Rozdział 19

499 47 9
                                    

Kończy się zaufanie, kończy się związek

*Marinette*

Weszłam do budynku, przeglądając jakieś papiery, które miałam przywieźć Adrienowi. Głównie to były jakieś faktury na jego rodziców, więc przestałam czytać dalej.

Przeszłam przez korytarz i od razu poczułam na sobie wzrok pracujących tutaj recepcjonistek. Jedna od razu podeszła do mnie i spytała:

-W czymś pomóc?

-Nie, gdzie jest obecnie Adrien Agreste? - zapytałam z fałszywym uśmiechem.

Nie podoba mi się to, że tutaj pracują takie... wypchane blondynki. Wiem, że Adrien przecież nie siedzi tutaj 24 godziny, siedem dni w tygodniu. Przecież on jest tutaj tylko czasami na parę godzin.

-Nie mogę ujawniać takich informacji. - powiedziała.

-Posłuchaj mnie uważnie, bo dwa razy nie będę mówić. Jestem bardzo, ale to bardzo wpływową osobą, w dodatku znam Agreste'a, a nawet łączy nas coś więcej, więc teraz mi powiesz, gdzie on jest. - zagroziłam, na co dziewczyna przewróciła oczami i powiedziała mi, gdzie iść.

Po jakiś paru minutach po prostu weszłam do pomieszczenia. Blondyn zwyczajnie sobie siedział i przeglądał coś w telefonie. Rzuciłam dokumenty na jego biurku, przez co było słychać jeden, wielki huk. Chłopak od razu się oprzytomnił, wstał i podszedł do mnie.

-Co ty taka wkurwiona? - spytał, zabierając teczkę, a ja usiadłam na stole.

-To nie ty musiałeś chodzić z Chloe i słuchać jakie to wszystko jest żałosne. I jeszcze kazałeś mi przywieźć jakieś stare faktury. - zażaliłam się, zakładając ręce na piersiach.

-Nie kazałem, tylko spytałem. Po za tym nie chodziło o papiery, a jedynie o zobaczenie ciebie. - odparł.

-Ta, widzisz mnie codziennie. W dalszym ciągu przesiadujesz w moim mieszkaniu. Mogę już wrócić czy coś jeszcze mam zrobić? - zapytałam ironicznie.

-Ja cię nie wyrzucam, ale jak chcesz to możesz jechać do domu. - odpowiedział, patrząc w dokumenty.

Czułam się w tym momencie ignorowana. Ponieważ skoro ja mówiłam do niego, to przynajmniej patrzyłam na niego, a nie patrzyłam się obojętnie gdzie.

-Czyli wracam. Narazie. - pożegnałam się, jeśli tak to w ogóle można nazwać, i wyszłam po chwili z pomieszczenia.

Nie było jakoś strasznie późno, więc uznałam, że może pojeżdżę po Paryżu. Tak bez celu i dla zwyczajnego uspokojenia się.

Po jakiś trzech godzinach wróciłam do domu. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i pierwsze co zauważyłam to bukiet czerwonych róż. Poszłam do sypialni i zostawiłam tam wszystkie rzeczy. Przebrałam się w jakieś wygodne ciuchy i wróciłam do kuchni.

Czyżby to były już podziękowania? Jeśli tak, to ja mogę codziennie takie dostawać. Znając jego spodziewałam się czegoś innego.

Usiadłam na kanapie i zaczęłam sprawdzać, co się dzieje w internecie. Jak narazie temat mój i Adriena ucichł, co mnie nawet cieszy.

Jednak niepokoiło mnie jedno. Głównie chodziło o to, z kim pracował Adrien. Nie potrafię mu zaufać. Znowu. Po raz setny. Ale stara się, robi wszystko, żebym znowu mu wierzyła.

Wstałam z sofy i podeszłam do blatu, na którym znajdowały się róże. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, więc poszłam i bez zastanowienia otworzyłam.

-Chloe do ciebie pisała? - spytał, wchodząc do środka, jak do swojego domu.

-Nie. Byłam z nią na zakupach i pojechałam do ciebie. Coś się stało? - zapytałam, opierając się o ścianę z telefonem w ręku. Zaczęłam przeglądać jakieś strony internetowe z ubraniami, więc po części ignorowałam blondyna.

-Twój brat coś odjebał, mam nadzieję, że nie kogoś, i Chloe chciała, żebyśmy dopilnowali na parę godzin Olivi. - odpowiedział.

Podszedł bliżej mnie i zabrał mi telefon, podniósł rękę tak, że nawet stając na palcach nie mogłam dosięgnąć.

-Dziękuję za kwiaty, ale nie myśl, że to coś zmieni między nami. I jeśli mi oddasz telefon to zadzwonię do Chloe. - powiedziałam, a chłopak oddał mi mój telefon.

No nie chcę mi się wierzyć, że to, co powiedziałam zraniło go...

-To co według ciebie jeszcze powinienem zrobić, żebyś znowu mi ufała? - zadał mi trudne pytanie, na które sama nie znałam odpowiedzi.

-Muszę to naprawdę przemyśleć. I nie, to nie jest łatwe! Wiem, że się starasz, ale ja sama nie wiem, czego chcę... - zaczęłam cicho.

Miałam nadzieję, że Chloe sobie po prostu żartowała z tym pilnowaniem. To nie był najlepszy moment, żebyśmy byli w jednym pomieszczeniu i opiekowali się małym dzieckiem.

Nawet nie wiedziałam, co teraz zrobić. Ani po czyjej stronie leżała wina; czy po mojej, bo ja zaczęłam tamtą kłótnie, która ciągnie się dość długo, czy Adriena, że mi o niczym nie powiedział.

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz