1 Czerwca.
Natalia POW. Dziś z Miłoszem mamy wolne, czuje się już zdecydowanie lepiej, lepiej niż wczoraj czy przed wczoraj. To był chyba ostatni raz jak jadłam sushi, wczoraj czułam się fatalnie myślałam, że dziś nie dam rady, a tak bardzo nie chciałam zawieść mojej księżniczki.
- Jak się czujesz? - Miłosz pogłaskał mnie po policzku, siadając na brzegu łóżka.
- Dobrze, już zdecydowanie lepiej, ale sushi to chyba nie tknę już nigdy - zaśmiałam się podnosząc tak, żeby musnąć jego usta.
- Aśka nie odchorowała tak jak Ty - szepnął przenosząc mnie na swoje kolana.
- Zjadłam prawie całe - przyznałam chowając głowę w zagłębieniu jego szyji - Asia zjadł może 4.
- Mój Ty łakomczuchu - zaśmiał się całując mnie w czubek głowy. Oderwałam się od niego zatapiając swoje usta w jego, oderwaliśmy się od siebie kiedy brakło nam tchu - Zrobię śniadanie, a Ty obudzisz Niki? - kiwnełam głową na tak.
- Musimy się pospieszyć, bo już późno - rzuciłam wychodząc z pokoju. Weszłam do pokoju Nikoli, mała jeszcze spała. Na szafce stała jej buteleczka z mleczkiem, sprawdziłam czy się nadaję, było idealne.
- Kochanie - pogłaskałam córeczkę po główce - Wstajemy, śpioszku - połaskotałam ją po policzku, Niki przez sen lekko się zaśmiała po chwili otworzyła oczka.
- Mami - wymruczała pocierając oczka - Mami - wyciągnęła rączki, od razu wzięłam ją na rączki całując w czubek głowy.
- Dzień dobry księżniczko - uśmiechnęłam się do niej - Zmienimy pieluszkę i zjemy śniadanko - położyłam ją na przewijaku, Niki oczywiście trochę marudziła, ale już po chwili wychodziłyśmy z jej pokoju. Malutka już zajadała swoje mleczko, posadziłam ją na kanapie włączając baję.
- Pomóc Ci? - spytałam stając za nim, Miłosz przygotowywał nam śniadanie.
- Leć do łazienki 10 minut i będzie gotowe - odwrócił się do mnie muskając moje usta. Posłuchałam go i uciekłam do łazienki, ogarnęłam się dość szybko i prawie gotowa wyszłam na śniadanie. Na stole czekała już jajecznica i herbata. Nikola kończyła swoje śniadanko. Po szybkim śniadaniu, Miłosz poszedł do łazienki, a ja ubrałam Niki dziś nasza księżniczka chciała iść w niebieskiej sukieneczce, zrobiłam jej dwa kucyki i z gotową córeczką wyszłam z pokoju. Góral był już gotowy, podałam mu Niki, a sama zniknęłam w sypialni, musieliśmy się pospieszyć. W żłobku byliśmy jakieś 30 minut później. Miłosz trzymał naszą księżniczkę na rękach, drugą ręką obejmował mnie w pasie. Czułam na sobie ten wzrok tych wszystkich mamusiek i nie tylko, odnosiłam wrażenie, że chcą mi go odebrać. Przebrałam Niki buciki w tym czasie Miłosz lustrował wzrokiem każdego mężczyznę, który nam się przyglądał. Myślał, że tego nie widzę.
- Chodź kochanie - złapałam ją za rączkę. Mała nie czekając na nic złapała za rączkę swojego tatusia. Do sali weszliśmy w troję. W sali było już kilka osób, Niki ledwo weszła do sali, a wyrwała się nam i podbiegła do jakiegoś chłopca. On od razu wziął ją za rączkę i dał buziaka w policzek. Widziałam to spojrzenie Miłosza, patrzył na tego chłopca jak by ten popełnił najgorszą zbrodnie.
- Tylko go nie aresztuj - zaśmiałam się cicho. Pewnie gdyby Góral był tu sam młody siedział by na dołku. Nikola cały czas biegała z tym chłopcem, praktycznie bez przerwy trzymali się za rączki. Miłosza to mocno denerwowało, chodził za nimi. Twierdził, że malec męczy nasza księżniczkę, Nikola była raczej innego zdania. Miłosz zaczął już przesadzać, a i mnie to zaczęło jego zachowanie denerwować. Dzieciaki bawiły się, gdy Niki trzymana przez chłopca, odwróciła główkę, ten zaczął biec. Niki pociągnięta gwałtownie, zachwiała się, prawie upadła. Miłosz tylko podbiegł i z impetem poderwał Niki, chłopaczek przewrócił się, zaczął płakać. Kiedy go podnosiłam zjawił się jego tata, facet był bardzo umięśniony i wyższy od nas obojga.
- Co tu się dzieje? Dlaczego Eryczek płacze? - tulił swojego syna.
- Bo przewrócił moją księżniczkę. Powinien lepiej pan pilnować dzieci, mały męczył mi córkę -prychnął Góral.
- Tak? Ale to mój Eryczek płacze - warknął tamten
- Chciał przewrócić moja Nikolkę, musiałem ją złapać, a on niechcący upadł. Powinien pan lepiej pilnować młodego. Są za nimi chodziłem - Miłosz był wściekły, tulił Niki, aż ta zaczęła się mu wyrywać.
- Są w żłobku, mają opiekę. To dzieci. Pilnować? A pan co policjant? Może mi go jeszcze aresztujesz? - prychnął tatuś Eryka
- A tak policjant, aspirant sztabowy - Miłosz już szukał swojej legitymacji, Nikola coraz bardziej kręciła się mu na rękach.
- Obaj panowie spokój, to żłobek. Dzieci - wkroczyłam - Miłosz daj mi Nikolę, a teraz idziesz ze mną - było mi wstyd, nie wiem co oni by zrobili jeszcze. Nawet pobili by się pewnie. -Przepraszamy. Miłosz idziemy na zewnątrz - Góral nie chętnie poszedł za nami, ale pociągnięty ruszył się. Posłał tamtemu tylko groźne spojrzenie.
- Miłosz co to miało być do cholery? No co? - zaczęłam kiedy tylko wyszliśmy przed budynek.
- Miśka Ty do mnie msza pretensje? Do mnie? - był zły. Niki trzymała się, grzecznie mnie za rękę.
- Bo zachowujesz się, jak jakiś wariat. Mało nie pobiłeś tego faceta, a i ten chłopczyk ucierpiał. Niby broniłeś, chyba sam nawet nie wiem przed czym Nikolę, a ten mały biedny chłopczyk oberwał.
- Bo on moją księżniczkę męczył. To było nie chcący. A Ty nie widziałaś jak on ją szarpał, mało in jej nie przewrócił, nie uszkodził jej rączki. O czym tu mowa, nie przejmujesz się, bo to nie twoja.... - zamilkł. Wiedziałam co chciał powiedzieć. Że Nikola to nie moje dziecko.
- Nie kończ. Nie kończ. Wiedziałam. Niki wracamy do środka - wściekła wzięłam malutką na ręce - A Ty rób co chcesz. Możesz wracać do domu.
- Misia to nie tak. Przepraszam. Misia - próbował złapać mnie za rękę, sprawnie wyminęłam go. Nie miałam ochoty słuchać go i rozmawiać z nim. Najchętniej wróciła bym do domu, ale dla malutkiej zostałam. Nie jej wina była, że pokłóciłam się z jej tatą.
Miłosz POW. Byłem zły cholernie zły przede wszystkim na siebie. Natalia ma rację zachowałem się jak gówniarz, jak wariat i uraziłem, zraniłem tak cholernie mocno. Ona kocha Niki jak swoją własną córkę. Nie wiedziałem jak mam ją przepraszać. Nie chciała odezwać się, nawet słowem do mnie. Ale przy malutkiej udawała, że jest ok. Była i jest taka kochana, a ja jestem taki głupi.
- Misia pogadajmy - delikatnie położyłem dłoń na jej ramieniu, a ta szybko je odsunęła.
- Nie teraz, a z resztą nie mamy o czym. Znowu zaczniesz? Nie teraz nie chcę psuć jej tego dnia - prychnęła odsunęła się lekko ode mnie - Już wystarczająco go zepsułeś.
- Natalia jak mam cię przepraszać? Co zrobić, żebyś mi wybaczyła?- ściskałem jej dłoń bardzo mocno, ona próbowała mi ją wyrwać.
- Kocham Nikolę jak własne dziecko, a Ty....
- Misia przepraszam. Jestem idiotą. Ty robisz tyle dla nas, a ja? - przepraszając wbiłem się w jej usta. Ona lekko się opierała, ale potem mi uległa.
- Miłosz - jęknęła - Jesteś. Ale Niki to dziecko. Musisz zastopować się, wiem kochasz ją cholernie. Jednak nie możesz tak robić, bo stracisz ją - nasze czoła się spotkały
- Obiecuję i zmienię się. Wybacz.
- Pamiętaj to było ostatni, ale to ostatni raz- pogroziła mi palcem, po czym mocno wbiła mi się w usta. Resztę dnia w żłobku minęła zdecydowanie lepiej, Niki bawiła się z dziećmi, biegała, była szczęśliwa. Najbardziej podobały się jej zabawy, w których braliśmy udział wszyscy. Widziałem jak moja księżniczka chce się bawić z Erykiem nie podobało mi się to, jego tacie chyba też nie. Wtedy Natalia weszła do gry zgarnęła, Niki i Eryka do wspólnej zabawy.
Natalia POW. Widziałam jak Miłosz z ojcem Eryka na mnie patrzą, na mnie i na siebie. Jak by im dać pistolety na wodę to rozpętała by się tu strzelanina. Przewróciłam oczami, zlustrowałam obu Panów od stóp do głów i wróciłam do zabawy z dzieciakami. Ze żłobka wyszliśmy o 13.
- To co obiadek? - zaproponował Miłosz kiedy wyszliśmy z budynku - Na co mają ochotę moje księżniczki? - spytał obejmując mnie wolną ręką w pasie, drugą ręką trzymał Niki na rękach.
- Maconal - wykrzyczała uradowana Nikola.
- No to Macdonald - zaśmiałam się, głaskając Niki po policzku.
- Proszę kochanie - Góral otworzył przede mną drzwi samochodu, po drodze delikatnie musnął mnie w skroń. Zaśmiałam się, wychodziło na to, że Miłosz dalej ma sobie za złe to co powiedział. W sumie dalej miałam do niego żal, zranił mnie i to mocno. Po szybkim "obiedzie" Miłosz zabrał nas do zoo, był taki kochany, jak by chciał odkupić wszystkie grzechy świata. Widział jak zabolały mnie jego słowa i nie umiał sobie tego wybaczyć. Spacerowaliśmy alejkami Góral obejmował mnie w pasie, trzymając blisko siebie. Nasza mała córeczka biegała uradowana, co chwilę chwiała się na nóżkach, ale udawało jej się złapać równowagę. Miłosz jak by mógł nie puszczał by jej z rąk, w końcu to jego mała księżniczka, dbał o nią rozumiałam to, ale czasem był zbyt nadopiekuńczy. Przypomniałam sobie, jakim ja byłam dzieckiem. Szalonym, pełnym energii, wszędzie mnie było pełno. Gdyby mój tata był taki jak Miłosz chyba miała bym wieczny szlaban na wyjścia z domu. Uwielbiałam chodzić, po drzewach, drabinkach, trzepakach, wszędzie gdzie tylko się dało wejść. Uwielbiałam też tańczyć, to zostało mi do dziś, z tym że moją sceną nie jest już dach garażu, czy jakieś stare ruiny, zdecydowanie wole normalny parkiet. Szliśmy tak alejkami, kiedy nagle Nikola się przewróciła. Miłosz zerwał się biegiem, mała podniosła się odwracając do nas.
- Bach - odparła smutno, zanim zdążyłam zareagować. Miłosz porwał ja na ręcę, mała
momentalnie zaczęła płakać.
- No już księżniczko, boli tak? To co idziemy do domku, w samochodzie mam apteczkę - mówił jak najęty - Przykleimy plasterek - przewróciłam oczami, podchodząc do nich.
- Na czoło sobie przyklej ten plasterek - mówiłam zabierając mu Niki z rąk - A najlepiej to po ministra zdrowia zadzwoń - puknęłam go w czoło - Straszysz ją - mówiłam stawiając Nikole na ziemi, mała płakała cały czas - Bach było? - Ona tylko pokiwała główką pochlipując pod noskiem - Małe ziaźi - pogłaskałam ją po główce, ocierając łezki.
- Miale? - spytała patrząc na mnie swoimi zapłakanymi oczkami.
- Maleńkie, tylko brudne. O tu - wskazałam na kolanko.
- Biudne - mówiła otrzepując kolanka - Jus ne biudne, ciste - zaśmiała się otrzepując rączki.
- Pięknie - ucałowałam ją w czubek głowy - Chyba nie boli co? Tatuś trochę spanikował?
- Śpianitowal - powtórzyła za mną, zaśmiałam się. Kontem oka spojrzałam na Miłosza, patrzył na nas taki zaskoczony - Tata śpianitowal - zaśmiała się.
- To co idziemy zobaczyć małpki?
- Tak malpki! - klasneła w rączki uradowana - Tata cho ne śpianikuj, mama jeśt dewcyna ne Ty tata - powiedziała poważnie, a ja nie potrafiłam się nie zaśmiać.
- Po prostu się martwię - powiedział z takim smutkiem w głosie.
- Wiemy, wiemy, ale wiesz. Twoja córka to żywe srebro - specjalnie podkreśliłam, że jego córka. Tak specjalnie, gdyby znów miał pretensje.
- Misia przepraszam, nasza, Misia nasza córeczka - ucałował mnie w skroń, Niki tylko niecierpliwie ciągnęła nas do małpek.
- Malpki. malpki sibko - Niki już przebierała nóżkami.
- Tak kochanie już idziemy. Kolanko nie boli? - zapytałam jednak, przecież też się martwię, ale panika nigdy nie jest dobra.
- Ne, sibko malpki - zaśmiała się, już biegła przed nami. Miłosz z trudem powstrzymywał się, aby nie złapać ją na ręce i nie nosić jej cały czas.
- Mapki, mapki jakie fajnie - malutka tak bardzo zachwycała się małpkami - Mami pats jak psytula.
- Tak, tak jak to mama - ucałowałam Niki w główkę, ona tylko zaśmiała się - Tata kupi me taką -wypaliła. Miłosz zrobił oczy jak pięć złotych.
- Księżniczko nie wolno kupować małpek, a po za tym te małpki maja swoje mamy. By bardzo tęskniły, tak jak ty za mamusią - Miłosz klęknął przed Niki. Mała zamyśliła się.
- Plawda, kocham mami i cie tes tata - jak najmocniej umiała przytuliła się do Miłosza
- Tak ja Ciebie też kocham Ciebie i mami - Miłosz czule spojrzał na mnie, a ja położyłam dłoń na jego ramieniu. Po małpkach oglądaliśmy jeszcze lwy i inne zwierzaki. Mała znów biegała szczęśliwa, Miłosz teraz ja bardziej pilnował.
- Pac Julian - wykrzyknęła uradowana, na początku nie wiedzieliśmy o co jej chodzi - Julin.
- No tak lemury. Patrz - wskazałam Miłkowi wybieg z lemurami.
- Ale ja jej tej bajki nie puszczałem - zdziwił się.
- Pewnie Kinga - westchnęłam. Miłosz tylko wzruszył ramionami. Nikola biegła w nasza stronę i znów bach. Teraz niestety mocniej uderzyła kolankiem, troszkę jej się skórka zdarła.
- Ne boli baldi, mami psytul - Nikola tuliła się do mnie, Goral w tym samym czasie opatrywał jej rankę. Przyklejał jej różowy plasterek w księżniczki, Niki bawiła się w tym czasie listkiem. Nawet nie wiem kiedy, młoda oderwała jeden i centralnie na włosach mu go przykleiła. Rozbawiło mnie to, ale nie miałam zamiaru mu o tym mówić. Czekałam aż sam zauważy.
- Już kochanie - ucałował ją w plasterek - Nie boli już?
- Ne tata - zachichotała malutka - Ne tata do domku, albo placyk i ziuuu.
- Nie jesteś zmęczona?-zapytałam z troską. Niki tylko przecząco pokiwała główką.
- To zobaczymy, ale może na ten obok domu - Miłosz wsiadła do auta, biedny nie wiedział dlaczego jakaś rozbawiona parka patrzy na niego. Oni cos skomentowali, że dzieciaki i poszli. On patrzył się pytającym wzrokiem na mnie, a ja ledwo powstrzymując śmiech wzruszyłam ramionami. Z Niki byliśmy jeszcze na placu zabaw, po powrocie do domu nasza córeczka była padnięta. Ledwo zjadła swoje mleczko, taka była zmęczona, dniem pełnym wrażeń. Ułożyliśmy ją wykąpaną i przebraną w piżamkę na naszym łóżku. Ona zajadała swoje mleczko, a my leżeliśmy i czytaliśmy jej baję. Miłosz po jej lewej, a ja po prawej stronie Nikoli. Księżniczka w połowie jedzenia swojej butli, zasnęła. Trzymała butelkę w raczkach i spała. Delikatnie wyjęłam ją z jej rączek. Z Miłoszem ucałowaliśmy ją w czółko, po cichu wyszliśmy z sypialni. Mój ukochany już nalewał nam po kieliszku wina, a mnie na sam jego widok, jakoś tak, zmierziło. Nie miałam ochoty na nie wcale.
- Misia proszę - Miłosz podął mi kieliszek - Kocham cię wiesz?
- Czy ja wiem - udałam obojętną. Obracałam kieliszek w dłoni - Może.
- Misia, ja przepraszam za wszystko dziś. Jak kocham ja po prostu, chcę chronić ją. A ja wiem jak ją kochasz, to piękne. Wybaczysz mi?
- Tak wybaczę, ale zraniłeś mnie - powiedziałam mu co leży mi na sercu - Miłosz, wiesz, że ją bardzo kocham, to moja córka.
- Wiem i przepraszam, tak bardzo - Miłosz złączył nasze usta w namiętnym pocałunku - Nie pijesz?
- Jakoś nie mam ochoty - spojrzałam na kieliszek.
- Ej kochanie, coś się dzieje? Coś boli Cię? Dalej jest ci niedobrze po tej rybie? - pytał z troską, położył dłoń na moim czole.
- Nie martw się jest ok. Po prostu jestem zmęczona i wiesz zbliżają się te dni - westchnęłam.
- Czyli czekoladę zakupić muszę, na poprawę humoru? - zaśmiała się.
- Oj tak. Ale najważniejsze, że jesteś obok mnie - teraz ja złączyłam nasze usta, nasz pocałunek był długi i namiętny.
![](https://img.wattpad.com/cover/255726489-288-k4255d9.jpg)
CZYTASZ
Nigdy nie puszczę Twojej dłoni
ContoOpowieść autorstwa mojego i @Margaret2626. Miłosz i Natalia pracują ze sobą juz jakiś czas, są zgranym zespołem. Ale czy taka znajomość przetrwa, kiedy jedno z nich skrywa tajemnice, tajemnice które wpakują go w kłopoty, czy ta relacja ma szanse prz...