Rozdział 32

554 50 31
                                    

Miłość jest wtedy, kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze

*Marinette*

Obudziłam się, słysząc przepiękną melodię graną na fortepianie i cichy śpiew Adriena. Po cichu zeszłam z łóżka. Odblokowałam telefon i popatrzyłam na godzinę. Była dopiero 3:40. Ubrałam białą koszulkę blondyna i poszłam do pokoju, z którego wydobywał się dźwięk. Oparłam się o framugę drzwi i przez chwilę tak stałam. Chłopak nie zwrócił uwagi na moją obecność, a jedynie dalej będąc pochłonięty swoją starą pasją, grał na instrumencie.

-And darling I will be loving you 'til we're 70. And baby my heart could still fall as hard at 23. And I'm thinking 'bout how... - nucił cicho.

Spuściłam wzrok na podłogę i uśmiechnęłam się.

-So honey now, take me into your loving arms. Kiss me under the light of a thousand stars. Place your head on my beating heart. I'm thinking out loud. And maybe we found love right where we are. - dokończyłam, zamykając oczy.

Zielonooki podniósł wzrok znad klawiszy i skierował spojrzenie na mnie. Wstał i podszedł do mnie. Położył jedną dłoń na moim ramieniu, a drugą na talii. Złączyłam ręce na jego karku. Przysunęłam swoją twarz do jego i moje usta spoczęły na wargach Adriena. Blondyn pogłębiał pocałunek z każdą sekundą. Podniósł mnie, a ja założyłam nogi, krzyżując je w kostkach, na jego biodrach.

-Kocham cię. - wyszeptał.

Chłopak postawił mnie na ziemi i z powrotem usiadł przy fortepianie. Podparłam głowę rękoma, pochylając się nad instrumentem i skupiając wzrok na Adrienie. Po chwili pomieszczenie wypełniała kolejna melodia i spokojny głos blondyna, który na chwilę popatrzył na mnie.

-Cause girl you're perfect. You're always worth it. And you deserve it. The way you work it. Cause girl you earned it. Girl you earned it. - zaczął śpiewać.

-Od teraz moim ulubionym zajęciem jest patrzenie jak grasz. - powiedziałam cicho.

-You know our love would be tragic. So you don't pay it, don't pay it no mind. We live with no lies. Hey, hey. You're my favorite kind of night. - kontynuował.

Czy rzeczywiście żyliśmy bez kłamstw? Tego nie byłam pewna. Może nie do końca. A wers o tym, że nasza miłość była tragiczna... niestety zgadzał się. Nawet jeśli było już znacznie lepiej niż kiedyś.

Pamiętałam każdy dzień z naszego związku. Teraz się nie dziwię, że wszyscy mówili, że to nie przetrwa. Albo że Adrien ściągnie mnie nad dno, z którego nie będziemy potrafili się wydostać. Zaśmiałam się na samą myśl o tym.

-Może wróć spać? - spytał.

-To chodź. - odpowiedziałam.

Adrien podniósł mnie i wyszedł ze mną na rękach z pomieszczenia. Położył mnie delikatnie na łóżku i pocałował w usta. Przyciągnęłam go do siebie w taki sposób, że opadł na mnie, na co tylko się roześmiałam.

****
Kiedy wstaliśmy, a raczej ja wstałam, było po dziesiątej nad ranem. Leżałam na klatce piersiowej blondyna, a on trzymał dłoń na moich plecach. Uniosłam biodra, położyłam ręce na jego ramionach i wpatrywałam się w mojego śpiącego narzeczonego. Po chwili Adrien obudził się za sprawą tego małego ruchu. 

-Mari... - szepnął. 

-Pojedziesz ze mną do domu? - spytałam, podnosząc się z chłopaka. 

Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej zwykłe czarne dresy i krótką bluzę tego samego koloru. Poszłam do łazienki, szybko się ogarnęłam, pomalowałam i zeszłam na dół. Agreste chodził w kółko z telefonem w ręku, przeglądając coś w nim. Po krótkiej chwili stanął i zabrał z blatu kubek z kawą, przynajmniej tak podejrzewałam. Był czymś zdenerwowany. 

-Nic, czym musiałabyś się martwić. - zapewnił mnie. 

-Jedziesz ze mną czy nie? Chcę zabrać rzeczy. - wytłumaczyłam. 

Od samego zapachu kawy zrobiło mi się niedobrze. 

Adrien spojrzał niezrozumiale na swojego iphona i przeklął pod nosem. 

*Adrien*

Od: Nieznane 

Dzień dobry, Adrienie. Nie wiem, czy mnie pamiętasz, aczkolwiek chciałabym się z tobą szybko spotkać w ważnej sprawie. Pozdrawiam. 

Kurwa, skąd mam pamiętać jakąś kobietę albo dziewczynę? I w jakim celu mam się z nią spotkać?

Marinette popatrzyła na mnie zaniepokojona i szybko odwróciła wzrok. Podeszła szybko do szafki, wyjęła z niej jakieś pudełka, w którym były tabletki i wzięła jedną. Chwyciła butelkę wody i popiła to małe białe coś. 

-Na pewno chcesz teraz jechać do domu? - zapytałem. Dziewczyna pokiwała lekko głową i usiadła przy stole. 

Bałem się o nią bardziej. Tym bardziej dlatego, że nigdy niczego nie brała i nie była na nic chora. Chyba, że o czymś nie wiedziałem. 

-To może cię odwiozę, a ja pojadę coś załatwić. - zaproponowałem. 

-Muszę zabrać ze swojego mieszkania rzeczy, pożegnać się z Sophie i przepisać umowę na nią. - wytłumaczyła. 

Czyli już na dobre kończyła z mieszkaniem w wynajętym mieszkaniu. Więc będzie już mieszkać ze mną. 

Ciemnowłosa zabrała torebkę i wyszliśmy z naszego mieszkania. Zamknąłem drzwi na klucz. Zeszliśmy na dół, na parking, a Mari od razu podeszła do białego audi i czekała na mnie. 
_____________________
W końcu rozdział. Co wy na to, żeby trochę nadrobić to opowiadanie?

Nie zapomnijcie o gwiazdce/komentarzu

Miłego tygodnia ❤️

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz