jej wierzysz. Ona omota Cię, wykorzysta jak zawsze - rzuciłam bez myślenia -Nie wypłacisz się do końca życia. Nie chcesz słuchać mnie, a niby mnie kochasz?
- A niby co ma jedno drugiego. Nie nazywaj mnie idiotą - warkną wściekły - Kochający rodzić ratuje dziecko, Niki nie jest... - chciała coś dodać, ale ugryzł się w język.
- Nie kończ, może jej nie urodziłam, ale kocham nad życie. Tak boję się o nią, boję się Kaśki. Ale ja chce to racjonalnie, a nie jak ty. Bez myślnie, bez planu, bez niczego. Robisz wszystko jak baran - krzyczałam na niego nawet nie myślałam co mówię, czy rani go to - Może wypomnisz mi Jasia?
- Nie zapędzaj się, a o Jasiu nawet tak nie mów. Oboje go kochaliśmy i kochamy. Jeśli jestem baranem, idiotą dla Ciebie, to po co zew mną jesteś? Nie trzymam Cię na siłę. Droga wolna. Jak będę chciał to wyjadę z Wrocławia z Nikolą. Bez względu czy wyjedziesz z nami czy nie. Zawsze wiedziałaś jaka jest sytuacja - był zły. Nigdy się tak do mnie nie odnosił.
- Idiota, idiota - uderzyłam go w ramię, on złapał mocno moja dłoń - Mam dość, rób co chcesz. Chcesz pakować się w bagno, proszę bardzo. Już raz wyciągałam Cię z kłopotów, drugi raz nie zamierzam. Jeśli z twojej głupoty, nie zamierzam. Żal mi Nikoli.
- Nie waż więcej nazywać mnie idiotą - warkną, nawet zaczynałam się go bać - Nie potrzebuje twojej pomocy. Dam sobie radę.
- Proszę bardzo!! - wrzasnęłam na niego.
- A Ty gdzie? Idzie burza? - krzykną za mną, a ja nie słuchałam go. Wsiadłam do auta, musiałam to wszystko przemyśleć. Chciałam pojechać gdziekolwiek, być sama.
- Gdziekolwiek. Nie powinno Cię to obchodzić. Zabierz rękę - krzyknęłam, on szybko zabrał dłoń, inaczej przycięła bym mu ją. Z piskiem opon wyjechałam z ich podwórka. Kierowałam się w stronę pobliskiego lasu. Dopiero teraz mogłam płakać, przy nim nie chciałam.




Nigdy nie puszczę Twojej dłoniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz