Rozdział 20

534 43 9
                                    

Mówiłeś mi kiedyś, że mnie kochałeś

*Marinette*

Adrien cały czas miał do mnie żal, o to co powiedziałam z pół godziny temu. Siedział obok mnie i nie odzywał się. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, wstałam i poszłam otworzyć.

-Cześć. Wrócę po nią tak za trzy godziny, dobra? To co twój brat zrobił to było po prostu żałosne... Jak co to dzwoń. - powiedziała, a ja wzięłam na ręce małą blondynkę.

-Spokojnie, nic się jej nie staniem. Jest w dobrych rękach. - zaśmiałam się.

-Dzięki i do zobaczenia! - pożegnała się i szybko sobie poszła.

Odstawiłam dziewczynkę na podłogę i podałam jej rękę. Poszłyśmy do salonu i pierwsze na co wpadłam to to, żeby włączyć jej jakąś bajkę. Nie pierwszy raz się nią zajmowałam. Normalnie jak próba przed byciem matką. Mała powolutku podbiegła do Adriena, a ja stałam i nie dowierzałam w to.

Co on zrobił, że teraz on jest jej ulubieńcem, a nie ja? Czym on ją przekupił? Chociaż musiałam przyznać przed samą sobą, że chłopak uroczo wyglądał z dzieckiem. A nawet bardzo.

-Nie wierzę po prostu... - podniosłam ręce w geście rezygnacji.

-W co, księżniczko? - spytał blondyn, na co przewróciłam oczami.

-W to, że teraz ty jesteś jej ulubieńcem. - odpowiedziałam.

-Jak będziemy mieć kiedyś razem dziecko, a może nawet za 9 miesięcy... - zaczął.

-Nie będzie żadnego dziecka! I przestań, bo obok ciebie siedzi Olivia. - wytłumaczyłam.

-Obejrzyj chwilę bajkę, a wujek z ciocią coś załatwią. - powiedział spokojnie Adrien.

Ciekawe czy to, co powiedział zrozumie dwu latka...

Chłopak pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni. Oparłam się o szafkę i udawałam, że będę słuchać tego, co ma mi do powiedzenia.

-Co mam jeszcze zrobić, żebyś mi wybaczała i znowu zaufała? Powiedz, co mam zrobić, a zrobię wszystko. - stwierdził, zaczynając trzymać mnie za ręce.

-Nie potrafię Ci powidzieć, bo nie wiem. Za dużo razy nadużyłeś mojego zaufania i dałam Ci za dużo szans... Oszukiwałeś mnie, gdybym tego sama się nie dowiedziała, to byś mi nie powiedział. - odparłam.

Wyprzedziłam szybko Adriena i poszłam z powrotem do salonu. Wzięłam dziewczynkę na kolana i zaczęłyśmy oglądać razem jakiś dziecięcy serial.

Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, jak to by było gdybym miała swoje dziecko. Nasze dziecko. Moje i Adriena dziecko. Wszystko jedno. To był zły pomysł, żeby o tym myśleć. Napewno nie po tym, co się stało kiedyś.

-Chcesz am am? - spytałam dziewczynki, a ona tylko pokiwała głową.

Podniosłam małą i poszłam z nią do kuchni. Stała przy mnie, a ja starałam się zrobić jej coś do jedzenia. Wlałam sok do szklanki, schyliłam się i podałam dziecku napój. Zaczęłam kroić owoce na drobne kawałki i przełożyłam do małej miski, którą po paru minutach również jej podałam. Usiadłyśmy na miękkim, puchowym, jasnym dywanie. Wzięłam szybko koc, leżący na kanapie i przykryłam nas nim. I po chwili wróciłyśmy z Olivią do oglądania filmu o kucyckach.

*Adrien*

Skończyłem rozmawiać z Luką i wróciłem do salonu, widząc przeuroczy widok. Mari spała na dywanie, a Olivia leżała obok niej, zapewne zasnęły przy oglądaniu telewizji. Zadzwoniłem po cichu do Chloe, żeby przyjechała odebrała swoją córkę.

I pomyśleć, że kiedyś tak mogło być. A może dopiero będzie. Nadzieja umiera ostatnia. Może szczęśliwie Marinette mi wybaczy i wszystko będzie dobrze, a nawet lepiej.

Oparłem się o ścianę i patrzyłem na tą słodką scenę. Po jakiś piętnastu minutach Chloe napisała mi, żebym otworzył, bo nie chciała budzić ani swojej córki, ani swojej szwagierki. Poszedłem po cichu otworzyć drzwi, a blondynka od razu weszła do środka. Przeszła do salonu i szepnęła do mnie:

-Byłaby z niej dobra mama. Poradziłaby sobie w tej roli.

Uśmiechnąłem się, bo to prawda. Pierwszy raz w czymś miała rację. I w dodatku powiedziała coś, co nie obraziło nikogo.

-Nie mogę za nią decydować. To byłaby jej decyzja. Na tą chwilę nie ufa mi i nie zanosi się, żebyśmy w najbliższym czasie byli razem. - odpowiedziałem, na co ona prychnęła i przewróciła oczami.

-Ale takie są konsekwencje, więc niech się z nimi pogodzi. Ja też nie planowałam dziecka w takim wieku i co? Nawet się cieszę, że mam dziecko. - stwierdziła.

Ostrożnie zabrała śpiącą Olivię i podziękowała za przypilnowanie jej. Pożegnała się i cicho wyszła z mieszkania. Mari dalej spała, więc musiałem ją przenieść i... przebrać, co mogło być jeszcze cięższe.

-Wstawaj, mała. - próbowałem ją obudzić, a ona udawała, że śpi. -Mari, wstań.

-Jest i tak późno... a ty też idź spać. - wymamrotała.

Spojrzałem na swój telefon. No może było późno, bo było koło 22. Zauważyłem, że ktoś do mnie napisał. Sprawdziłem wiadomość.

Od: Bonnet

Miałeś wpłacić dzisiaj ok. 40 tys, bo mieliśmy to załatwić. Więc albo spotkamy się i razem to załatwimy, albo przelewasz teraz pieniądze. Bądź człowiekiem. Pamiętaj o tym, że masz przyjść. Za trzy dni, godzina 13:00, adres podam ci jutro

Może od razu sto tysięcy? Jestem ciekaw, co zrobi z resztą kasy.

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz