Cz. 66

227 9 3
                                    

Natalia POW. Obudziłam się Miłosza już nie było, ostatnio coraz częściej nasze dyżury się mijają. Tak ma być do końca miesiąca, potem jak Niki wróci do żłobka, będzie nam zdecydowanie łatwiej. Dopiero po chwili na poduszce Górala dostrzegłam czerwoną różę i karteczkę z krótką informacją "Kocham Cię" uśmiechnęłam się sama do siebie, delikatnie przyłożyłam różę do nosa, pachniała cudownie. On był taki kochany, na każdym kroku starał się pokazać jak bardzo mnie kocha. Zatracona we własnych myślach nawet nie usłyszałam kiedy do pokoju wpadła Nikola. 
- Mami - wymruczała wpadając na łóżko. Od razu wskoczyła w moje ramiona - Cze - skradła mi małego buziaka w policzek.
- Cześć księżniczko - ucałowałam ją w czółko - Wyspała się moja córeczka? 
- Tat, co tio? - wskazała na róże, którą odłożyłam na poduszkę.
- Od Twojego tatusia - podałam małej kwiatka do powąchania - Pięknie pachnie.
- Pietnie - uśmiechnęła się - Am - wymruczała zeskakując z łóżka - Sibko, am. Tio est bee - wymruczała próbując zdjąć sobie pieluszkę. Zaśmiałam się cicho wstając z łóżka.
- Poczekaj pomogę - kucnęłam przed Niki i pomogłam jej zdjąć pieluszkę, mała już po chwili biegła wyrzucić ją do kosza. Po porannej toalecie, zjedliśmy śniadanie. Dziś padło na naleśniki z jabłkami. 
PÓŹNYM POPOŁUDNIEM. 

Nikola oglądała bajki, a ja siedziałam przy stole ze stertą dokumentów. Wszystko skrupulatnie czytałam i uzupełniałam. Chciałam załatwić to jak najszybciej, cholernie mi na tym zależało. Kontem oka obserwowałam Niki, grzecznie siedziała na kanapie oglądając bambi. Kończyłam uzupełniać papiery, zostało mi do skompletowania kilka papierków i można było wszystko składać. Chowałam wszystko do teczek kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, mała była tak zajęta oglądaniem bajki, że nawet nie zareagowała. Otworzyłam drzwi, przede mną stał sama nie wiem kto to, mnich? ksiądz? 
- Dzień dobry - spojrzałam na niego niecko zaskoczona, w po co mógł do nas przyjść? Co może Góral idzie na księdza i mi o tym nie powiedział?
- Szczęść Boże - odparł, a ja nieco się zmieszałam - Zastałem Miłosza Bachledę?
- Miłosza nie ma, może mogę w czymś pomóc? - chciałam coś dodać, kiedy usłyszałam tupot małych stópek.
- Mami, to to? - spytała Niki stając przy mojej nodze. Widziałam jak na niego patrzy, on też przyglądał nam się uważnie.
- Nie przedstawiłem się, przepraszam. Brat Mateusz Andrzejewski - podał mi dłoń. Uścisnęłam ją - Widzę córeczka Miłosza.
-Tak, tak nasza córeczka-odparłam zaskoczona-Może brat się czegoś napije?
- Jeśli to nie kłopot wody - odparł. Zaprosiłam go do salonu, Nikola pobiegła do kuchni za mną. Mała cały czas pilnowała się mnie. Ja cały czas myślałam, czego on chce. Kolęda w lecie? Podałam mu szklankę z cieczą, on wypił ją powoli. Niki na moich kolanach cały czas przyglądała się mu uważnie, on tylko uśmiechnął się do niej.
- Co brata sprowadza do nas? Wie brat ja nie należę do tej parafii, a po za tym ostatnio mieliśmy tak dużo na głowie, wyjazd zagraniczny i praca - sama nie wiem czemu zaczęłam się mu tłumaczyć. Ten tylko uśmiechnął się delikatnie. W dłoniach trzymał jakąś teczkę - Czy to jakaś akcja duszpasterska? W lato?
- Kolęda w lecie? Nie kochana, nie ja do Miłosza przyszedłem. My mamy taką pewna sprawę. Wybacz póki co to nasza tajemnica - mówił jakoś tak tajemniczo. Ciekawość mnie zżerała, no bo co ich mogło łączyć. Miłosz nie wiem jak wcześniej, ale nie był mocno religijny.
- Mami mami pić -  odezwała się Nikola.
- Już kochanie daje Ci pić. Co chcesz? - zapytałam malutką. Brat Mateusz przyglądał się nam cały czas-zostaniesz tu na chwilkę sama?
- Socek. Mami plosę - uśmiechnęłam się do niej, przeprosiłam go. Nikola usiadła obok niego. Kiedy nalewałam jej soku widziałam jak mała uważnie go słuchała, on opowiadał jej coś - Mami dzienkuję - wymruczała przeskakując na moje kolana, mała dała mi małego buziaka. Dziś była znów wyjątkowo tulaśna.
- Kochasz córkę i ona ciebie, to widać - miał rację, kochałam tą malutką, tak jak jej ojca - Widzę pierścionek na twej dłoni. To dobrze kochacie się, chcecie stworzyć rodzinę. To dobrze, razem przetrwacie wszystko. Życie nie jest łatwe, czasami upadamy, ale trzeba mieć wiarę, że się z tego podniesiemy. A jak ma się kogoś kogo się kocha, który nam pomaga, to przetrwać można wszystko. Bo w życiu miłość jest najważniejsza. Ona daje nam siłę, na lepsze jutro. Wiara i zaufanie, a przede wszystkim miłość, to coś wspaniałego. Los nas czasem doświadcza, ale po burzy wstanie zawsze słońce. Pamiętaj, jeszcze będzie dobrze. Razem jesteście silniejsi- Czułam się trochę jak na kazaniu w kościele. Chciałam już coś powiedzie, ale właśnie wtedy wrócił Miłosz. Widziałam ten ogromny szok w jego oczach, gdy zobaczył tego zakonnika.
- Witaj synu - zakonnik wstał i ruszył w stronę zaskoczonego Miłosza - Wiesz o co chodzi. Czy chcesz abyś my to teraz wyjaśnili czy na osobności?
- Może na osobności - Miłosz był mocno zestresowany. Ucałował nas i przeprosił. Obaj zniknęli w naszej sypialni. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Tajemnice kolejne tajemnice, bałam się, sama nie wiedziałam czego. Naprawdę zaczęły przychodzić mi jakieś głupoty do głowy, ale szybko temu zaprzeczałam. On ma mnie i Niki, nie może zostać księdzem. Nie wiem ile oni tam siedzieli może godzinę, półtorej. 
Miłosz POW. Przeżyłem szok, kiedy ujrzałem go w moim domu. Nie wiedziałem jak zareagować, czy Natalia już wie. Bałem się co będzie, bo jeśli się nie udało. Nie chciałem jej zawieść, a i nawet jej nie powiedziałem nic. Chciałem z tym poczekać, aż wszystko się skończy. Miała taką zszokowaną minę. W sypialni drżącymi rękoma otwierałem teczkę z dokumentami. Czytałem to z niedowierzaniem. Udało się, nasz ślub. Mój i Kasi, cieszyłem się. Mogę zacząć wszystko od początku z Natalią, ale z drugiej strony, kiedyś kochałem Kasię, a teraz.
- Trzeba się cieszyć - odparł siadając obok mnie - Tu masz wszystko opisane. Wasz związek został unieważniony.
- Nikola i tak zawsze będzie nas łączyć, ale ona nawet jej nie chce - westchnąłem - Wie brat, ona wyceniła ją na 150 tysięcy - wyrzuciłem to z siebie.
- Miłoszu, przykro mi, ale masz teraz kobietę którą kochasz i córkę. Z nimi twórz rodzinę, o przeszłości zapomnij. Kasia ja wiem, ale będę modlił się za nią - uścisnął moje ramie - No ale teraz to inne papiery szykuj synu.
- Jakie? - zdziwiłem się - Ale przecież to chyba już po?
- To to tak. No te potrzebne do sakramentu. Są wiesz nauki i zaświadczenie o kursie przedmałżeńskim, akty chrztu, świadkowie....
- Jak naj szybciej. Nie ma co czekać. Kochacie się, przetrwaliście waszą tragedię. Wyszliście z tego silniejsi i mocniejsi. Macie dziecko. Nie ma na co czekać - miał rację kochałem ją i bez papierka, ale racja chcę ją mieć na zawsze przy sobie - No i w papierach też powinno się wszystko zgadzać.
Natalia POW. Wreszcie wyszli, brat Mateusz pożegnał się z nami. Nikoli wręczył kolorowy obrazek z Aniołem Stróżem, a ona bardzo grzecznie mu podziękowała. Nie mogła napatrzeć się, na malunek. A Miłoszowi zaczął coś mówić o jakiś dokumentach i szale przygotowań i a by pamiętał o tych papierach. Sama nie wiele z tego rozumiałam. Gdy tylko Miłosz zamknął za nim drzwi, usiadł na kanapie. W dłoniach trzymał teczkę, kazał mi przy sobie usiąść. Podał mi dokumenty, a ja patrzyłam jak zaczarowana.
- Co to? Miłosz czy to znaczy? Dlaczego? - zalałam go morzem pytań, on ujął mą dłoń.
- Mnie i jej już nic nie łączy. No Nikola, ale ona sama z niej zrezygnowała i tego nie zmienimy. Kocham Cię, Ciebie i Nikolę. Chcę abyśmy stworzyli rodzinę, już ją tworzymy - ucałował moje dłonie.
- Ale kiedy? Jak? Jesteś tego pewny? Nie pożałujesz tego? - byłam w szoku, on zrobił to dla mnie. Kochałam go i cieszyłam się tak cholernie kochana i szczęśliwa.
- Jestem, jestem nie bój się. Tamto to przeszłość. Nigdy nie pożałuję. a jak, tata. Tata mnie poznał z nim. Wtedy, gdy myślałem, że z mamą coś, a on mnie poznał z nim. Rozmawialiśmy, a potem spojrzałem na was i byłem pewny. Tak cholernie pewny tego - przytulił mnie mocno do siebie - Przepraszam, że nie powiedziałem wcześniej, ale różnie bywa. Ale teraz to możemy nawet zaraz lecieć do kościoła. Będziesz najpiękniejszą panną młodą na świecie.
- Wariat - zaśmiałam się - Zaraz to ci tak szybko nie dadzą to raz. Papiery. A po za tym skąd wiesz, że chce? - udałam poważną.
- Ej Misia. Nie ja. Nie możesz. Proszę - zaczął panikować, a nie wytrzymałam i złączyłam nasze usta. A Nikola tylko westchnęła jak na nas spojrzała. Szybko wskoczyło między nas nasze malutkie szczęście.
*
Obudziłam się w jego ramionach, byłam szczęśliwa, cholernie szczęśliwa. Dalej nie mogłam uwierzyć w to, że zrobił to dla mnie. Dziś mieliśmy nockę, ja wracałam na patrol z Aśka. Nie mówiłam jej jeszcze o naszych zaręczynach chciałam poczekać, powiedzieć osobiście. Siedzieliśmy z Miłoszem przy obiedzie, gdzieś w tle grał telewizor. Wiadomości właśnie w przelocie podali, że we Wrocławiu padła główna wygrana w totka
- No to zapowiada się dziś noc pełna wrażeń - Zaśmiałam się, on spojrzał na mnie zdziwiony - Obstawiam, że facet uciekł z kasą, a rodzinka zacznie się "martwić" i zaczną się poszukiwania - Zaśmiałam się siadając przy stole z kubkiem gorącej kawę.
- No tak dziś mija 48 godzin od wygranej - zaśmiał się razem ze mną - Szczęściarz z niego, albo niej.
- Bardzo szybko dawno niewidziana rodzinka się do niego odezwie - westkneła.
- O tak i te problemy. Wujek drugi dzień nie odbiera telefonu. Coś na pewno się stało musicie to sprawdzić.
- Zaraz to się coś stanie, ale nam bo jak tak dalej pójdzie to się spóźnimy - musnęłam go w policzek i szybko wstałam z musieliśmy jeszcze wziąść prysznic, nakarmić Niki. A czas biegł coraz szybciej. Nie myliliśmy się już na początku służby z Aśka przyjęliśmy zgłoszenie bo wujek nie odbiera telefonu przez 2 dni, a wujek to starszy człowiek i pewnie biedak zasłabł czy nie daj Bóg cis gorszego. Oczywiście służba to służba każde zgłoszenie trzeba sprawdzić. Na miejscu okazało się, że wujek ma z 90 lat rodziny która zgłosiła jego zaginięcie nie widziała go z 10 lat, numer telefonu na który dzwonili został zmieniony i już dawno. Ta służba była wyjątkowo męcząca. Poza jeszcze dwoma zgłoszeniami o zaginięciu krewnych był istny Sajgon u Miłosza podobnie. Nawet nie udało nam się zgrać przerwami. Tyle co mały buziak gdzieś w przelocie.
