Cz. 46

272 13 4
                                    

KOLEJNEGO DNIA. 
Natalia POW. Całą noc spędziłam w szpitalu, Miłosz wyganiał mnie chyba milion razy, ale ja nie potrafiłam ich zostawić po tym co się stało. To oni byli dla mnie najważniejsi, moja mała córeczka i wspaniały mężczyzna. Wstałam równo z obchodem, szybko ogarnęłam się i gotowa wyszłam z łazienki. Niki i Miłosz jeszcze spali, dałam im po małym buziaku i udałam się na komendę. Nie byłam zadowolona z tego faktu nie miałam ochoty oglądać Wiśniewskiego.
- O kto to zawitał w naszych progach - prychnął Dawid jak tylko weszłam do pokoju. Już chciałam mu coś powiedzieć, kiedy do pokoju wpadł Jacek.
- Cześć, jak Niki? - spytał jak tylko wszedł do naszego pokoju.
- Dzięki, dobrze wczoraj wieczorem zaczęła mówić - uśmiechnęłam się lekko - Ale co tam Jacku Cię sprowadza?
- Komendant chce was widzieć - powiedział dość neutralnie - OBOJE - dodał patrząc na Wiśniewskiego, był na niego zły. Bez słowa wyszłam z pokoju, on ruszył za mną. Spotkaliśmy się dopiero pod gabinetem Jaskowskiej, Dawid uśmiechnął się głupio puszczając mi oczko.
- Chciała nas Pani widzieć? - spytałam wchodząc do gabinetu. Renata wskazała na krzesło usiadłam, domyślałam się o co może chodzić.
- No słucham, ktoś mi wyjaśni co się wczoraj stało? - spytała patrząc to na mnie, to na niego.
- Aspirat Wiśniewski, po raz kolejny odmówił wykonania polecenia. A Pani komendant dla przypomnienia to ja jestem dowódcą.
- Pff poleceń, latanie po korytarzach. Bo twój bachor zaginął - prychnął. Jaskowska patrzyła na niego zszokowana.
- Procedury są jasne jeśli chodzi o zaginięcia i to szczególnie małych dzieci. Monitoring, świadkowie, przeszukanie terenu. Tu nie ma znaczenia, że Nikola jest moją córką. Procedury są takie same - powiedziałam nie kryjąc się z tym. Chyba żałuje, że nie zrobiłam tego od razu. Jaskowska patrzyła na mnie zszokowana - A aspirant Wiśniewski, na akcjach jest zbyt drastyczny, nie słucha poleceń. A i jego zachowanie w stosunku do mnie jest co najmniej niestosowne.
- Niestosowne? - spojrzała na mnie zaskoczona - Wyjaśnimy sobie najpierw to zaraz przejdziemy do kwestii Twojej i Bachledy.
- Tak, niestosowne żarty, przypadkowe gesty w moim kierunku. Znaczy on twierdzi, że są przypadkowe, ja nie jestem taka głupia, żeby wierzyć w bajeczki, że moje oczy są na poziomie mojego dekoltu, czy potknął się i jego ręka wylądowała nie tam gdzie trzeba - mówiłam uciszając Wiśniewskiego co najmniej co dwa słowa - Monitoring na komendzie jest, więc myślę, że może sobie Pani obejrzeć - mówiłam całkowicie poważnie.
- Słowo przeciwko słowu, Jacek zajmie się monitoringiem, a potem zdecydujemy co dalej. A co do Ciebie i Bachledy ...
- Nie ma sensu brnąć dalej w jakieś tajemnice - mówiłam patrząc na nią - Jestem z Miłoszem, a Nikola jest moją córką, ale zapewniam Panią nie nadużyłam swoich uprawnień w szpitalu. Wszystko było zgodnie z procedurami: monitoring, przesłuchanie świadków, przeszukanie terenu. Mieliśmy do czynienia z zaginięciem małego dziecka, Nikola ma tylko 2 latka nie była by wstanie wyjść sama z łóżeczka, dlatego z góry można było założyć, porwanie - mówiłam profesjonalnie - Zanim dojechaliśmy, personel zapewnił nas, że nie ma możliwości, żeby ktoś zabrał ja na badania. Mieliśmy pewność, że mała nie może być z nikim z personelu. Pani komendant, nawet gdyby nie była to Nikola, działałabym tak samo. To małe dziecko, a aspiranta Wiśniewskiego nie powinno obchodzić czyje to dziecko. Dostał polecenia przełożonych i powinien do nich się, dostosować - Wiśniewski patrzył na mnie wściekły.
- Natalia ma rację. Aspirancie Wiśniewski, starsza aspirant Wieczorek jest twoją przełożoną. Procedury obejmują wszystkich. Nie jednokrotnie dochodziły skargi do mnie na wasz temat. Nie będę przytaczać spraw zawartych w twoich aktach Dawidzie.
- Pani komendant raczy żartować? - Wiśniewski udawał idiotę, znaczy nie musiał bo nim był.
- Nie mam powodu. Wasza sprawa będzie póki co wyjaśniana, a dziś pojedziecie na ostatni patrol. Od jutra planuje roszady. Ty Natalio możesz być pewna, że ani z aspirantem Wiśniewskim, ani aspirantem sztabowym Bachleda nie będziesz jeździć - zaskoczyły mnie słowa Jaskowskiej. Żal mi było patroli z Miłoszem, ale cieszyło mnie, że nie będę jeździć z tym idiotą Dawidem. Tak naprawdę mogłabym z Juliuszem jeździć na patrol, czy nawet z jakimś świeżakiem zaraz po szkole niż z nim. Wiśniewski posyłał mi mordercze spojrzenia, był zły cholernie wściekły. Nie miałam ochoty na patrol z nim. Przy życiu trzymało mnie jedno, że to ostatni nasz patrol i zobaczę dziś po pracy mojego aniołka.
- Zemszczę się, na was wszystkich - wysyczał Dawid kiedy tylko wsiedliśmy do radiowozu.
- Grozisz mi? - nie bałam się już go - Czy myślisz, że nie nagrywam tego?
- Zgłupiałaś już do reszty? - wyraźnie spiął się, oczy miał jak pięć złotych.
- Nie zależy mi, ale Ty powinieneś uważać. Masz więcej do stracenia - zaśmiałam się, na radio odezwał się akurat Jacek.
- 00 do 05 - wywołał nas.
- Tu 05 Co masz dla nas? - Wiśniewski posłał mi groźne spojrzenie, nie pierwszy raz z resztą.
- Patrol 02 potrzebuje waszego wsparcia. Napad z bronią w ręku na odział banku przy ulicy Kwiatowej ****, AT jest już w drodze. Wiecie co robić.
- Oczywiście Jacku, już jedziemy - rzuciłam do Nowaka. Wiśniewski włączył górę. Niecałe 15 min później byliśmy na miejscu. Chłopcy z 2 już tam byli, AT było w drodze. Okazało się, że napastników było trzech, mieli zakładników. Sytuacja była patowa, jeden z nich miał broń. Do końca nie było pewne czy to atrapa czy prawdziwy. Nawet nie wiem kiedy Wiśniewska wpadł tam do środka, wściekła jak sto diabłów wpadłam za nim. Chłopaki z dwójki tak samo jak ja byli wściekli, nie wiedzieliśmy jak jego zachowanie może się dla nas wszystkich skończyć. Potem wypadki jakoś same się, potoczyły. Wiśniewski rzucił się na jednego z chłopaczków, tak byli to jacyś nastolatkowie. Przynajmniej tych dwóch. Oni się szarpali, a ja oberwałam w ramię. Na całe szczęście nie groźnie. Potem wpadli AT i ich zgarnęli. Ja musiałam tłumaczyć się, Jaskowskiej i szefowi AT-ków. Byłam wściekła na Wiśniewskiego, ale w głębi serca bałam się cholernie. Bo gdybym dostała niżej, mogłoby się to gorzej skończyć, a Miłosz i tak już martwi się o naszą córeczkę. Nie chce mu więcej dokładać, i tak już prawie nie wychodzi ze szpitala. Mam to zwolnienie, to teraz ja wyśle go do domu. Musi wreszcie odpocząć, mnie nic nie jest. Szybko wróciłam do domu, wzięłam szybki prysznic, spakowałam kilka rzeczy. Teraz to ja zostanę w szpitalu z Niki, jeszcze nie wiem co powiem Miłoszowi, na pewno nie chce go martwić.
- Cześć - uśmiechnęłam się, Miłosz siedział przy łóżeczku, nasza księżniczka właśnie wstała.
- Cześć - wstał podchodząc do mnie i muskając mój policzek - Misia co tu robisz? - spojrzał na mnie i na torbę w mojej ręcę.
- Mam kilka wolnych dni, wyganiam Cię do domu - uśmiechnęłam się do niego - Musisz odpocząć - pogłaskałam go po policzku.
- Wolnych ? - spojrzał na mnie przerażony.
- Tak po wczorajszym stwierdziłam, że wole być z wami - uśmiechnęłam się lekko - Ale mam dwie wiadomości, jedną złą druga dobrą.
- Miśka nie strasz mnie, mów - ponaglił mnie trzymając moją dłoń.
- Zacznę od złej, już nie pojedziemy razem na patrol. No chyba, że to będzie podbramkowa sytuacja - spojrzałam na niego smutno - Jaskowska o nas wie, ale nie żałuje w końcu będzie tak jak powinno - wtuliłam się w niego, on bez słowa ucałował mnie w czubek głowy.
- A ta dobra? - spytał po chwili, odsunęłam się od niego patrząc mu w oczy.
- Dziś był mój ostatni patrol z Wiśniewskim. Jaskowska od jutra robi roszady.
- Naprawdę? - kiwnełam tylko na tak. Miłosz przytulił mnie mocno, podnosząc lekko do góry - Nawet nie wiesz jak się cieszę. Z kim będziesz jeździć?
  - Nie wiem jeszcze nie wiem, najważniejsze że nie z tym kretynem - Miłosz usiadł w fotelu ciągnąc mnie za sobą. Teraz siedziałam na jego kolanach - Będę tęsknić za naszymi patrolami, ale będę Cię mieć Cię przy sobie każdego dnia - położyłam głowę na jego ramieniu, było mi tak cholernie dobrze, jedynie miejsce nie napawało mnie entuzjazmem.  Miłosza wygoniłam dopiero późnym wieczorem, uparł się że nie chce iść do domu i zostaje z nami. Trochę się obawiałam, w końcu to moja pierwsza taka noc z Niki w szpitalu nie wiedziałam co mnie czeka, ale w końcu to moja córeczka. Niki zasnęła tuż po kolacji, ostatnio dużo spała, ale lekarze byli dobrej myśli, czuła się coraz lepiej. Zanim zasnęłam rozmawiałam z Matylda, obiecała nas jakoś odwiedzić w końcu nie widziałyśmy się tak długo.

Nigdy nie puszczę Twojej dłoniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz