Cz.9

286 12 2
                                    

Natalia POW. Kilkanaście chwil później byłam już pod więzieniem. W środku starałam się trzymać, nie pokazywać tego ile to mnie kosztuje. Dopiero kiedy wsiadłam do samochodu, nie wytrzymałam moim ciałem wstrząsnął szlocht. Ten ból był tak cholernie silny, nie potrafiłam się opanować, płakałam, wyłam krzyczałam, czułam jak się cała trzęsę. Jego dotyk, to jak mnie przytulał, do tego ten pocałunek. Wiedziałam, że to tylko gra, gra przed nimi wszystkimi, strażnikiem, naczelnikiem. Mimo wszystko cały czas czułam smak jego ust na swoich, palcem przejechałam po swoich ustach, przed oczami miałam jego twarz. Z moich ust wydobył się, jeszcze głośniejszy szloch, nie potrafiłam się uspokoić. Minęło kilkanaście minut zanim byłam wstanie prowadzić, odpaliłam silnik i ruszyłam do Aśki, miałam nadzieję, że chociaż Niki trzyma się lepiej. Niecałą godzinę później byłam pod blokiem Zatońskiej. Nie chciałam, żeby widziała, że coś jest nie tak. Zapukałam, otworzyła mi niemal po chwili.
- Już po? - pociągnęła mnie za rękę do środka - I jak? - chciałam już jej coś powiedzieć, kiedy z pokoju wybiegła Niki.
- Cio! Cio! - krzyczała wybiegając z pokoju, już po chwili wtuliła się w moje nogi.
- Już jestem księżniczko - pogłaskałam ją po główce - Poczekaj rozbiorę się - uśmiechnęłam się słabo. Szybko zdjęłam kurtkę i wzięłam ją na ręce.
- Cio - spojrzała na mnie smutno - Te byiaś? - patrzyła mi w oczy, jej wzrok mnie hipnotyzował.
- Musiałam coś załatwić aniołku - pogłaskałam ją po główce, całując w czółko - Pobawisz się jeszcze chwilkę, a potem wrócimy do domku? - ona tylko pokiwała główką.
- A tata? - spytała trzymając dłoń na moim policzku - Gde? - czułam jak łzy ponownie cisną mi się do oczu.
- Tata - zawahałam się chwilę - Twój tatuś musiał wyjechać, ale niedługo wróci - pogłaskałam ją po główce - Zostaniesz ze mną dopóki nie wróci, dobrze? - Ona tylko kiwnęła główką, niby zrozumiała, ale wiedziałam, że to chwilowe. Jutro na pewno zapyta o niego ponownie, o ile nie zrobi tego dzisiaj. Postawiłam ją na ziemi, ona szybko zniknęła w pokoju.
 - Chodź - Aśka złapała moją dłoń - Musimy pogadać.
- O czym? - nie miałam ochoty na jakiekolwiek rozmowy.
-  O was. Zapytam wprost. Co czujesz do niego? - osłupiałam, odwróciłam wzrok - Ej nie odwracaj głowy.
- Aśka przyjaźń. Tylko - westchnęłam. Zielińska ujęła moją dłoń.
- Tylko? Jesteś pewna, bo nie wydaje mi się. Kochasz go?- pytała drążyła.
- Nie wiem, nie wiem. Ja już nic nie wiem. I tak i nie. Dziś to była gra, ale jak mnie pocałował odleciałam - zaszlochałam, Aśka mocno tuliła mnie.
- Natalia. Czułam to - zaśmiała się lekko.
- Asia, co z tego. Ale on nie. Nie wiem co czuje. Jeszcze tam i ta jego była żona, mam wrażenie, że nas śledzi. Wtedy jaka byliśmy na sankach w trójkę i wczoraj  - załkałam.
 - Walcz o niego. Nie bój się walcz. Jak to śledzi - dodała po chwili.
- Aśka, ale jak? - patrzyłam na nią, nie wiedziałam co powiedzieć. Miałam kompletny mętlik w głowie - Nie ważne, może mam już paranoje.
 - Cio. Do domu - Niki wypadła z pokoju po raz drugi. Wtuliła się w moje nogi - Cho! - szybko otarłam łzy, Kucnęłam przed nią.
 - Już idziemy, leć spakuj plecaczek - Niki kiwnęła główka i pobiegła do pokoju, tyle dobrego, że na chwilę zostawia smoczek.
- Chyba już wiesz jak - Zaśmiała się kiedy Nikola wybiegła - Może to nie do końca czysta gra, ale już dawno w nią grasz - spojrzała na mnie, a ja zastanawiam się czy nie ma racji. Już po chwili Nikola wróciła z plecaczkiem. Pożegnaliśmy się z Aśka i wróciliśmy do domu. W duchu modliłam się, żeby Niki nie pytała o tatę.
- Księżniczko może pójdziemy na saneczki co Ty na to? - spojrzałam na nią kiedy staliśmy na światłach.
- Tat! Siu! - klasnęła w rączki - Siu! - uśmiechnęła się do mnie.
- To jedziemy po saneczki - uśmiechnęłam się do niej ruszając. 10 minut później wysadzałam Niki z samochodu. Mała grzecznie stała, czekając aż wyjmę torbę.
- Dzień dobry - usłyszałam nagle, kobieta się do mnie uśmiechnęła. Poznałam ją była sąsiadką Miłosza.
- Doby - mała odpowiedziała zanim ja zdążyłam.
- Dzień dobry - odparłam zamykając bagażnik.
- Pani jest ...? - spojrzała na mnie zaciekawiona, Niki już ruszyła przede mną.
- Natalia Wieczorek, jestem przyjaciółką Miłosza .
- O właśnie, Pana Miłosza nie widziałam od wczoraj, coś się stało? - pytała przenikliwie.
- Musiał wyjechać, sprawy służbowe. Zajmuje się Nikolą póki nie wróci - odparłam pomijając niektóre rzeczy.
- Dziwne, syn zna Pana Miłosza. Niki czasem bawi się z moją wnuczką. Kamilek mówił, że Miłosz bardzo kocha córkę i nie ufa nikomu jeśli chodzi o malutką. No chyba, że rodzinie. Dziwne, że dziadkowie - nagle usłyszeliśmy płacz. Niki upadła biegnąc w moją stronę.
- Przepraszam - rzuciłam w jej stronę. Odstawiłam torbę i podbiegłam do małej. Podniosłam ją stawiając na nóżki.
- Kuku - mówiła łkając - Kuku, cio - łkała, po jej policzkach płynęły łezki.
- Już cii. Daj pocałuję nie będzie boleć - wzięłam jej rączkę i pocałowałam.
- Tolanto też - wyszeptała, pocałowałam jej kolanko, a ona wtuliła się we mnie. Przytuliłam ją mocno biorąc na rączki.
- Już chyba rozumiem - usłyszałam od kobiety, podniosłam się, podała mi torbę - Powierzył swój największy skarb odpowiedniej osobie.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się do niej.
- Siu, siu. Cio. sybo - mówiła ocierając łezki, jej rączki oplatały moją szyje.
- Już księżniczko - szepnęłam całując ją we włoski - Przepraszam, ale musimy iść. Idziemy na sanki.
- Tak, tak. Do widzenia - pogłaskała ją po główce - Pa Niki.
- Pa - Pomachała jej. Pożegnałam się z kobietą i ruszyłam z małą na górę. W domu szybko przebrałam małą w kombinezon, zgarnęłam sanki i wyszłam z Niki z domu. Pojechaliśmy na tą górkę, co byliśmy ostatnio. Jak tylko wysadziłam mała z auta, ta pobiegła przed siebie.
- Niki, bo znowu będzie bach i kuku - krzyknęłam za nią. Momentalnie się zatrzymała. Czekając na mnie, już po chwili do niej podeszłam - Daj rączkę ślisko tu - mała od razu chwyciła moją rękę. Ruszyliśmy na górkę, mała szła grzecznie przy mnie. W pewnym momencie miałam wrażenie, że widzę tą kobietę ... Jego byłą żonę - Księżniczko - kucnęłam przed nią - Dziś będziemy zjeżdżać tylko razem dobrze? - wolałam jej nie zostawiać samej nawet na chwilę, bałam się, że ta kobieta może ją zabrać, jeśli choć na chwilę spuszczę ją z oczu - Dobrze kochanie?
- Doba - kiwnęła główką - To choc, cio siu - złapała moją rączkę i pociągnęła w stronę górki.
- Poczekaj poczekaj - zaśmiałam się, łapiąc ją na rączki. Posadziłam ją na sankach - Pojedziemy sobie, co ty na to - pogłaskałam ją po policzku, ona lekko się zaśmiała. Już po chwili ciągnęłam ją na sankach pod górkę, Niki tak bardzo się śmiała. Choć przez chwilę zapomniała o Miłoszu, o tym że go nie ma. Zjeździliśmy z Niki, na sankach, lepiliśmy bałwana, porzucałyśmy się śniegiem. Zrobiłam małej kilka zdjęć, miały być dla Miłosza, w końcu obiecałam mu przynieść zdjęcia jego córki. Cały czas czułam na sobie wzrok tej kobiety, bałam się, ale nie mogłam pozwolić, żeby Niki wyczuła mój strach. Bawiliśmy się dobre 2-3 godziny. Niki była szczęśliwa, ale i zmęczona.
- To co maleńka, jedziemy teraz na obiadek? - spytałam sadzając ją na sankach i okrywając kocem. Nikola tylko kiwnęła głową. Zabrałam ją do pobliskiej restauracji, mała była zmarznięta, ja tak samo. Zajęłyśmy jeden stolik trochę dalej wejścia, nie chciałam, żeby siedziała blisko przeciągu, ledwo usiadłyśmy, a do środka weszła ona ... Kaśka, myślała, że jestem ślepa? głupią? że nie zorientuje się, że mnie śledzi? "Była, żona Miłosza nas śledzi ... Była z nami w parku Tałpy, teraz jest z nami w tej restauracji blisko parku" wystukałam szybko do Nowaka.
- To co jemy? - uśmiechnęłam się zostawiając telefon - Co powiesz na hmmm Fryteczki i nuggetsy? - zaproponowałam z dziecięcego menu.
- Tat! Am, am. Socek tes.
- Mogę już przyjąć zmówienie? - kelnerka stanęła obok nas, kątem oka widziałam, że Kaśka siedzi dość blisko nas.
- Tak, poproszę, shoarme i do tego cole - mówiłam patrząc w menu dla dorosłych.
- Łagodna? - kiwnełam głowa na tak - A dla córeczki? - spytała patrząc na Niki, mała już ssała swój smoczek.
- Dla córeczki - powiedziałam ciut głośniej, tak żeby Kaśka mnie usłyszała - poproszę frytki i nuggetsy.
- Coś do picia?
- Kochanie Twój ulubiony soczek? - spytałam, a ona tylko zaśmiała się kiwając główką, na tak - W takim razie soczek pomarańczowy, a i na sam początek poprosimy herbatę byłyśmy na saneczkach i trochę zmarzłyśmy - uśmiechnęłam się, a zanim się zorientowałam Niki wdrapała się na moje kolana wtulając się we mnie, oparła główkę na mojej piersi, jedną rączką objęła mnie w pół, drugą położyła na mojej piersi.
- Oczywiście już podaje - uśmiechnęła się do nas, Niki ssała swój smoczek, mrucząc coś pod nosem - Śliczna córeczka - rzuciła zanim odeszła.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się całując Niki we włoski. Niki kończyła już jeść, właśnie brała swój smoczek, niestety go upuściła.