-  W końcu koniec - odparła Asia opadając na krzesło.
- No wyjątkowo ciężką ta nocka - westknełam - Ciekawe czy prawdziwy zwycięzca gdzieś się zaszył.
 - Pewnie tak bo jak inaczej - zaśmiała się - A ty co byś zrobiła z taką kasą?
- Pewnie na początek podzieliła bym się z siostrą. Wysłała bym tatę na jakieś wakacje, całe życie pracuje delegacje to tamto. A potem hmmm nie wiem może jakiś dom kupilibyśmy z Miłoszem - zastanawiałam się jak powiedzieć Asi o naszych zaręczynach przecież nie było kiedy do tej pory. Chciałam ja zaskoczyć - Na pewno odłożylibyśmy coś dla Niki na konto, nie wiem na szkołę, spełnianie marzeń lepszy start po prostu.
- A ty? Kochana Tobie też coś się należy.
- Mi wystarczy, że moja córeczka będzie miała zapewniona przyszłość - uśmiechnęłam się - A no i myślę, że taka kasa zdecydowanie ułatwiła by nam ta cała organizację - Zielińska spojrzała na mnie zaskoczona. Nie powiedziałam nic tylko pokazałam na pierścionek. Asia, aż pisnęła z radości.

- Gratuluję - przytuliła mnie mocno - Kiedy jak ? Czemu ja nic o tym nie wiem! - oburzyła się lekko.
- Dwa dni temu, na dach. Nie chciałam tak przez telefon. A od rana sana wiesz co było.
- No dobra wybaczam Ci - zaśmiała się - Pokazuj - wzięła moja dłoń w celu obejrzenia z bliska pierścionka. 
Z Miłoszem byliśmy padnięci, jego służba też była wyjątkowo męcząca tak jak moja.
- Cześć/Cześć - Matylda przywitała się z nami od razu jak tylko weszliśmy - Chcecie kawy? 
- Dzięki siostra, ale ja skorzystam z tego że Niki śpi. Przepraszam, ale padam - uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Jasne, leć odpocznij - musnęła mój policzek - A Ty szwagier? - spytała kiedy znikałam w łazience.
Minęło może 10 minut kiedy wychodziłam spod prysznica, a drzwi do łazienki się otworzyły.
- Matylda poszła? - spytałam owijając się ręcznikiem.
- Tak poszła, Niki poszła późno spać więc pewnie pośpi jeszcze trochę. Leć spać, ja zaraz do Ciebie przyjdę - musnął moje usta wchodząc pod prysznic. Ledwo przyłożyłam głowę do poduszki, a zasnęłam. 
- Mami! Tati! wstawać - poczułam jak ktoś dość mocno mnie szturcha. Czułam jak ktoś mocno wtula się we mnie, otworzyłam oczy Niki stała nad nami patrząc wyczekująco.
- Cześć księżniczko - pociągnęłam ja w swoje ramiona, już po chwili leżeliśmy w trójkę, oczywiście Niki po środku - Wyspała się?
- Tat! Tati! - zaśmiała się wkładając mu palca do oka, to wystarczyło żeby się obudził. 
- Dzień dobry - uśmiechnął się muskając moje usta - A kto to mnie budzi - zaśmiał się łaskocząc Niki. 
- Am, estem giodnia - wymruczała tuląc się do nas. 
- Zjemy śniadanko i pójdę na jakieś zakupy - odparł głaszcząc Niki po główce - Dziś to tylko jajo i nic więcej - zaśmiał się.
- Tat jajo - krzyknęła uradowana.
Po szybkim śniadaniu Miłosz poszedł na zakupy, ja zostałam z Niki. Mała od razu zaciągnęła mnie do układania klocków, mówiąc że się stęskniła. Bawiliśmy się już jakiś czas, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. 

Nigdy nie puszczę Twojej dłoniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz