Rozdział 36

432 43 19
                                    

Nasze szczęście zależy od nas samych

*Marinette*

Adrien zaparkował przed jakimś ogromnym domem w jednej z droższych dzielnic Paryża. Wysiadłam ostrożnie z samochodu i stanęłam przed bramką. Założyłam ręce na piersiach, czekając aż blondyn wysiądzie z auta. 

-Długo jeszcze?! - krzyknęłam. 

Chłopak wyszedł ze swojego białego audi, trzaskając drzwiami. Spojrzałam na niego, a on podszedł do mnie, otworzył bramkę i przepuścił. Rozejrzałam się po naszym ogrodzie.

Byłoby dużo miejsca dla naszych dzieci. Miałaby się gdzie bawić. Tylko najpierw musieliśmy je mieć. W tym był główny problem.

Blondyn pociągnął za klamkę, a ja weszłam do środka. Pierwsze co mi że rzuciło w oczy to to, że cały parter wydawał się być jasny; biało-szare ściany, biała, ogromna szafa z lustrem, duży, miękki dywan i pierwsze drzwi. Popatrzyłam na nie niego i otworzyłam zamknięte pomieszczenie. 

Weszłam do łazienki; białe ściany, jasne, marmurowe kafelki wyłożone na podłodze. Pod jedną ze ścian stały dwie umywalki, z szufladami, a nad nimi oświetlane, duże, prostokątne lustro. Na równoległej ścianie znajdował się prysznic. Przy przeszklonej ścianie na wprost drzwi była wanna, a obok niej drewniana, ciemna półka, na której stały doniczki ze sztucznymi kwiatami, jakieś kosmetyki i ręczniki.

-Tu jest ślicznie. - zaczęłam się zachwycać każdym, najdrobniejszym szczegółem.

-Dobrze, że Ci się podoba. - odparł blondyn.

Wyszliśmy z pomieszczenia i przeszliśmy do kuchni połączonej z salonem. Blaty były dębowe, z białymi szufladami. Na jednej ze ścian stała lodówka, obok niej kuchenka z jasnym wykończeniem. U góry były białe, wiszące szafki. Wszędzie była masa dodatków. Cała część kuchenna była wykończona matowymi, białymi kafelkami. Na przeciwko ściany była umieszczona wyspa kuchenna z wysokimi krzesłami, obitymi w czarny materiał.

-Ładne blaty... - powiedziałam, przejeżdżając ręką po meblu.

Wiedziałam do czego mogłoby kiedyś tutaj dojść, ale wolałam skupić się na oglądaniu reszty domu, niż na myśleniu co się może tutaj dziać.

-Wykorzystamy kiedyś te ładne blaty. - mruknął cicho blondyn.

Przeszłam do salonu, który również był w jasnych kolorach. Na środku stał duży, szary narożnik, a na wprost był zawieszony ogromny telewizor, a pod nim stała szeroka, ciemna komoda. Ściany były pokryte białą farbą, a na podłodze leżał miękki, czarny dywan. Na meblu stały ramki z naszymi zdjęciami i jakieś małe, sztuczne kwiatki, które pasowały tam idealnie.

Wzięłam do ręki oprawione zdjęcie i uśmiechnęłam się. Fotografia była z naszego pierwszego wspólnego wyjazdu. Pamiętam jak nie chciałam lecieć z Adrienem na Sycylię w ramach nagrody w szkolnym konkursie. Nie przepadałam za nim i uważałam, że chodziło mu tylko o jedno. Któregoś dnia spytał się mnie, czy go kocham. Wtedy byłam w rozsypce i nie wiedziałam co powiedzieć, więc powiedziałam, że nie wiem.

-Adrien... - zaczęłam niepewnie. -To co mówiłeś kiedyś, jak się pokłóciliśmy to była prawda...? - spytałam, siadając na sofie.

-Nie wiem o co chodzi. - odparł.

-O, teraz nie wiesz, o co chodzi. Może Ci przypomnę, że powiedziałeś, że puściłam się z tobą, a kiedyś, że zaliczyłeś mnie i jesteś z siebie dumny. - przypomniałam.

-Będziesz mi to wypominać do końca życia, tak? - zapytał spokojnie.

-Nie, po prostu akurat to mi się przypomniało... - wstrzymałam się na chwilę. -Chcę po prostu odpowiedź na moje...

-Kurwa, mówiłem Ci, że to nieprawda. - wtrącił się.

-Możesz dać mi dojść do słowa? - spytałam.

-Mogę Ci dać dojść. - zaśmiał się.

-Nie to miałam na myśli! - krzyknęłam. -Chodziło mi o to, że dalej jesteś...

Chłopak pociągnął mnie za rękę, tak że musiałam wstać. Położył swoje dłonie na moich biodrach i przysunął mnie do siebie. Zamknął nasze usta w powolnym pocałunku, a cała moja niewielka złość do niego zniknęła.

Po chwili odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się i wbiłam wzrok w podłogę.

-Czemu zawsze tak nie mogliśmy kończyć kłótni? - spytałam cicho, ponownie siadając.

-Możemy jeszcze inaczej skończyć. - uśmiechnął się głupio.

-Nie ma mowy, idę oglądać dalej. - odpowiedziałam.

Wstałam z sofy i poszłam w kierunku białych schodów, prowadzących na górę. Cały korytarz był w podobnym stylu do tego na dole. Szare ściany z pionowymi białymi pasami, jasna podłoga, szerokie, prostokątne lustro oprawione w czarną ramę na jednej ze ścian, a w kącie stał duży kwiat w posrebrzanej doniczce. Na piętrze znajdowało się sześć par drzwi. Podeszłam do najbliższego wejścia. Pociągnęłam za klamkę i weszłam niepewnie do środka.

Zwykły, duży pokój pomalowany na biało z widokiem na drugą stronę ogrodu. Na parapecie była jakaś kartka, poszłam w kierunku okna i zabrałam karteczkę. Otworzyłam ją, a w moich oczach pojawiły się łzy, kiedy zaczęłam czytać pierwsze słowa.

Kocham cię. Zobaczysz, że wszystko się ułoży i będziemy szczęśliwi. A pokój narazie będzie stał pusty.

Z jednej strony cały czas czułam się winna za tamten wypadek, bo gdybym nie poszła nic by się nie stało.

Opuściłam szybko pomieszczenia, a kawałek papieru trzymałam dalej w jednej ręce. Zamknęłam cicho drzwi.

Podeszłam do pokoju obok, który był otwarty. Był to kolejny duży, biały pokój tyle, że przy ścianach stały ogromne, jasne szafy z lustrami. Bez wątpienia byłam pewna, że to była garderoba. Przy oknie równolegle do drzwi stała biała toaletka z małą, pudrową pufą. Całość uzupełniała szara wykładzina. Wyszłam z pokoju uśmiechnięta i domknęłam drzwi.

Pociągnęłam za klamkę kolejnego pomieszczenia, którym okazała się być kolejna łazienka. Była prawie identyczna do tej na dole tyle, że tutaj znajdowała się jedynie toaleta, duża wanna, która też stała przy oknie, i umywalka.

Zostały jeszcze 3 pokoje. Podejrzewałam, że jeden z nich to była sypialnia, drugi to mógł być pokój gościnny, a co do trzeciego miałam lekkie wątpliwości.

Nie myliłam się co do czwartego pomieszczenia na tym piętrze. Ogromna sypialnia w kolorach jak poprzednie pomieszczenia w domu, czyli biały i szary. Przy jednej ze ścian stało duże łóżko, a na nim masa poduszek. Po obu stronach mebla znajdowały się średnie, jasne szafki nocne, na których stały małe lampki. W jednym z kątów stał pudrowy, pikowany fotel, a obok niego stał wazon z czerwonymi różami. Podeszłam bliżej kwiatów i sprawdziłam liścik.

Kiedy rozkładałam kartkę poczułam czyjąś obecność za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam swojego narzeczonego.
_________________________
Przepraszam, że mnie tyle nie było, ale jestem. Miałam dużo problemów i zerowe chęci do wattpada.

Jak moja siostra to czyta, to kocham cię ❤️

Gwiazdka? Komentarz?

Do następnych rozdziałów ❤️

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz