2 tygodnie później.
Natalia POW. Nawet sama nie wiem kiedy mina nam Sylwester i Nowy rok. Nie robiliśmy go może dużego, czeka nas przecież inna impreza. Zwykła domówka, w gronie rodziny i przyjaciół i oczywiście dzieciaki. Coraz bliżej nasz ślub, a wcześniej urodzinki Nikoli. W tym roku jej tata będzie wreszcie z nami. Tego dnia nasz patrol z Aśka właśnie się kończył, już miałyśmy zjeżdżać na bazę. Zawibrował mój telefon, dzwoniła Magda. Tchnęło mnie przeczucie, że dzieje się z nią coś złego. Nie myliłam się.
- Magda spokojnie ... spokojnie ... bardzo dobija się? ... zrobił wam coś? ... wytrzymasz? ... tak, tak na sygnale ... nie przepraszaj...nie .... już jedziemy. Już trzymaj się tam ... zabarykaduj się tam Magda - rzuciłam rozłączając się, nie musiałam nic mówić Asia doskonale wiedziała co się dzieje. Już kierowała nas w stronę domu Magdy. Jej były kolejny raz nachodził ją, podobno pchnął ją i upadła, ale osłoniła brzuch. Jednak martwiłam się o nich. Na bombach podjechałyśmy pod jej dom, koleś jak tylko nas zobaczył dał nogę. Aśka pobiegła za nim, a ja udałam się do Magdy. Z daleka widziałam, że coś się z nią dzieje. Zawsze wiedziała, że powinna przeczekać, aż zapukam, a dziś, dopiero po chwili zobaczyłam mokrą plamę ku jej nóg. Odeszły jej wody, ciężko oddychała. Trzymała się za brzuch, bardzo ją bolało.
- Pani aspirant ... ja rodzę ... ja rodzę ... mój synek ... co robić? - wydukała przerażona. Złapałam ją pod ręce i zaprowadziłam do domu, położyłam na kanapie.
- Spokojnie Madziu, spokojnie pomoc w drodze - wezwałam na radio karetkę, miała nie długo przyjechać, ale w mieście był jakiś okropny wypadek i te drogi dojazdowe tu. Aśka wpadła jak burza do domu, koleś miła chwilowo szczęście, uciekł. Jeszcze go dorwę.
- Asia ona rodzi. Musimy odebrać ten poród. Idzie szybko - Aśka była przerażona, nie mniej niż ja, ale udawałam twardą.
- Natalia, ale jak? Jak wyobrażasz to sobie? - Asia starała się nie panikować, ale cała się trzęsła.
- Tam ... tam jest moja torba do szpitala - Magda wskazała dłonią na szafę, Aśka wyjęła pakunek z niej - Boję się, pić - podałam jej wodę z torby, gładziłam po mokrym od potu czole. Karetka nie nadjeżdżała. Magda powoli traciła siły.
- Magda posłuchaj mnie będzie dobrze. Przyj jak Ci powiem ok? - sama nie wiedziałam czy dobrze robię, ale co nie co czytałam. Pamiętałam jak rodziłam Jasia, w duchu modliłam się, aby dziecko przeżyło, aby całe urodziło się. Magda musi je przytulić, ucałować, ukołysać. Musi. Już nie wiem ile czasu mięło. Magda dzielnie walczyła. Bałam się, bo nie mówiłam nic, ale ona za dużo krwi traciła. To nie było normalne.
- Aśka gdzie ta karetka? - rzuciłam do Aśki - Niech się pośpieszą. Maluch już jest prawie na świecie. Widzę główkę.
- Już jadą, już. Magda jesteś dzielna - Magda nic nie odpowiedziała tylko mocno ścisnęła Zatońską za rękę, aż ta syknęła cicho. Jakieś dziesięć minut później Magda urodziła. Była tak cholernie zmęczona i ta krew. Podałam jej synka na ręce, momentalnie wszystko zapomniała. Była taka szczęśliwa. Ucałowała małego w główkę, był taki śliczny. Moje oczy zaszkliły się, moja patrolowa partnerka tylko przytuliła mnie mocno.
- Bohaterka, Miłosz będzie dumny i córeczka - zaśmiała się ściskając mnie. Ja tylko patrzyłam na Magdę z malutkim.
-Syneczku...jesteś. Tu mama kocham Cię, zawsze i na zawsze. Witaj na świecie. Wiesz czego chcę dla Cebie? Abyś był zawsze szczęśliwy i byś był dobrym człowiekiem. Jak te ciocie, które nam pomogły - wyszeptała do niego. Po chwili do domu wpadli ratownicy, a Magda niespodziewanie zemdlała. Jeden z ratowników wyprosił nas z domu, oczywiście uprzednio wgapiał się w moje oczy. Mnie to nie obchodził, szepnęłam tylko, żeby ratowali ich. Ratownicy zabrali matkę i dziecko, do miejskiego. Dopiero wtedy zauważyłam, że Miłosz dzwonił do mnie kilka razy. Oddzwoniłam, aby przyjechał do szpitala. Chyba się przestraszył, ale obiecał być tam szybko jak będzie mógł. Jak najszybciej zdałam mundur i ruszyłam do szpitala. Może się to komuś dziwnie, ale martwiłam się o nich. Magda nie miała nikogo. W szpitalu czekałam na Miłosza, miał dojechać, ale wiadomo praca. Niby powinna drogówka, ale i ich oddelegowali do tego wypadku na mieście. W między czasie szukałam jakiegoś lekarza, niestety nikogo nie było.
- Szuka Pani kogoś? A to Pani teraz poznaję. Bohaterka odebrała poród - przede mną stał wysoki ratownik medyczny, ten sam który wgapiała się w moje oczy.
- Żadna tam bohaterka, chcę dowiedzieć się ,co z tą młodą dziewczyną i jej dzieckiem - z daleka czułam co to za typ podrywacz. Ten tylko suszył zęby.
- Może pójdziemy na kawę? Pani aspirant?-wiedziałam. Czułam, że zacznie swoje. Nie miałam ochoty na gadki szmatki z nim - A matka niestety jest w śpiączce, dziecko zdrowe.
- Magda, oh i co teraz będzie? - miałam mieszane uczucia. Z jednej strony martwiłam się o nią, z drugiej jej synek był zdrowy.
- Arek Papkin. Co z tą kawą? - ten dalej swoje. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale usłyszałam szybkie kroki. Miłosz biegł w naszą stronę.
- Miśka jesteś cała - Miłosz musnął mój policzek i przytulił mnie do siebie. Arek patrzył na nas jak zaczarowany.
- A to mój mąż. Przepraszam pana i dziękuję za pomoc. Nie skorzystam z propozycji - rzuciłam w jego stronę. Pod rękę z Miłoszem odeszliśmy kawałek, tamten zbierał szczękę z podłogi, nie lubię takich nachalnych typków. Wtuliłam się w Miłosza, ten objął mnie ramieniem. Musiałam mu wszystko opowiedzieć, wszystko co się stało. Opowiedziałam Miłoszowi o tym co się stało, o Magdzie i jej synku. Chciałam ich zobaczyć, całe szczęście udało mi się przekonać pielęgniarki. Jej synek był na badaniach i póki co nie mogłam do niego wejść. Więc poszliśmy do Magdy, Góral stwierdził, że poczeka przed salą. Niepewnie weszłam, czuła jak łzy napływają mi do oczu, ona leżała tam taka bezbronna.
- Masz pięknego synka - usiadłam obok niej głaskałam, ja po dłoni - Obiecuję Ci, że nie powiem nikomu kto jest jego ojcem. Udam, że nic nie wiem o nim. Będzie bezpieczny, a Ty jak tylko się obudzisz zdecydujesz, co dalej. Na mnie możesz liczyć, zawsze. Na mnie i mojego męża - Pogłaskałam ja po głowie - Odpoczywaj teraz pójdę zobaczyć co u niego. Tu wam nic nie grozi - Ucałowałam ja w czoło i wyszłam. Przed salą stał Miłosz. Od razu wtuliłam się w niego, sama nie wiem czemu tak zależało mi na niej na jej synku. Może gdzieś w głębi duszy odnalazłam w niej siebie. Bo kto wie, jak by to się skończyło, jak bym nie przerwała tego między mną a Łukaszem, gdybym się nie rozwiodła.
- Chodź zobaczymy co u jej synka - oderwałam się od niego patrząc mu w oczy. On tylko pocałował mnie w czoło i obiął w pasie, już po chwili szliśmy do sali noworodków. Tym razem Miłosz wszedł ze mną, położna wypytywała nas czy wiemy coś o rodzinie Magdy, o ojcu małego. Co do niego skłamała, w końcu obiecałam, że jej synek będzie bezpieczny. Skłamałam, że mówiła, że nie wie kto jest ojcem. Mój narzeczony obiecał znaleźć rodzinę Magdy skontaktować się z nią.
- Proszę może chce Pani go potrzymać? - zwróciła się do mnie, nieśmiało kiwnęłam głową na tak. A ona już po chwili dała mi małego na ręce. Był taki malutki, kruszynka - Zaraz wrócę, proszę zostać - zanim cokolwiek powiedziałam jej już nie było. Poczułam jak Miłosz obejmuje mnie od tyłu i całuje w policzek.
- Moja bohaterka, byłaś ... byłyście takie dzielne - wyszeptał wtulony we mnie.
- Jest taki malutki - wyszeptałam, a po moim policzku spłynęła łza. On jak by to wyczuł odwrócił mnie do siebie i szybko ją otarł - A co jeśli, on się dowie .... co jeśli ona ... - spojrzałam na niego przerażona.
- Wszystko się ułoży zobaczysz - złożył pocałunek na moim czole - Magda z tego wyjdzie, a my jej jakoś potem pomożemy - uśmiechnął się głaskając małego po główce. Na razie niech nikt nie wie, kto jest jego ojcem. Jeszcze mógł by go zabrać zanim ona się obudzi - był taki opanowany, taki rozważny.
- Masz rację musi być dobrze - poparłam go, a on bez słowa wtulił nas w siebie. Do Magdy przychodzę codziennie, odwiedzam ją i jej malucha. Miłosz szuka jej rodziny, ja sama nie wiem co myśleć. Wcześniej jej nie pomagali, sama musiała sobie radzić, ale ma on rację kiedy twierdzi, że to zawsze rodzina. Ma ona prawo wiedzieć. Miłosz obiecał, że sprawdzimy ją dokładnie. Przychodzę tu codziennie mimo, że zbliża się nasz ślub i urodziny Nikoli, a Matylda szykuje imprezę dla siostrzenicy. Magda jest dalej w śpiączce, komplikacje po porodowe. Lekarz zapewniał mnie, że wszystko robiłam prawidłowo, ale doszły niespodziewane komplikację. U Magdy wykryto ukrytą wadę serca, wcześniej nie badała się regularnie i do tego ciężki poród. Lekarze utrzymują ją w śpiączce farmakologicznej. Jej synek rozwija się prawidłowo, mały jest malutki, ale pełen energii. Nie mogę się nim na cieszyć. Czekam na dzień w którym Magda poczuje się lepiej i weźmie go na ręce. Da mu wreszcie imię, dla mnie to taki mały aniołek, książę. Dal niej będzie całym światem, jak Nikola dla mnie i Jaś. Wtedy z Miłoszem pomożemy jej w leczeniu i opiece nad małym. Pozwalają mi ją odwiedzać, ponieważ nie ma nikogo innego, a dla mnie i tak stała się już kimś ważnym. Jest dla mnie jak córka, jak przyjaciółka której chcę od serca pomóc.

CZYTASZ
Nigdy nie puszczę Twojej dłoni
Short StoryOpowieść autorstwa mojego i @Margaret2626. Miłosz i Natalia pracują ze sobą juz jakiś czas, są zgranym zespołem. Ale czy taka znajomość przetrwa, kiedy jedno z nich skrywa tajemnice, tajemnice które wpakują go w kłopoty, czy ta relacja ma szanse prz...