- Bum - powiedziała smutno - Daj, plope - Miałam się już schylić, kiedy to właśnie ona przechodziła obok. Podniosła go podając Niki, ta patrzyła na nią tak niepewnie.
- Proszę, chyba upuściłaś - starałam się zachować spokój, ale w głębi duszy nie nawiedziłam jej. Nie chciałam pozwolić, żeby chodź na chwilę zbliżyła się do malutkiej. Niki niepewnie wyciągnęła rączkę wtulając się we mnie, obijałam ją ramieniem.
- Dentuje - powiedziała cichutko, podając mi smoczek. Mała doskonale wiedziała, że smoczka z ziemi nie bierze się do buzi tak od razu - Ma, budne - podała mi go, pogłaskałam ją po główce.
- Mądrą ma Pani córeczkę - powiedziała patrząc na mnie - Tatuś pewnie dumny. Gdzie masz tatusia malutka?
- Brum, brum. Dialeko - odparła ssając smoczka, którego przed chwilą, przelałam wodą na herbatę.
 - Wyjechał służbowo - odparłam po Nikoli - Przepraszam, ale musimy iść do łazienki - odparłam biorąco malutką na ręce. Ta kobiete była, nawet nie wiem jak to określić, myślała, że nie wiem kim jest, że jej nie rozpoznałam 
KOLEJNEGO DNIA.
Natalia POW. Wstałam wcześniej niż zwykle, Niki oczywiście wieczorem płakała za tatusiem, z ogromnym trudem ja uśpiłam. Mała od rana była markotna, w końcu zasnęliśmy grubo po północy, nawet nie wiem czy nie było już koło pierwszej.
- Ciocia Kinga Cię odbierze dobrze? - mówiłam kiedy rozbierałam Niki w szatni - A wieczorem zajmiemy się urodzinkami - Niki tylko klasnęła w rączki, pogłaskałam ją po policzku, oczywiście od kąd wstała nie rozstawała się ze smoczkiem.
- Przepraszam, a Pani? - zaczepiła mnie jakaś kobieta, domyśliłam się, że jest jedną z opiekunek.- Natalia Wieczorek - podałam jej jedną dłoń, drugą trzymałam Niki za rączkę - Jestem przyjaciółką taty Nikoli, Miłosz musiał pilnie wyjechać. Sprawy służbowe, do czasu opiekuję się Niki - wyjaśniłam.
- Rozumiem, upoważnienie do odbioru ma Pani? - cholera wiedziałam, że o czymś zapomniałam.- Jasne, dziś Nikole odbierze jej opiekunka. Trochę za późno wstaliśmy no i niestety zapomniałam, jutro weźmiemy.
- No dobrze, tylko proszę pamiętać. To chodź Niki do grupy - złapała ją za rączkę. - Bądź grzeczna księżniczko - kucnęłam przed nią, całując ją w policzek. Ona tylko kiwnęła główką, oplatając moją szyje rączkami. Zostawiłam młodą w żłobu, a sama pojechałam na komendę. Wpadłam do pokoju oczywiście spóźniona, już miałam iść się przebrać kiedy do pokoju wpadł Nowak.
- 5 minut i jestem gotowa - rzuciłam - Wiem, wiem. Spóźniłam się, ale Niki do żłobka.
- Natalia poczekaj - zamknął drzwi - Jesteś pewna, że Kaśka. Była żona Miłosza, was śledziła?
- Tak - kiwnełam głową - Na 100 procent, wtedy na sankach, potem pod blokiem, wczoraj tak samo. Jacek na milion procent to była ona. U Miłosz przypadkiem widziałam jej zdjęcie, poznałam ją. Jacek ona wczoraj do nas podeszła, zagadała do Niki pytała o tatusia - bałam się o Nikole, tak cholernie się bałam, że może ją skrzywdzić
- Jest jeden sposób, tylko nie wiem co na to Miłosz ...


Nigdy nie puszczę Twojej dłoniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz