Natalia POW. Wtuliłam się mocniej w mojego męża. Pielęgniarki i lekarz biegli tak blisko mnie, że mało mnie nie staranowali. Dopiero po chwili dostrzegłam, jak wpadają do sali Magdy, zamarłam nie mogłam się ruszyć. Poczułam lekkie szarpniecie i już po chwili biegłam z Miłoszem w stronę sali Magdy, on ciągnął mnie za dłoń. Sama chyba nie dała bym rady ruszyć się z miejsca. Pod salą znaleźliśmy się w mgnieniu oka, chciałam tam wpaść, ale pielęgniarka momentalnie zamknęła drzwi. Odwróciłam się w stronę Górala, w moich oczach zbierały się łzy. Magda walczyła o życie, przecież ona jest taka młoda i Michaś jej synek, jej mały aniołek, przecież on sam sobie nie poradzi, przecież nie ma nikogo. Nie może stracić matki.
- Będzie dobrze - szepnął wtulając mnie w siebie - Ma dla kogo żyć, ma dla kogo żyć - szeptał głaskając mnie po plecach. A ja nie umiałam nic powiedzieć, czułam jak jego głos drżał, może nikt inny by tego nie wyłapał, ale ja słyszałam chociaż najmniejsze zmiany tonu barwy jego głosy. On tak samo jak ja bał się, bał się o Magdę o Michasia. Miłosz cały czas trzymał mnie w swoich silnych ramionach. Teraz oboje patrzeliśmy w stronę drzwi czekając na to lekarza, pielęgniarkę. Na jaką kolwiek wiadomość, modliłam się, żeby wszystko było dobrze, żeby Magda z tego wyszła. W końcu operacja już niedługo, już niedługo wyjdzie że szpitala z Michasiem, wyjdzie i wszystko będzie dobrze, ułoży się, a my jej w tym pomożemy.
25 minut później.
Z minuty na minutę, coraz bardziej się bałam, w pionie trzymał mnie tylko on, mój mąż inaczej chyba był zemdlała. On czule głaskał i całował mnie w czubek głowy, starał się mnie uspokoić, mimo tego że sam się bał. Drzwi do sali się otworzyły, zamarłam wytrwałam się Miłoszowi dopadając do lekarza.
- Robiliśmy wszysto co w naszej mocy. Niestety bardzo mi przykro, serce Magdy nie wytrzymało - powiedział z współczuciem po czym odszedł zostawiając nas samych. Nie wierzyłam, słowa lekarza l, to co powiedział, to wszystko przecież szło mu dobremu.
- Nie, nie - kręciłam głową nie mogłam w to uwierzyć. To wszystko spadło jak grom z jasnego nieba, jak zły sen. Poczułam silne ramiona, Miłosz wtulał mnie w siebie, rozpłakałam się jak małe dziecko. On czule głaskał moje plecy - To nie może być prawdą - kręciłam głową, łkając w ramionach męża - Michaś on - spojrzałam w jego oczy, dostrzegłam w nich łzy. Jemu też nie było łatwo, mimo to starał się być silny dla mnie. Nie wiem ile tak staliśmy, jak długo tulił i uspokajał mnie mój mąż. Nie potrafiłam tego zrozumieć - Michaś - wypaliłam nagle i ruszyłam na górę, Miłosz coś za mną krzyknął, ale nie zwracałam uwagi. Kilka minut później byłam już na górze, wszystkie położne mnie już znamy dlatego weszłam bez problemów. Dziewczyna w sali tylko słabo się uśmiechnęła - Mogę? - wydukałam, ona tyko kiwnęła głową wyjęłam Michasia z łóżeczka - Twoja mamusia - zaczekam dukać, a łzy kapały po moich policzkach. Poczułam jak jego silne ramiona obejmują mnie w pasie, a dłonie przytrzymywały małego od dołu.
- Proszę się pożegnać, niestety Michałek będzie musiał trafić do izby małego dziecka - odparła smutno wychodząc. Nie mogłam w to uwierzyć, rozpłakałam się po raz kolejny.
- Zrób coś - wyszeptałam odwracając się do niego, on trzymał mnie blisko siebie - On nie może ... Obiecaliśmy - dukałam - Idź powiedz, powiedz że to Twój syn - wydukałam pierwsze co mi przyszło do głowy.
- Miska nie - odparł spokojnie głaskają go po główce - Jeśli ktoś się dowie, że to nie prawda stracimy go na zawsze nie możemy.
- Obiecałeś - dukałam łkając, Michaś patrzył na nas swoimi słodkimi oczkami widziałam w nich Magdę.
- Wrócimy do domu, zbierzemy dokumenty i jutro z samego rana będziemy w ośrodku - mówił opanowany - Przysięgam wam, że niedługo wrócimy do domu we troje - szepnął całując Michasia w czółko, a mnie w skroń - Nie poddany się. Obiecuję.
Ubłagałam lekarza, żeby móc do niej wejść, pożegnać się, zobaczyć ją ten ostatni raz. Miałam jej tyle do powiedzenia, nie mogłam uwierzyć, że jej już z nami niema. Nie weźmie swojego synka na ręce, nie zobaczę tego jej uśmiechu, takiego szczerego, pociesznego, takiego promyczka nadziei. Nie zobaczę tych oczu pełnych ufności i dobroci. Odkryłam prześcieradło. Leżała tam taka bezbronna, wyglądał jakby tylko spała. Po moich policzkach nie przestawały płynąć łzy. Ujęłam jej dłoń, a drugą gładziłam jej włosy.
- Madziu, dlaczego tak? - otarłam łzę - Miałaś tyle życia przed sobą. Madziu, dlaczego? Michaś twój synek, on tak będzie tęsknił za tobą. Przepraszam gdybym coś wcześniej. Kochana obiecuję Ci jedno, Michałem zajmę się. Zajmę ja i Miłosz. Wiem, że będziesz nad nim czuwać kochana. Obiecuję zrobię, zrobimy wszystko aby Michał był szczęśliwy i kochany, będzie z nami. Będzie szczęśliwy nie pozwolimy nigdy, żeby trafił do jego biologicznego ojca ani do domu dziecka. Obiecuję, Madziu. Przyrzekam kochana. Żegnaj, stałaś się dla mnie jak córka, jak siostra. Żegnaj.
Z racji braku rodziny Magdy i to, że nas wszyscy znali, dostaliśmy pozwolenie na zabranie rzeczy. Nie było ich wiele, ale każda przywoływała wspomnienia o niej. Znałam ja krótko, ale wdarła się siłą w moje serce, tak jak je synek. Boli mnie serce, że on wyląduje w tym ośrodku. Miłosz przytulił mnie mocno, jego obecność sprawiła, że starałam się trzymać. Był obok, to było najważniejsze. Po drodze do domu odebraliśmy Nikolę, malutka tak cieszyła się na nasz widok. Gdy patrzyłam w jej oczka, myślałam o Michasiu, Nikola ma to szczęście ,że ma nas. Gdyby coś jednak, to zawsze są rodzice Miłosz, moi, Matylda i Ela, a Michał ma tylko nas. Miłosz zniknął z malutka w kuchni, przy małej starałam się trzymać. Nie chciałam jej martwić, usiadłam we salonie na kanapie, trzymałam pudełko z jej rzeczami. Wyjęłam z niego książkę, tą samą która jej podarowałam. To był jakiś romans, lubiła je. Mimo związku z ojcem swojego dziecka, nie straciła wiary w miłość. Mówiła, że wierzy, że pozna kogoś takiego jak Miłosz, że jeszcze będzie szczęśliwa. Marzyła o ślubie białej sukni i całej tej oprawie. Ponownie moje policzki zapiekły od łez.
- Mami cio ci? - z zamyślenia wyrwała mnie córeczka, aż upuściłam książkę. Z niej wypadła jakaś kartka. To był list - Mami cemu płaces?
- Nic trochę mi smutno - otarłam łzę, zebrałam kartkę, Nikolę zaś usadziłam na kolanach - Nie jesz z tatusiem?
- Am, am, tati źlobił już. Choć mamai i ne płac już - Nikola ucałowała mnie w policzek. Przytuliłam ją mocno do siebie.
- Tak córeczko idziemy coś zjeść - nie miałam ochoty nic jeść, ale Nikola potrzebowała posiłku. Jutro idzie do żłobka, a my udamy się do ośrodka do Michała. Schowałam list do książki potem przeczytam, jak uśpimy malutką. Chodź ciekawiło co w nim jest. Nikola nie chciała iść spać, na wiadomość, że jutro idzie do żłobka wybuchnęła płaczem. Kolejny raz, nie wiedzieliśmy dla czego. Zaniedbaliśmy ją, ale teraz wszystko z Magda i Michałem na nas spadło. Wiemy, że Niki cierpi, ale jutro musi iść do żłobka. Jej reakcja nie jest normalna, co nas martwi, kolejny powód do zmartwień. Trochę szczęścia i znów kłopoty. Brakuje aby Łukasz albo Kaśka się jeszcze pojawili. Mała zasnęła, a my z Miłoszem zabraliśmy się za kompletowaniu dokumentów do ośrodka. Ja usiadłam z listem, kartką od Magdy. To co napisała, wprawiło mnie w osłupienie. W liście wyrażała swoją wolę, wolę w której osobiście wskazuje nas jako rodziców Michała. Ona chce aby dziecko trafiło do nas. Czy ona czuła? Pomyślała o wszystkim. Miłosz usiadł obok mnie, nie wiedział co się stało. Złapał mnie za dłoń, otarł łzę i patrzył głęboko w oczy.
- Misia co jest w tym liście? - Miłosz czule obiął ramieniem - Misia...
- Miłosz posłuchaj. Magda spisała swoją wolę. Wolę w której wyraża, abyśmy to my zostali jego rodzicami - zaczęłam czytać.
- "Ja Magdalena Nowak, będąca w pełni świadoma i będąca w pełni władz umysłowych. Wyrażam swoją ostatnią wolę, wyrażam w niej chęć i zgodzę, aby po mojej śmierci mój syn Michał Nowak trafił do rodziny Natalii i Miłosza Bachledów. To właśnie ich wskazuje jako przyszłych opiekunów prawnych Michała, to im powierzam mojego jedynego syna, pragnę aby oni stali się jego rodzicami. Państwo Bachleda wykazali się wobec mnie i mojego syna bezinteresowna pomocą i wsparciem. Byli przy nas w najtrudniejszych chwilach, wiem, że są wspaniałymi ludźmi, potrafiącymi kierować się zasadami i dobrym sercem. Z pewnością Michał będzie miał u nich jak najlepsze warunki. Natalia Bachleda pomogła przyjść na świat mojemu synkowi, ona i jej mąż odwiedzali nas od samych narodzin Michała - czytałam a po moich policzkach płynęły łzy, poza jej wolą było coś jeszcze - Kochana Natalio i Miłoszu. Ufam wam i wierzę, że pokochacie Michasia jak syna. U was będzie mu najlepiej, będzie miał wspaniałych rodziców i kochaną siostrę. Wierzę, że wychowacie go na wspaniałego człowieka. Takiego jak wy, byliście przy mnie w moich najgorszych momentach. To Ty Natalio pomogłaś mu przyjść na świat, pomagałaś, opiekowałaś się, mną. Dostałam od was tyle serca, jak od nikogo innego, od obcych ludzi. Odnalazłam w tobie siostrę o której tak marzyłam. Wy obcy ludzie okazaliście mi więcej serca niż nikt inny. Gdy mnie już mnie nie będzie na tym świecie. Zajmijcie się Michałkiem, on ma tylko was. Z wami będzie bezpieczny wiem o tym. Boli mnie, że nie zobaczę jego pierwszych kroków, tego jak mówi mama, jak idzie do szkoły, nie poznam jego wielkiej miłości, wnuków, końca studiów, ale to wszystko przed wami. To do was będzie mówił "mamo", "tato", to wy będziecie przy nim kiedy będzie stawiał swoi pierwszy krok, pierwszy ale i każdy kolejny. Dziękuję za wszystko, że rozpromieniliście i daliście mi nadzieję. Ściskam was mocno Magda"Miłosz POW. Bez słowa wtuliłem ja w siebie. Czytała i płakała, wiedziałem co czuje bo czułem podobnie. Też było mi ciężko, cholernie ciężko. Magda była tak młoda, miała przed sobą całe życie, miała dla kogo żyć. Delikatnie wyjąłem jej list z dłoni i włożyłem do gotowych już dokumentów.
- Skarbie - Szepnąłem zaraz po tym jak ucałowałem ja w czubek głowy - Leć pod prysznic i idziemy do łóżka.
- Nie Miłosz - zaczęła kiedy tylko na mnie spojrzała.
- Nie ma nie - otarłem jej policzki mokre od łez - Wszysto jest już gotowe, musisz chociaż trochę się przespać. Jutro czeka nas trudny dzień - kiwnęła głową na znak, że się zgadza. Ucałowałem jej policzek. Ona bez słowa wstała i ruszyła na górę. Szybko posprzątałem w salonie, kuchni. 10 minut pot byłem już na górze, Natalia leżała już w naszej sypialni wpatrzona w sufit. Wziąłem szybki prysznic, po czym wróciłem do żony.
- Weź- podałem jej tabletkę i szklankę wody, chwilę wcześniej byłem po nią na dolę - To pomaże Ci zasnąć - kciukiem statkiem jej łzy z policzków. Podkręciła przecząco głową - Skarbie jutro czeka nas długi dzień Niki do żłobka, te wszystkie dokumenty. Na pewno do późna wszysto nam zajmie do wieczora, jeszcze Niki musimy u kogoś zostawić.
- Nie Niki z nami, odbierzemy ja - podkręciła przecząco głową - Nie możemy zaniedbać córki. Już coś jest nie tak - bez słowa pogłaskałam ja po policzku.
- Zrobimy jak chcesz - podałem jej tabletkę - A teraz weź, pójdziemy spać. Obiecuję nie zaśpimy i jutro z samego rana pójdziemy - Wzięła tabletkę i szklankę wody, bez słowa wypiła - Kocham Cię - Szepnąłem całując ją w skroń - Zobaczymy co powiedzą w ośrodku, a potem porozmawiamy z Niki, że będzie mieć braciszka - mówiłem wtulając ja w siebie - Teraz śpij, dobranoc - Szepnąłem, a ona wtuliła się jeszcze mocniej.
![](https://img.wattpad.com/cover/255726489-288-k4255d9.jpg)
CZYTASZ
Nigdy nie puszczę Twojej dłoni
Cerita PendekOpowieść autorstwa mojego i @Margaret2626. Miłosz i Natalia pracują ze sobą juz jakiś czas, są zgranym zespołem. Ale czy taka znajomość przetrwa, kiedy jedno z nich skrywa tajemnice, tajemnice które wpakują go w kłopoty, czy ta relacja ma szanse prz...