Rozdział 42

437 39 9
                                    

Miłość sama w sobie jest nie do pojęcia, ale dzięki miłości możemy pojąć wszystko

*Marinette*

Minęło półtora miesiąca, co oznaczało, że Adrien obchodził dzisiaj swoje dwudzieste drugie urodziny. I nie, nie tak, że to pierwszy raz spędzałam z nim ten dzień. Po prostu dzisiaj wyjątkowo stresowałam się tym dniem.

Przez ten czas niby niewiele się zmieniło, ale jedna rzecz była ogromną zmianą. W tym czasie dowiedziałam się, że moja szwagierka jest w drugiej ciąży od jakiegoś czasu. Syn mojej przyjaciółki ze szkoły rósł strasznie szybko, przez co młodzi rodzice mieli co robić, musieli go naprawdę pilnować.

Było koło godziny szesnastej, kiedy ja, Adrien, Alya, Nino, ich dziecko, Chloe, Luka, Olivia, Daniel, Adeline, Sophie ze swoim chłopakiem i paru innych znajomych blondyna siedzieliśmy w ogrodzie. Na stoliku na przeciw kanap ogrodowych i krzeseł stał jasny stół, na którym stała masa różnych lżejszych i mocniejszych alkoholi.

-A ty nie chcesz? - zwróciła się do mnie Adeline.

-Nie, dzięki. Mnie już głowa boli od samego patrzenia na to. - zaśmiałam się, kiedy blondynka rozlewała do każdego kieliszka po jakimś kolorowym trunku.

Adrien dziwnie popatrzył na mnie, wręcz niedowierzając, tak samo Sophie. Uśmiechnełam się lekko i szepnęłam do swojego narzeczonego, że idziemy na górę. On uniósł brwi do góry i chętnie poszedł, zapewne licząc na to, że coś się będzie dziać.

Zamknęłam drzwi od naszej sypialni i zasłoniłam zasłony. Blondyn usiadł na łóżku, a ja usiadłam na nim okrakiem. Popatrzyłam w jego oczy i wzięłam głęboki wdech.

Byłam spanikowana. Nie wiedziałam jak Adrien zareaguje na taką wiadomość. W dodatku, w taki dzień. Bałam się chyba bardziej niż czegokolwiek innego.

-Po co tu jesteśmy? - zapytał spokojnie.

-Muszę Ci coś powiedzieć... - wyszeptałam.

Wstałam na chwilę i kazałam nie otwierać oczu Adrienowi, póki nie powiem, że może już patrzeć. Podeszłam do komody i wyjęłam z niej małą, białą torebkę. Usiadłam na łóżku i poprosiłam blondyna, żeby wystawił ręce i za chwilę otworzył oczy.

-Co to jest? - spytał, kiedy zobaczył w swoich rękach torebeczkę z jego imieniem.

-Zobacz tylko. - odparłam, odwracając wzrok.

Po chwili Adrien wyjął małe pudełko i kopertę, którą od razu otworzył. Popatrzył na mnie z niezrozumieniem i rozłożył karteczkę.

-Kocham cię, tato? - uśmiechnęłam się, ale on nie zrozumiał od razu, więc sięgnął po kartonik w jasnym odcieniu i otworzył je, wyjmując z niego biały smoczek. -Jesteś w ciąży?!

-Tak, koniec drugiego miesiąca. - położyłam ręce na swoim brzuchu.

-Nie mogłaś dać mi lepszego prezentu. - jego ton głosu był taki, jakby miał się zaraz rozpopłakać.

-Muszę teraz uważać, żeby sytuacja się nie powtórzyła... - powiedziałam ze smutkiem, kiedy przypomniał mi się ten dzień z października.

-Obiecuję Ci, że więcej coś takiego się nie powtórzy i że będziemy szczęśliwi z naszym dzieckiem. - zatwierdził mnie w przekonaniu, że tak będzie, więc wierzyłam w to.

Pięć minut później wróciliśmy do ogrodu, a każdy uważnie nam się przyglądał. Usiadłam na swoje poprzednie miejsce, Adrien obok mnie i przez chwilę wszyscy siedzieliśmy w ciszy.

Kiedy zebrałam się na odwagę, żeby oznajmić już każdemu tą nowinę, Adrien stanął za mną, kładąc ręce na moim brzuchu, a głowę na ramieniu. Nikt z początku nie zrozumiał, o co może nam chodzić, więc przeszłam do rzeczy.

-Więc... - zaczęłam, strasznie się bojąc mówić dalej. -Spodziewamy się dziecka, jestem w prawie trzecim miesiącu.

W chwili, gdy skończyłam mówić usłyszeliśmy głośne brawa, jakieś piski i okrzyki radości.

Liczyło się dla mnie tylko to, że w końcu to powiedziałam i nie musiałam tego ukrywać, tak jak przez ostatni czas. Nareszcie to przestało na mnie ciążyć. Cieszyłam się z reakcji Adriena, bo mógł zareagować gorzej i być na mnie zły, że popsułam mu plany na życie. Sama nie kryłam radości z faktu, że jestem w ciąży, a za kilka miesięcy będziemy mieć córkę lub syna.

Pamiętałam też o konsekwencjach, o jakich mówiła mi lekarz. Możliwe u mnie było nawet poronienie, do którego mogło dojść w każdej chwili. Podobno jeśli nic się nie stanie przez następne dwa tygodnie najniebezpieczniejszy czas będę mieć za sobą. Jasne, że jakieś ryzyko zawsze jest, ale teraz i przez kolejne czternaście dni jest ono najwyższe. Po prostu musiałam być w tym czasie nad wyraz ostrożna ze wszystkim, w przenośni i dosłownie.

Wszyscy pili za radosną nowinę, rzecz jasna tylko nie ja, Chloe i Alya. Poszłam po cichu na górę, do pokoju, który kiedyś zwrócił moją uwagę. Otworzyłam drzwi i weszłam do pustego pomieszczenia, które są jakiś czas będzie zaaranżowane, jak najlepiej. Najbardziej nie mogłam się doczekać tych wszystkich zakupów, robienia pokoiku, szukania ubranek i tak dalej. Miałam już plany na pusty pokój, w dwóch opcjach; dla dziewczynki i dla chłopczyka. Narazie odłożyłam to na później.

Poczułam, jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu, odwróciłam się i odetchnęłam, widząc moją przyjaciółkę.

-Nie strasz mnie. - uprzedziłam Sophie.

-Gratuluję. - zaśmiała się i przytuliła mnie delikatnie.

Chwilę porozmawiałyśmy o różnych sprawach, a głównie o planach na dalsze życie. W ciągu tej chwili zdążyłyśmy się rozpłakać i po sekundzie znowu śmiać, na myśl o takiej typowej, przerysowej starości.
____________________________
Więc w końcu nadszedł rozdział na chyba każdy czekał. W ostatnim czasie ciąża miała być ostatnia w "planie wydarzeń" tej części, ale wyszło inaczej. To jeszcze nie koniec.

Gwiazdka? Komentarz?

Miłego weekendu i do następnego rozdziału ❤️

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz