Rozdział 2

592 49 43
                                    

Cieszycie się z czwartej części? Już kolejny rozdział opublikowany dzisiaj.
_______________________________
Zabijamy samych siebie, by nie ranić innych

*Marinette*

Popatrzyłam pytająco na blondyna i szybko wpuściłam go do środka.

-Co ty tu robisz? - spytałam, zamykając drzwi.

-Twoja przyjaciółka ma niewyparzony język. Zapytałem się jej o dokładny adres i mi go po prostu podała. - stwierdził.

-Cieszę się, że przyszedłeś, ale nie możesz tu być. Jak mój były zobaczy, że tu byłeś to... - chłopak nie słuchając mnie dalej, przybliżył się do mnie i próbował mnie pocałować. Szybko się odsunęłam i dokończyłam swoją wypowiedź. -Teraz to on naprawdę Cię zabije. Proszę Cię, możemy się spotkać jutro, ale teraz musisz naprawdę wyjść.

Blondyn nic nie odpowiedział tylko wyszedł z mieszkania. Zamknęłam z powrotem drzwi i powoli się zsunęłam na podłogę. Spojrzałam tylko na godzinę, była dopiero 13. Ponownie usłyszałam pukanie. Zirytowana już szarpnęłam za klamkę i otworzyłam.

Super.

-Dzień dobry, czy coś się stało? - zapytałam, widząc dużo starszego ode mnie mężczyznę.

-Dzień dobry Pani, przyszedłem na przegląd okien, czy są szczelne. Mogę wejść? - wpuściłam faceta do środka i oparłam się, z telefon w ręku, o ścianę.

Po chwili mój telefon zaczął wydawać z siebie uciążliwy dźwięk, mówiący mi o tym, że mam nową wiadomość.

Od: Adrien

Nie wpuszczaj kompletnie nikogo do swojego mieszkania, rozumiesz? I radzę Ci odpisać.

Robotnik poszedł do sypialni sprawdzać okna, a ja zebrałam się na to, żeby odpisać temu idiocie.

Do: Adrien

I po tym wszystkim jeszcze do mnie piszesz? To jest moje życie i będę robiła, co chciała i kiedy chciała. Podaj mi choć jeden powód, żebym miała kogoś nie wpuszczać do swojego domu?

Po jakiś piętnastu minutach facet opuścił moje mieszkanie, a mój telefon zadzwonił. Odebrałam, nawet nie patrząc, kto dzwoni. Szybko pożałowałam tego.

Po tym, co usłyszałam od Adriena, po prostu stałam w jednym miejscu i patrzyłam na ścianę. To co powiedział, wydawało się jak z jakiegoś filmu kryminalistycznego. Szczerze nawet nie wiedziałam, co zrobić.

Rozmawiając cały czas z Adrienem, robiłam to co mi kazał. Chodziłam po mieszkaniu i sprawdzałam w nim każdy, najdrobniejszy kąt.

To co zobaczyłam nie tylko mnie przeraziło. Adrien też był tym przerażony, a raczej tym, że może mi się coś stać.

-Nic nie ruszaj i udawaj jakbyś o niczym nie wiedziała. - powiedział, a ja próbowałam się uspokoić i robić, to co mi kazał.

Poszłam sprawdzić kuchnię i ku mojemu zdziwieniu, przerażeniu na blacie leżała jakaś biała koperta.

-Tu jest jakaś koperta. - oznajmiłam nerwowo.

-Zostaw ją i udawaj, że nic nie wiesz o tym wszystkim. Poczekaj piętnaście minut. Najlepiej zostań, tam gdzie teraz jesteś i nie wiem... Oglądaj telewizję albo po prostu siedź. - odpowiedział i się rozłączył.

Nawet nie wiem, czemu się go posłuchałam. Byłam na niego zła, ale mimo tego odebrałam od niego telefon. Przez jakąś chwilę robiłam, to co mi kazał.

W mojej głowie pojawił się głupi i ryzykowny pomysł. Tylko musiałam dowiedzieć się dokładnie, że ta koperta jest od osoby, o której teraz myślę. Pewną część planu musiałam teraz zrealizować.

Poszłam do sypialni i zaczęłam chodzić w kółko. Wybrałam numer do swojej przyjaciółki i dość głośno zaczęłam mówić:

-Hej... Tak? To super... To wiesz, spotkajmy się... Tak... Za trzy tygodnie... O 15... Tam, gdzie kiedyś była ta fabryka... No tam... Tam nikogo nie będzie... To do zobaczenia. - powiedziałam i rozłączyłam się.

Jeśli to się naprawdę uda, to powinnam dostać nagrodę Nobla za to. Trochę to ryzykowne. Napewno Adrien nie byłby z tego zadowolony, ale udowodnię mu coś.

Oj, ktoś będzie żałował dnia, w którym się urodził. I dnia, w którym się spotkamy. Ja dwa razy nie będę mówić. Tym sposobem pokażę wszystkim, jak wkurwiona kobieta potrafi być niebezpieczna. To już nie będą żarty. To nie będzie zabawa.

Na samą myśl o tym, uśmiechnęłam się. Cieszę się, że nikt nigdy się nie dowie, o czym myślę.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać jakieś portale społecznościowe. Wszędzie była masa wiadomości, a ja próbowałam odpisać na jak największą ilość. No i musiałam odpisać swoim rodzicom, czy Chloe, czy Alyi, czy swojemu bratu, że jeszcze żyje.

Kiedy usłyszałam kolejne dziś już pukanie do drzwi, zerwałam się i pobiegłam otworzyć. Wcale nie byłam zdziwiona tym, kto przyszedł. Wpuściłam chłopaka do środka. Stanął na korytarzu, a ja na przeciwko niego i popatrzyłam na niego z góry.

-Mari... - powiedział cicho, więc podeszłam bliżej do niego.

-O nie, nie, nie... - zaczęłam, a w mojej głowie pojawił się plan zemsty, a raczej nauczki dla pewnych osób. Moja rękę zetknęła się dość boleśnie z jego policzkiem. -To za to, że mnie oszukałeś. - spoliczkowałam go drugi raz. -A to za to, że umawiasz się z jakąś dziwką.

Blondyn złapał się za bolące miejsca i odpowiedział mi:

-Dobra, należało mi się, ale tylko za to, że Cię oszukałem! Kurwa, ta blondynka to Twoja przyjaciółka, Adeline, nie poznałaś jej? - zapytał.

-O Boże... przepraszam, naprawdę. - powiedziałam, odsuwając się od niego. -Tam pisało, że wy jesteście razem.

Teraz wyszłam na idiotkę. Przynajmniej przyznał się, że mu się należało. To mnie satysfakcjonowało. A nawet bardzo. Nie ma nic lepszego niż fakt, że Adrien przyzna przy mnie, że to ja miałam rację i że on popełnił błąd.

Chłopak poszedł do kuchni i zabrał z blatu białą kopertę. Otworzył ją i wyjął z niej jakąś kartkę. Przeczytał to, co tam było i podał mi ją. Zaczęłam czytać, nawet nie rozumiejąc, o co tam chodzi.

-Tam pisze, że on zemści się na was. I że niby mi ma coś się stać. Że ty zapłacisz największą cenę! - wykrzyczałam spanikowana.

Blondyn wyrwał mi kartkę z ręki i rzucił gdzieś za siebie. Podszedł do mnie i przytulił mnie. Powiedział cicho, żebym się spakowała, a on sprawdzi mieszkanie.

Nie wiedziałam co już robić. On mówił jedno. Moje serce mówiło to samo co on. A mój rozum twierdził, że nie powinnam nigdzie z nim iść. Skończyło się na tym, że posłuchałam Adriena.

Wzięłam jakąś większą torebkę i zabrałam z sypialni jakieś rzeczy i trochę ubrań. Czekałam na korytarzu aż chłopak zrobi, to co miał zrobić i powie mi co dalej.

-Mamy problem. - oznajmił bardzo cicho. -Musimy teraz udawać, że jeszcze bardziej mnie nienawidzisz i tak dalej. Ktoś Ci zamontował podsłuch, a w łazience były kamery.

Zatkało mnie. Ewidentnie mnie zatkało. Naprawdę nie wiedziałam, co powiedzieć. Jak trzeba, to trzeba. Będziemy grać. To może być nawet zabawne.

-Oszukałeś mnie! Widziałam te zdjęcia, na których byłeś z tą... dziwką! - zaczęłam dramatyzować, a tak naprawdę chciałam się tylko śmiać.

-A ty się puściłaś! I mówię coś? - zapytał, "mocno" trzymając mnie za nadgarstek. Sztucznie krzyknęłam, żeby mnie puścił, bo to boli.

Po chwili ustawianej kłótni wyszliśmy z mieszkania, a moja sąsiadka, która akurat wychodziła ze swojego domu dziwnie się na nas popatrzyła. Powiedziałam jedynie dobry wieczór i szybko wyszliśmy z budynku. Przez całą drogę do auta śmiałam się.

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz