Rozdział 31

508 47 10
                                    

Spotkaliśmy się w Paryżu, kocham ją

*Marinette*

Od jakiś pół godziny siedziałam w łazience, wymiotując, a Adrien trzymał moje włosy. Nie czułam w ogóle głowy, wszystko mnie bolało, nie miałam siły jeść i było mi słabo. Blondyn wcale mi nie pomagał swoim gadaniem typu; mogłaś tyle nie pić, mówiłem ci, że ci wystarczy alkoholu, i teraz się źle czujesz. 

-Zamknij się po prostu! - krzyknęłam, wstając. 

-Kiedy byłaś u swojej lekarz? - spytał i wziął mój telefon do ręki. 

-Koło dziesiątego lutego, a co?

Trzymałam dłoń na ustach i podeszłam do umywalki. W czasie kiedy myłam zęby chłopak coś przeglądał w moim telefonie. Stał oparty o jedną ze ścian. Podniósł wzrok znad ekranu i popatrzył przerażony na mnie. 

-Mówiłaś, że te zastrzyki są na trzy miesiące, tak? - pokiwałam głową w odpowiedzi.

Jeśli on się pytał o coś takiego, to coś jest nie tak. I to mnie niepokoiło. 

-W kalendarzu masz zapisane, że byłaś szóstego stycznia. - powiedział spokojnie, a ja zamarłam i popatrzyłam w lustro zawieszone nad zlewem.

-Słucham...? - zapytałam, po tym jak skończyłam myć zęby. 

-Patrz. - odpowiedział i podał mi mój smartfon. 

Wpatrywałam się w ekran, na którym przy szóstym stycznia była mała różowa kropka z podpisem wizyta, zastrzyk. Nie potrafiłam uwierzyć, że zapomniałam o tak ważnej rzeczy. Przecież dzisiaj był jedenasty marca.  Szczerze, nie wiem czy te dziesięć miesięcy, przez które nie można zajść w ciążę po odstawieniu antykoncepcji są prawdą. Jakoś w to nie wierzyłam.

Zaczęłam trzymać się za głowę, tylko i wyłącznie z towarzyszącego mi teraz bólu. Adrien podszedł do mnie, położył dłoń na ramieniu i spytał, czy wszystko dobrze. Słabo skinęłam głową i poczułam dziwne uczucie, którego nie potrafiłam opisać.

-Chcesz już wrócić do Paryża? - spytał troskliwie, a ja przytuliłam go.

-Dziwnie się czuję, więc tak... - odparłam bardzo cicho.

-Spakujemy się i wrócimy. - uspokoił mnie.

Wyszliśmy z blondynem z pomieszczenia. Otworzyłam swoją walizkę i powoli zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy. Chłopak w tym czasie załatwiał ważne sprawy, wiążące się z naszym powrotem. W pewnym momencie usiadłam na łóżku, położyłam dłonie na kolanach i tak siedziałam przez chwilę.

-Spakuj się, wracamy za parę godzin, jutro będziemy w domu. Muszę jeszcze załatwić hotel. - poinformował mnie, pocałował szybko w usta i wyszedł z pokoju.

Siedziałam przez pół godziny, aż do momentu, kiedy Adrien z powrotem wrócił do pomieszczenia. Podał mi rękę, żeby łatwiej było mi wstać. Przytulił mnie mocno, opierając swoją głowę na moim ramieniu. 

****
Cały lot na szczęście minął bez jakichkolwiek powikłań.

Chwyciłam za uchwyt walizki i zaczęłam z nią iść w kierunku czarnego samochodu. Przed autem stał Adrien i czekał na mnie. Podałam mu bagaż, a on zapakował go do tyłu, a ja wsiadłam do środka.

Byłam zmęczona, mimo spania w samolocie. Jakby nie patrzeć była noc, a dokładniej piętnaście po trzeciej.

Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć przynajmniej na chwilę. Położyłam głowę na kolanach blondyna. Po chwili usłyszałam jak Adrien rozmawia z kierowcą, którym był jeden z naszych dawnych ochroniarzy. Udawałam, że śpię i nic nie słyszę.

-Szefie, był wypadek na skrzyżowaniu. No i wygląda na to, że stłuczkę miał mieć szef wraz z narzeczoną. A nie jacyś przypadkowi ludzie. - poinformował go.

-Zajmę się tym później. A na razie nic nie mów, bo Mari śpi. - odparł mu zielonooki.

Myślałam już i liczyłam na koniec problemów, szczęśliwie zakończenie i spokój. Widać, że to nie koniec, a może dopiero jakaś część. 
_________________
Wstawiłam to, bo już nie wiedziałam jak zakończyć ten rozdział. I mi też się nie podoba. Jest mega krótki. Następny może będzie lepszy.

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz