Cz. 36

242 12 0
                                    

KILKA GODZIN WCZEŚNEJ RODZINNY DOM MIŁOSZA. 

Miłosz POW. Do Czarciej jechałem jak na złamanie karku, tata przywitał mnie od razu jak tylko parkowałem, nie miałem pojęcia o co chodzi. Wydawał się być taki spokojny i opanowany. Chciałem wejść do domu, ale ten zatrzymał mnie i zaciągnął do lasku koło domu.
- Tato, o co chodzi? - dopytałem po raz kolejny - Co z mamą?
- Z mamą wszystko dobrze, na dwa dni do cioci Heli pojechała - odparł od tak.
- Ja tu jadę na złamanie karku, bo myślę, że coś mamą a Ty mówisz, że jest u cioci Heli?! Tato Nikola jest chora, a ja tutaj - byłem na niego zły. Nie poznawałem go - Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi?
- Już zaraz się dowiesz, a Niki samą nie zostawiłeś jak się domyślam. Została z Natalią, więc jest w najlepszych rękach - poklepał mnie po ramieniu. Właśnie wtedy przed nami ujrzałem mężczyznę, ba duchownego.
- Synu poznaj to brat Mateusz, z franciszkanów - powiedział, a ja zszokowany przedstawiłem mu się - Trochę z bratem rozmawiałem o Twojej sytuacji i chyba może Ci pomóc.
- O mojej sytuacji? Możesz mi wyjaśnić po co ściągasz mnie do domu, kiedy mówiłem Ci, że Nikola chora?
- No właśnie to dotyczy poniekąd i Nikusi no i Natalii - mówił, a ja patrzyłem na niego jak i na wariata - No nie patrz tak na mnie, na pewno kiedyś będziecie chcieli się pobrać - wypalił, a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć - brat Mateusz powiedział, że jest gotowy Ci pomóc, pomoże Ci uzyskać rozwód kościelny. Natusia by tak pięknie wyglądała w białej sukni.
- Słucham? - wydukałem zszokowany - Tato wiesz, że Natalia jest po rozwodzie - wydukałem, a on mało nie padł na zawał - Tyle, że ślub był tylko cywilny Łukasz, jej były mąż nie chce chciał kościelnego. Tata ma więcej szczęścia niż rozumu, ale ... - sam do końca nie wiedziałem co mam powiedzieć - Ja i Natalia ... to jest dość świeże, kocham ją ale ja nie wiem czy nam wyjdzie ... chciałbym, ale ...
- Ale ja jestem pewny. Wyjdzie wyjdzie, ja mam nosa - tata był niesamowicie pewny swego.
- Tak? Nosa? Ale z Kaśką nie miałeś - prychnąłem zły. On tylko spojrzał z wyrzutem na mnie.
- Nie patrz się tato tak na mnie.
- Miłosz chociaż porozmawiajcie. Natalia to idealna kandydatka na matkę i żonę. A co do Kaśki, synu ja się nie wtrącałem po prostu - wydukał i pchnął mnie w stronę zakonnika -Jedynie dobre z tego jest Nikola, moja ukochana wnusia - sam jak najszybciej uciekł do domu zostawiając nas bez słowa.
- Synu porozmawiamy? - Brat Mateusz, uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja sam nie wiedziałem o czym mamy rozmawiać. Jak mu opowiadać o tych wszystkich rzeczach.
- Proszę brata, ale jak? I o czym? O tym co mój ojciec bratu powiedział - już sam nie wiem co ojczulek naopowiadał temu braciszkowi.
- Synu kochasz córkę? Kochasz tę kobietę? - wypalił, patrzył na mnie tak przenikliwie.
- Córeczkę nad życie. A o którą kobietę? Kasię kochałem, tak bardzo ale po tym wszystkim ona...to matka małej, kiedyś kochałem. Nie nienawidzę jej, ale też już nie umiał bym z nią być. Ona za dużo nam złego zrobiła, najbardziej krzywdzi małą. To jej córka, a ona chciała ją sprzedać - powiedziałem tą okrutną prawdę.
- A ta druga? Jaka ona jest?
- Natalia? Cudowna, taka troskliwa. Kocha Nikolę jak własne dziecko, ale czy nam wyjdzie. Czy ja ją nie skrzywdzę? Wie brat ja po rozwodzie to bałem się zaufać, a jej ufam bardzo ufam. Kocham ją-  nie wiem dlaczego tak bardzo otworzyłem się przed nim.
- Przemyśl wszystko, ja Ci synu pomogę z tym unieważnieniem, znam odpowiednie osoby. Czasami pewne rzeczy i sytuacje trzeba zakończyć - mówił łagodnie - Pokładaj nadzieję w Bogu, on zawsze poprowadzi cię.
- Brat tak mówi? Ksiądz i rozwód? Jak to jest? - miałem ogromny mętlik w głowie - Ja kiedyś żonę kochałem, ale ona nas nie. Najbardziej chcę chronić córkę.
- Bo bycie ze sobą na siłę nic dobrego nie przynosi. Walczyłeś do końca, ojciec twój opowiadał, ale miłość jest najważniejsza. Kościół to nie regułki klepane od tak. Ja uważam, że jeśli człowiek pragnie szczęścia to powinien o nie walczyć.
- Wiem Kocham Natalię, ale ja nie wiem. Ten rozwód, czy to konieczne. Już jeden mam -westchnąłem - To tyle formalności, czy jest sens
- Jest, ale to ty musisz go odnaleźć. Sam sobie zadaj pytanie, dla kogo to robisz? Była żona może kiedyś zrozumie, ale tkwienie w złych relacjach jest gorsze. Bo prowadzi do gorszej nienawiści i zgorszenia - położył dłoń na moim ramieniu, po chwili pozostawił mnie samego. Sam odszedł w stronę zagajnika, modlił się. Nie chciałem wracać po nocy do domu, a powinienem bo córeczka. Jednak tata miała rację, Niki ma dobrą opiekę. A ja musiałem to wszystko przemyśleć i te papiery rozwodowe, unieważniające. Sam nie wiedziałem co ja mam robić. Co myśleć, czy oni nie mają racji? może warto? Biłem się z myślami, nie miałem ochoty na rozmowy, a i zły byłem też na tatę. No ten jego numer, napędził mi strachu. Grzebałem widelcem w talerzu, tata i moja siostra popatrzyli tylko po sobie. Ojciec nic nie mówił, a Ela zaczęła się denerwować.
- Tato, Miłosz czy wreszcie ktoś mi powie o co tu chodzi? - obydwaj spojrzeliśmy na nią - Nie patrzcie się tak. Ja widzę coś jest? O co chodzi?
- Elka to nic takiego - jęknąłem. Nie miałem ochoty na żadne rozmowy
- No co Elka? Przyjechałeś nagle, milczysz i gdzie jest Nikola? No z tą Natalią, poznam ją wreszcie?- patrzyła na mnie wyczekująco - No o co tu chodzi? Powiedz mi?
- Elu daj już spokój. Dolejesz nam tego kompotu? Dobrze ci wyszedł - tata chciał zmienić temat.
- Nie tato nie. Znaczy kompot tak, ale nie on niech mówi - naciskała. A ja nie wytrzymałem jej gadaniny, wstałem beza słowa i wyszedłem z domu. Musiałam być sam, wreszcie sam. Pomyśleć sam. Udałem się za dom, krążyłem na skraju lasku, myślałem o tym wszystkim. W lesie panowała ciemność, a mi to nie przeszkadzało, kątem oka widziałem jak ojciec obserwuje mnie z daleka. Długo myślałem, ale nic konkretnego nie ustaliłem, dalej miałem ogromny mętlik w głowie. Kocham Natalię, ale cały czas się boję, boję, że ją skrzywdzę. Uznałem jednak, że muszę jeszcze raz porozmawiać z tym zakonnikiem, jakoś ostatnio nie jest mi po drodze z kościołem i tym wszystkim, ale z nim jakoś wiem, że mogę porozmawiać. Z samego rana, wręcz bladego świtu udałem się na plebanię, po porannej mszy udaliśmy się na długi spacer. Brat Mateusz nakreślił mi wszystkie procedury dotyczące unieważnienia.
-Synu przemyśl to jeszcze. Potrzebujesz czasu, wiem. Tu masz kontakt do mnie. Gdy będziesz gotowy, dzwoń i pisz. Ja pomogę we wszystkim - nie będąc pewny zabrałem dokumenty, które były przygotowane dla mnie. Nie będzie to łatwe, powrót do tych wszystkich wspomnień, jej zdrady i porzucenia dziecka. Przecież muszę to wszystko opisać.

Nigdy nie puszczę Twojej dłoniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz