Rozdział 35

551 42 16
                                    

Słowa będą tylko słowami, a czyny będą aż czynami

*Marinette*

Popatrzyłam niezrozumiale na Adriena. Analizowałam sens słów, które przed chwilą wypowiedział.

Czy on właśnie powiedział, że my się wyprowadzamy?!

-Nie patrz tak na mnie, słońce. - zaśmiał się.

-Jesteś nienormalny, napewno. - stwierdziłam.

-A wiesz, że wszystko tam jest gotowe, więc trzeba oblać ten dom? - spytał z
tym uśmieszkiem.

-Nawet o tym nie myśl... - odparłam.

Według "rozkazu" blondyna zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy z naszego obecnego mieszkania.

Kiedy pakowałam kolejną walizkę z moimi  niezbędnymi rzeczami, myślałam o drugim ślubie. Rzecz jasna z Adrienem. I przemyślałam już wszystko w tej kwestii. Chciałam, żeby nasz ślub odbył się jeszcze w tym roku. Ale teraz nie robiłabym już nic na szybko, bo gonił mnie termin. Ogarnęłabym każdą kategorię na spokojnie sama, bez niczyjej pomocy. Poradziłabym sobie sama. Napewno.

Zawołałam swojego narzeczonego, żeby pomógł mi znieść wszystkie walizki na dół, a potem do auta. Chłopak od razu przyszedł i przeraził się.

-Co się stało, kotku? - spytałam, o mało co nie wybuchając śmiechem.

-Ja pierdolę... Ile tego jest. - odpowiedział przerażony.

-Tylko najpotrzebniejsze rzeczy! - krzyknęłam.

-Załóż coś wygodnego, najlepiej spódniczkę krótką albo sukienkę. - uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia, znosząc dwie z paru walizek na dół.

Albo ja myślę o złych rzeczach, albo źle go zrozumiałam. Chyba, że naprawdę mu chodzi o to, żeby zrobić to w nowym domu i to chwilę po wejściu tam...

Ubrałam krótką, czarną spódniczkę i beżową bluzkę wiązaną na biuście. Gdy z sypialni zniknęły wszystkie walizki, zeszłam powoli na dół, rozglądając się ostatni raz po tym miejscu. Zobaczyłam jak Agreste czeka na mnie przy drzwiach. Zabrałam swoją torebkę, płaszcz i podeszłam do niego. Pocałowałam go w policzek, a on przepuścił mnie.

Wsiadłam na miejsce pasażera w białym audi Adriena i czekałam na niego, aż zapakuje wszystko na tylne siedzenia, jak i do bagażnika.

Coś mi się nie podoba. Jednak jeszcze nie wiem co.

Jechaliśmy spokojnie, zbyt spokojnie jak na Adriena, omijając paryskie ulice. Wpatrywałam się w okno i drzewa widniejące za szybą. Z każdą sekundą jechaliśmy jakoś inaczej.

-Zsuń majtki. - oznajmił.

-Słucham? - spytałam, niedowierzając w to, co słyszę.

-Zrób to po prostu. - powtórzył.

Popatrzyłam najpierw na niego, a później przed siebie. Zrobiłam to, co kazał mi zrobić. Ścisnęłam mocno uda, a blondyn zatrzymał się w jakimś miejscu, gdzie nikogo nie było. Przełknęłam głośno ślinę, nie wiedząc już co robić.

Wyłączyłam myślenie i przeszłam ostrożnie nad skrzynią biegów. Usiadłam okrakiem na chłopaku, próbując rozpiąć jego jeansy. Kiedy mi się to udało w miarę możliwości uniosłam się i opuściłam jego spodnie. Tak samo postąpiłam z bokserkami Adriena.

Opuściłam biodra na dół i zamknęłam oczy. Poczułam jego usta na swojej szyi, kiedy ręce blondyna zręcznie rozwiązywały moją bluzkę. A potem ściągnął ją na dół i przeniósł język na moje piersi. Rozchyliłam bardziej usta. Położyłam dłoń na jego ramię i mocno ścisnęłam, poruszając biodrami jeszcze szybciej.

Teraz ja miałam kontrolę nad sytuacją.

-Japierdole, kocham cię. - wysapał tuż przy moim uchu.

Z moich ust wydobywały się głośne jęki. W pewnej chwili przerodziło to się w krzyki. Odchyliłam głowę do tyłu, coraz bardziej przyspieszając. Jedna z jego rąk przeniosła się dużo niżej, kładąc palce w tamtym miejscu. Krzyknęłam jego imię, nie mogąc znieść więcej. Poczułam to cudowne uczucie rozlewającego się ciepła po naszych ciałach.

Opadłam wyczerpana na blondyna i zamknęłam z powrotem oczy. Próbowałam opanować mój przyspieszony oddech. Rozejrzałam się po aucie i roześmiałam się. Wszystkie szyby były zaparowane. Moje usta przylgnęły do ust Adriena. Sekundę później nasz pocałunek ze spokojnego i delikatnego stał się pełen porządania i namiętności. Jęknęłam w jego usta, kolejny raz dzisiaj.

-Starczy nam na dzisiaj. - oznajmiłam, odrywając się od chłopaka.

Wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Założyłam z powrotem bieliznę, poprawiłam ubrania i dalej próbowałam oddychać nie co spokojniej.

-Oj, moja droga, to dopiero początek. - powiedział, zapinając swoje spodnie.

Zauważyłam jak telefon Adriena podświetla się. Wzięłam urządzenie do ręki i bez problemowo odblokowałam. Spojrzałam na wiadomość, która była od mojego brata.

-Kto to? - spytał spokojnie.

-Mój brat... - odpowiedziałam obojętnie.

-Pokaż. - podałam mu telefon. -Ale kutas z Luki. Współczuję Ci brata. - zaśmiał się.

-Ej! Co to za słownictwo, Agreste?! - krzyknęłam.

-Cicho. Zaraz będzie druga runda, mała. - oznajmił.

I ja z kimś takim byłam, jestem i będę. Nie wiem czy to ironia życia, czy nie. Jak można być takim dupkiem, jak on? To nie jest chyba możliwe. Tylko Adrien Agreste potrafi się tak zachowywać. Ale kocham go.
________________________________
Macie kolejny rozdział, bo czemu nie? Dawno nie było takich scen, cieszycie się?

Gwiazdka jest? Komentarz też?

Na marginesie, zapraszam was do mojego "śmietnika" pt. Wszystko i nic. Ważne rzeczy tam są i będą.

Miłej nocy ❤️

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz