Rozdział 28

563 58 5
                                    

Możecie zostawić gwiazdkę, to motywuje i dzięki temu mogą być częściej rozdziały.
___________________________________
Prawdziwej miłości nic ani nikt nie zniszczy

*Adrien*

Próbowałem się obrócić na drugi bok, jednocześnie się budząc. Po chwili otworzyłem oczy i spojrzałem na Mari, leżącą na mnie. Musiałem jakoś wstać, żeby nie obudzić tej ślicznej kobiety. Ostrożnie ściągnąłem jej zgiętą nogę ze swoich ud, a później małą dłoń, która była na mojej klatce piersiowej. Przykryłem ją i zabrałem swój telefon z szafki nocnej. Zauważyłem dziesięć nieodebranych połączeń od Chloe.

Czy ona musiała spać w taki sposób, w dodatku tak ubrana?

Kurwa, ta kobieta mnie zabije samym swoim istnieniem i wyglądem. Mogę już otwarcie stwierdzić, że przepadłem. Przepadłem, zakochując się w tej pięknej, utalentowanej, mądrej dziewczynie około sześciu, siedmiu lat temu.

Wybrałem numer do blondynki, jednocześnie wychodząc z pomieszczenia.

-Czemu nie odbierałeś jak dzwoniłam do was o dwunastej? - spytała.

-A wiesz, że istnieje coś takiego jak różne strefy czasowe? Jesteśmy tutaj, żeby odpocząć, mieć więcej czasu dla siebie, a nie po to, żeby odbierać wiecznie telefony od was. - wytłumaczyłem i oparłem przedramię o parapet.

-Humoru nie masz, bo ci moja siostra nie dała? - zapytał Luka.

-Spierdalaj. Twoja siostra to najlepsze, co mnie w życiu spotkało. A teraz muszę obudzić swoją księżniczkę. Pa. - rozłączyłem się i wróciłem do poprzedniego pokoju.

-Mari, wstawaj. - próbowałem ją obudzić.

-Nie ma mowy... - odpowiedziała cicho, zakrywając się kołdrą jeszcze bardziej.

*Marinette*

Wstałam niechętnie z wygodnego łóżka i po sekundzie z powrotem usiadłam. Adrien popatrzył na mnie i roześmiał się. Wywróciłam oczami. Blondyn wziął mnie na ręce, tak jak nosi się panną młodą. Przeszedł na drugi koniec pomieszczenia i posadził mnie na komodzie. Zaczął zajmować się zapięciem mojego czerwonego stanika. Zdjął materiał i pozwolił mu opaść na podłogę. Położyłam rękę na jego torsie i zjechałam nią niżej.

Usłyszałam dzwonek telefonu i przewróciłam oczami. Zielonooki niechętnie zabrał urządzenie leżące na komodzie i odebrał.

-Co znowu?... Że, kurwa, co?... Nie masz jej mówić i bez tego jest w kiepskim stanie... Nie za bardzo mnie to interesuję... Nie macie jej mówić, bo źle się to dla was skończy... Super... Narazie... - rozłączył się i powrócił do pozostawiania ciemnych śladów na mojej szyi, obojczyku i biuście.

Nie byłam skupiona na obecnej chwili, tylko na tym, z kim Adrien rozmawiał, o czym i o czym mam nie wiedzieć. Znowu poczułam się oszukiwana. Kiedy myślałam, że wszystko już będzie dobrze, nie będzie już więcej kłamstw, pojawia się jego kolejny sekret, tajemnicę przede mną.

-Muszę zadzwonić do Alyi! - przypomniałam sobie i pocałowałam krótko blondyna w usta. Zeszłam z komody i zabrałam swój telefon z łóżka. On wydał z siebie cichy pomruk niezadowolenia i wyszedł z pomieszczenia.

Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki i odczekałam chwilę aż odbierze. Po parunastu sekundach usłyszałam jej spokojny, lecz lekko zaniepokojony głos.

-Jak tam, Pani Ciężarna? - spytałam z wymuszonym uśmiechem.

Przypomniałam sobie, kiedy po poronieniu leżałam w szpitalu i płakałam, dostając istnych ataków paniki. W życiu nie czułam takiego uczucia, jak wtedy. Byłam rozdarta pomiędzy największym smutkiem a złością zmieszaną ze strachem.

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz