Cz. 104

711 7 22
                                    

Kolejnego dnia.
Natalia POW. Ten sen nie był spokojny, budziłam się co chwilę. To pewnie wszystko przez tą cała sprzeczkę z Miłoszem, kilka razy nawet słyszałam jak Olaf skomli, wstawałam i pokazywałam mu matę w pokoju Niki, spojrzałam na zegarek było kilkanaście minut po 7, Miłosz miał na 10 do pracy. Słyszałam jak wchodzi po schodach, wolałam wstać i wyjść mu na przeciw. Bo nie wiadomo co wymyślił Olaf. Ubrałam szlafrok i wyszłam na korytarz. Miłosz był już przy pokoju Nikoli, dalej był zły widziałam to, mruknął ciche dzień dobry i wszedł do pokoju naszego aniołka. Nasza księżniczka spała wtulona w swojego pieska, w zasadzie nie zdziwiło mnie to, spodziewałam się takiego widoku. Miłosz oczywiście już chciał coś powiedzieć, ale szybko wypchnęłam go za drzwi.
- Oszalałaś - warknął na mnie - Mówiłem coś przecież. Pies śpi w legowisku, a ona u siebie - syknął zły.
- O nie nie będziesz jej budzić, ich - syknęłam - Przez 8 lat Zara spała ze mną, albo Matyldą i nic nam nie jest. Nie widzisz jaka jest szczęśliwa - pokazałam na drzwi. 
-  Naprawdę masz mnie za takiego, że nie dostrzegam szczęścia własnej córki?
- Odpuść, po prostu odpuść. Niki zaraz przejdzie, w końcu legowisko jest małe, a Olaf z tydzień i się zadomowi, zacznie się rozpychać i Nikola sama będzie chciała spać u siebie. Teraz lepiej leć jeść śniadanie - minęłam go wchodząc do łazienki, zanim weszłam pod prysznic  nasłuchiwałam czy rzeczywiście zszedł na dół, czy nie rozkręca jakieś awantury w roli głównej z naszym małym łobuzem. Na całe szczęście Miłosz szedł na dół, wzięłam szybki prysznic. Nikola już wstała i delikatnie gładziła Olafa. Uśmiechnęła się słodko, jak tylko zobaczyła mnie w progu.
- Mami am am dla naś - Niki podbiegła do mnie i przytuliła się mocno, Olaf wstał i podbiegł do nas - Tu mami.
- Kochanie zjemy w kuchni, tam Olaf ma miseczkę i wodę do picia. A Ty talerzyk i śniadanko zrobimy. Tobie i Olafowi dobrze? - pogładziłam ją po główce.
- Dobla mami. Chodź Olaf - Nikola złapała ochoczo małego na swoje rączki, Olaf to malutki piesek, ale i ona zdecydowanie jest jeszcze za malutka na takie wyprawy szczególnie na schodach. Z lekkim oporami pozwoliła mi go od siebie zabrać. Mała mi zaufała, wiedziała, że to dla jego dobra. W kuchni Miłosz czekał na nas już z śniadaniem, nawet miska Olafa była napełniona. Powiedział nam dzień dobry, ale Nikola była na niego obrażona, ukucnęła obok jedzącego Olafa. Miłosz milczał patrzył zamyślony w okno. Nie chciałam się kłócić przy małej, ale zaskoczył mnie gest z karmą, jednak jego foch irytował mnie mocno.
- Kochanie usiądź do stołu - podeszłam do Niki. Olaf smacznie zajadał swoje jedzonko - Kochanie musisz coś zjeść. Tatuś jajeczko dla Ciebie zrobił.
- Córeczko musisz coś zjeść. Chcesz bawić się z pieskiem, to musisz nabrać siły - Miłosz odezwała się a ja spojrzałam na niego zaskoczona - No co nie jestem potworem. Ale jak chcecie, ja zaraz zbieram się do pracy.
- Doble am, am liubi je - Nikola klasnęła radośnie w raczki, Oli już kończył swoje danie - To i ja am, ma
- Tak córeczko - pomogłam małej usiąść na krzesełku. Nasza księżniczka zabrała się z zapałem - Smakuje Ci?
- Tat musę sibko bo ziabawa z Oliafem - zaśmiała się mała i już przegryzała kanapeczką z pomidorkiem swoje jajeczko.
- Córeczko powoli. Piesek poczeka, a Ty musisz zjeść powoli. Patrz mały grzecznie je i Ty też - Miłosz wskazał małej na Olafa, ten wylizywał swoją miseczkę - To ja się zbieram po mału -  Miłosz wstał szybko ucałował nas w czubek głowy, chciałam cos powiedzieć, ale ten znikną w korytarzu. Olaf podreptał za nim, a ja ruszyłam za psiakiem. Miłosz nie zauważył mnie, głaskała szczeniaczka. Mały merdał ogonkiem, widziałem ten uśmiech męża, kiedy wziął go na kolana. Miłosz oglądał go dokładnie.
- Mały nic nie mam do Ciebie, wiesz - mówił do Olafa - Ale boję się o córkę, tak po prostu. W naszej pracy słyszy się o różnych przypadkach jak pieski. No zobaczymy mały. Ciekawe kto was wyrzucił i co z waszymi rodzicami? Pilnuj dziewczyn, tylko mi grzecznie mi tu - wycofałam się tak, aby mnie nie widział.
- Czekaj mały, czekaj - zaśmiał się - Czekaj, wracaj do mamusi, do pańci. Jak mi tu ze mną wyjdziesz, one mnie chyba zamordują. No co najmniej zostanę na zewnątrz w twoim posłaniu. No wracaj, wracaj - Ponaglał szczeniaczka, widziałam jak delikatnie popychał go w stronę wnętrza domu - Ale śpisz w posłani. Jakieś zasady muszą być. Miłosz wyszedł, a Olaf wrócił do salonu. Od razu podbiegł do swojej pani próbując wymusić na niej zabawę. Nikola oczywiście, nie musiała być długo zachęcana szybko zaczęła bawić się ze swoim nowym przyjacielem.
- Córeczko ubierzemy się szybko i pójdziemy przed dom - mówiłam wycierając po maluchy. Mały jak to szczeniak jeszcze nie do końca rozumiał po co jest mata.
- Super! - klasnęła w rączki uradowana - Chodź Olaf idziemy ublac się i na dwól - mówiła wołając psiaka. Ten oczywiście od razu za nią pobiegł. Nikola próbowała pomóc mu wejść po schodach, wyglądało to tak uroczo, szybko do nich podeszłam i obojgu pomogłam wejść na górę.
- Pobawimy się, a potem pojedziemy gdzieś dobrze?
- A Gde? - spojrzała na mnie zaskoczona?
- Niespodzianka - uśmiechnęła się - Tylko nie mów tatusiowi na razie dobrze.
- Doba mami - pobiegła do swojej szafki - To szybko bo Olaf ceka - szybko ubrałyśmy się z Niki i wyszłyśmy do ogrodu. Mała od razu zaczęła bawić się z Olafem, ten ochoczo biegał za nią, co jakiś czas podgryzając ja ząbkami, wiedziałam że jeszcze dziś muszę porozmawiać z nią na temat zabaw z Olafem, tak jak teraz młody nie ma siły w szczęce, tak niedługo nawet podgryzanie w zabawie może skończyć się źle. Zawołałam córeczkę do siebie i wyjaśniłam, że piesek nie może jej tak pogryzać nie była zadowolona, ale mimo to grzecznie tłumaczyła mu, że tak nie wolno. Mały nie rozumiał za bardzo o co chodzi, ale z każdym "Nunu, nie wiolno" reagował coraz szybciej.  Oczywiście, co jakiś czas karciłam go ja w końcu nie może załapać "Nunu nie wiolno" bo w końcu Nikola za jakiś czas będzie mówić inaczej i zrobi się problem. Po półtoragodzinnej zabawie w ogrodzie musieliśmy się zbierać,  największy problem zrobił się z Olafem, w końcu jest z nami od wczoraj, no i jest jeszcze malutki. Szybko wpakowałam w plecak kilka podkładów, przygotowałam spacerówkę Niki i całość zapakowałam do auta, młoda obiecała siedzieć grzecznie w wózeczku, tylko dlatego, że to był jedyny warunek zabrania jej kochanego pieska z nami. 
Półgodziny później. 

30 minut później parkowałam już pod Ikea. Nikole wpakowałam do wózka, a Olafa to plecaka, smecz przypięłam do rączek od wózka. A plecak dałam Nikoli, mała miała trzymać swojego przyjaciele na kolanach, już na wstępie widziałam te rozbawione spojrzenia. Niektórzy się zachwycali, inni słyszałam jak komentowali coś o "psie zabójcy", o tym jak mogę pozwalać tak małemu dziecku na kontakt z takim psem. Olaf za to grzecznie siedział na kolankach u Niki i co chwile lizał ją po twarzy, albo rączkach. 
- Myszko tylko nic nie mów tatusiowi o łóżeczku dobrze - kucnęłam przed nią zanim wyszłyśmy ze sklepu. Nowe łóżko miał być za półtorej tygodnia do dwóch. 
- Doba mami, niespodzanka? - zaśmiała się głaskając Olafa - Olaf będzie lulu ze mną? 
- Pewnie księżniczko, tylko musisz pilnować jak będziesz spać z Olafem to musi sisi na matę, a nie do łóżeczka. 
- Nie wilolno do łóźiecka - pogroziła paluszkiem - Olaf slisys, nu nu - pogroziła paluszkiem psiakowi. 
- To co nie powiesz tatusiowi? - pogłaskałam ją i zaraz potem psiaka.
- Ne powem mami - zaśmiała się - Do diomku, obiadek?
- Do domku, może zadzwonimy do cioci Matyldy i z Zarą przyjdzie? 
- Tak - klasnęła uradowana w rączki - I wujo z Diablo!  Bendimy się bawić - pokiwałam głową  i dałam jej małego całusa, oczywiście nie obyło się bez całusa od Olafa, Niki tylko się zaśmiała. Szybko wyszłyśmy ze sklepu, po drodze zadzwoniłam do siostry, zapraszając ją i do siebie. Co prawda nie było obiadu, ale pizza też dobra rzecz. 
Półtorej godziny później w domu. 
Matylda bardzo chętnie się zgodziła, w sumie nie dziwiłam się jak młody też. Pizza idealnie się zgrała z przybyciem młodych, oczywiście razem przybyły nasze gołąbeczki. Dziwię się dlaczego nie ujawnią się wreszcie tak oficjalnie. Z daleka widzę jak młody patrzy na młodą, jeszcze się doczekamy tych czworapsiaczków, a może i ciocią zostanę? Nasze psiaki grzecznie bawiły się ze sobą, a malutka biegała z nimi, Nawet nie była głodna, tak bardzo zajęła się zabawą i nauka maluchów.
- Kochanie chodź coś zjesz - podeszłam do małej, maluchy biegały obok niej. Zara goniła za Diablo, a Ola noskiem stukała w nóżkę Nikoli - Psiaki też coś dostaną.
- Diobla mami. Olaf, maluski cho di diomku am am - Nikola grzecznie złapała mnie za rączkę, jej najlepszy przyjaciel biegł za nią. Gorzej było z pozostałą dwójką, byli zaoferowani sobą, jak nasze gołąbeczki w salonie. Nawet nie zauważyli nas. Matylda siedziała u młodego na kolanach, całowali się, namiętnie. Zapomnieli o całym otaczającym ich świecie. Wojtek błądził dłonią po jej udzie, nie odrywali się od siebie. Jego dłoń wędrowała, wyżej i wyżej, aż  pod je krótką mini spódniczkę. Na ich widok wzięła mnie taka cholerna zazdrość, brakowało mi Miłosza. Nasza kłótnia, on na kanapie w salonie a ja sama w sypialni. Brakowało mi go, chciałam być na miejscu młodej, z nim, z moim mężem. Szybko jednak zreflektowałam się, Nikola patrzy na to wszystko.
- Ja wiem, że się kochacie i te sprawy, ale są tu dzieci - syknęłam, tłumiąc rozbawienie. Młodzi momentalnie oprzytomnieli, Matylda klapnęła na tyłek na kanapie obok Wojtka - Zabieramy się za jedzenie wreszcie. Jesteśmy głodne, a wy swoje maluchy ogarnijcie.
- Wlasnie, a ne buzi jak mami i tati - pogroziła im paluszkiem Niki - Tilko buzi i buzi wsystko. Me tes buzi diał Adaś.
- O siostra zięć Ci się szykuje - młoda tylko prychnęła i pokazała mi język.
- Nu, nu ciocia, ne ładnie - zganiła ja Nikola - Maluchy am, am.
- Charakterek po tatusiu. A do tej pory mnie nie przeprosił.
- Matylda, przeprosi-jęknęłam smutno.
- Dobra jemy wreszcie, no bo my potem, znaczy ja muszę i Diablo - wtrąciła się młody, obiął delikatnie w biodrze Matyldę.
- Ja nie jestem głodna. Zjem sałatkę potem - młoda położyła dłoń na policzku ukochanego i patrzyła mu głęboko w oczy - Tak wpadałam do towarzystwa - doskonale wiem czyjego.
- Jak chcecie. Musicie nabrać siły - spojrzeli na mnie oboje - No na zabawę...z pieskami. Pieskami - puściłam im oczko, zaczerwienili się jak nastolatki.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 19, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nigdy nie puszczę Twojej dłoniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz