Rozdział 16

517 46 26
                                    

Coś w Tobie sprawia, że czuję się jak niebezpieczna kobieta

*Marinette*

Był przed ostatni tydzień lutego, a raczej jego koniec. Oznaczało to, że dziś miałam zrealizować swój plan.

Sprawdziłam po raz setny, w ciągu pięciu minut, czy wszystko napewno zabrałam. Byłam ubrana cała na czarno, no bo jak niby miałam się ubrać? Miałam zwykłe, czarne spodnie i czarną, obcisłą bluzkę na długi rękaw. Zabrałam swoją torbę i zeszłam po cichu na dół.

Przez ostatnie prawie dwa tygodnie mieszkałam u swoich rodziców. Potrzebowałam spokoju. Mój brat zajął się zdjęciem kamer i podsłuchu w moim mieszkaniu, więc mogłam tam wrócić. Jednak wolałam na jakiś czas zostać w swoim rodzinnym domu, żeby odetchnąć od tego wszystkiego.

Już się ubierałam i chciałam wyjść, ale moja mama zauważyła mnie i musiała zapytać, gdzie wychodzę, z kim i kiedy wrócę. Od czasu pokazu i wydarzeń po nim Adrien kazał mnie wszystkim jeszcze bardziej pilnować. To było już absurdem! Jestem pełnoletnia, mam prawie dwadzieścia jeden lat. Rozumiem, że wszyscy się martwią po tym, co się stało, ale tego jest za dużo.

-To gdzie idziesz? - spytała kobieta, a ja się odwróciłam w jej stronę i uśmiechnęłam się.

-Wychodzę z Sophie, możesz nawet do niej zadzwonić i się spytać jak mi nie wierzysz. - odpowiedziałam.

-Ufam Ci, ale upewnię się później, że jesteś z nią i że jesteś bezpieczna. Narazie! - krzyknęła na pożegnanie.

Wyszłam szybko z domu i zadzwonilam do swojej przyjaciółki. Ona znała cały plan, więc wiedziała, co komu mówić, a komu nie. Wszystko mogło się wydawać, że jest idealnie zaplanowane. No i w założeniu tak było.

Musiałam niestety iść na pieszo, bo gdybym jechała autem to Adrien mógłby je szybko znaleźć. Całe szczęście, że miejsce spotkania z "moją przyjaciółką" nie było aż tak daleko. Może jakieś dwadzieścia lub trzydzieści minut od domu.

Weszłam lekko przerażona do opuszczonej fabryki. Dobra, nie byłam lekko przerażona, cholernie się bałam, że coś pójdzie nie tak, jak planowałam. Zadzwoniłam do Sophie, żeby jakoś mnie uspokoiła, żebym nie popełniła żadnego, najdrobniejszego błędu.

-Jesteś tam? - spytała, a ja cicho przytaknęłam. Nie wiedziałam czy dalej jestem sama. -To jest zbyt ryzykowne... Może lepiej wróć do domu za nim coś Ci się stanie.

-Nie odpuszczę tego, nic mi nie będzie. Pamiętasz jaki był plan. Zaraz zadzwonię, bo muszę coś zrobić. - powiedziałam i się rozłączyłam.

Wyjęłam z torebki pistolet, włożyłam go za pasek spodni i schowałam się za jedną ze ścian. Wyłączyłam na szybko telefon i czekałam.

*Adrien*

Dzwoniłem do Mari, ale nie odbierała po raz dosłownie setny. Nie odpisywała, nie odbierała, nie dawała znaku życia. Boję się, że coś się jej stało. Chociaż jest jedna osoba, która wie wszystko o jej planach i tak dalej.

Wybrałem numer do brunetki i czekałem aż odbierze. Po chwili usłyszałem znajomy głos.

-No, co chcesz? - spytała, a ja przewróciłem oczami.

-Co się dzieje z Mari, nie odbiera, nie odpisuje, nie mogę jej znaleźć, bo chyba wyłączyła telefon. - powiedziałem i przez chwilę słuchałem ciszy.

-Ona jest u mnie... i się jej telefon rozładował. - kłamała. -Mówię naprawdę, teraz śpi, bo się źle czuła. Ma chyba grypę... Później zadzwonię. Pa! - pożegnała się i rozłączyła się.

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz