Rozdział 46

352 39 13
                                    

Cierpienie i ból są nieodłączne od rozległej świadomości i głębokiego serca

*Marinette*

Leżałam na łóżku, trzymając się za brzuch i myśląc o tym, co się stało wczoraj. Sytuacja niby się uspokoiła, ale dalej mnie to wszystko niepokoiło.

Po tym jak policja wtargnęła do kawiarni, zatrzymali Kagami jako podejrzaną w sprawie. Ja w tym samym czasie zaczęłam się źle czuć i jak się później okazało były to tylko silne nerwy. Ani mi, ani dziecku nic większego się nie stało.

Zatrzymanie wyglądało tak; Adrien powiadomił wcześniej funkcjonariuszy, że kobieta jest w posiadaniu ciężkich narkotyków, w dużej ilości i że trzyma je w torebce, później policja przyjechała w miejsce gdzie przebywała, zakuli ją w kajdanki, przeszukali torbę, kiedy wyjeli z niej to, czego szukali zabrali ją na komisariat. Dalej nie wiem. Podobno grozi jej do dziesięciu lat więzienia, a biorąc pod uwagę wcześniejsze sprawy to dłużej.

Jednak została ostatnia rzecz - to z kim i o czym rozmawiała japonka. Tego nie zapomniałam i w dalszym ciągu bałam się, jeśli chodziło o to. Powiedziałam o tym mojemu narzeczonemu, ale zbagatelizował to. To trochę bolało, jednak nie mogłam się denerwować, a napewno nie po tamtej akcji. Lekarz powiedział, że to, w jakim stanie byłam, czyli jak byłam wtedy zestresowana, zdenerwowana mogło to doprowadzić do poronienia lub może okazać się później, że nasze dziecko urodzi się z wadami wrodzonymi, które były spowodowanymi stresem w okresie ciąży.

Bałam się, że po raz kolejny dojdzie do sytuacji, do jakiej doszło jakiś czas temu. Parę miesięcy temu było mi z tym ciężko, a co dopiero teraz, przechodząc to po raz drugi. W tak krótkim czasie.

Do pomieszczenia wszedł po cichu blondyn. W ręku trzymał kubek z ciepłą herbatą, o którą go poprosiłam wcale nie tak niedawno, bo około pół godziny temu. Odstawił napój na szafkę nocną i kucnął przy łóżku. Złapał moją rękę i pożałował jej wierzch.

-Wszystko dobrze? - zapytał spokojnie.

Adrien od wczoraj stał się sto, a nawet milion razy ostrożniejszy w stosunku do mnie, z każdą czynnością, zachowaniem czy też wypowiedzianym słowem.

-Tak, po prostu myślę. - odparłam cicho i położyłam rękę na swoim podbrzuszu.

-Policja jeszcze nie ustaliła z kim współpracowała i o co chodziło. - oznajmił, wstając.

-Przecież już każdy nie żyje, kto był w to wszystko wciągnięty. - prychnęłam.

-Niby tak, ale może o czymś nie wiemy.

Przestałam myśleć już o sytuacji, którą na całe szczęście miałam za sobą. Skupiłam się na odpoczywaniu, tak jak kazał mi lekarz. Nie powinnam teraz nadmiernie myśleć, w dodatku o czymś, co nie było już w pewnym sensie moją sprawą.

-Adrien, a jeśli o czymś lub kimś zapomnieliśmy? - zapytałam łamiącym się głosem.

-Raczej nie. Nathaniel, Alex, Gennaro nie żyją, więc nie mogą ci nic zrobić. - odpowiedział.

-Ale może przygotowali się na to i mają więcej swoich ludzi. - wyjaśniłam.

-Podejrzewam, że nie. Nie wiedzieli o twoim planie, to niemożliwe. - uznał, przytulił mnie na uspokojenie i po chwili wyszedł z pokoju.

Rozmowa Kagami nie dawała mi spokoju. Tym bardziej, że mogło chodzić nie tylko o mnie, a o wszystkich, których znam. Może w jej planie zemsty był Adrien, Adeline, Luka czy nawet Chloe lub inne bliskie mi osoby. Wiedziałam od początku, że jest nieobliczalna, ale po tamtym razie myślałam, że to będzie koniec. I niestety grubo się myliłam.

Wstałam z łóżka i słysząc jakieś rozmowy zeszłam na dół. Na kanapie w salonie siedział mój narzeczony, mój własny brat, Daniel wraz ze swoją narzeczoną i jakiś starszy, niski mężczyzna. Popatrzyłam na wszystkich z wyraźnym zaskoczeniem, zakładając ręce na piersiach.

-Nie przeszkadzam? - spytałam ironicznie.

Uwielbiałam swoje zmiany humoru. Potrafiłam najpierw się cieszyć, później być załamana, następnie płakać, a na koniec być niemiła, ewentualnie śmiać się. To mnie przerażało do tej pory.

-Czy ty nie miałaś odpoczywać, czy mi się wydaję? - wtrącił się szybko blondyn.

-Tak, tylko że nie daję mi spokoju to wszystko i ukrywacie coś przede mną... - zaczęłam w miarę możliwości spokojnie.

-Marinette, oddychaj. Jesteś w ciąży, nie denerwuj się. Tym bardziej nie pogarszaj swojego stanu, jak wczoraj. Zaważyłaś swoim i waszego dziecka życiem. Miałaś szczęście. - tłumaczyła Adeline.

-Jesteś w ciąży? Przyjmij moje gratulacje. - powiedział starszy facet, podchodząc do mnie.

-Dziękuję. Ale co tu sie dzieje? Pytam po raz ostatni. - domagałam się odpowiedzi na to samo pytanie, które miałam wrażenie, że zadałam milion razy odkąd tutaj przyszłam.

-Musimy jej powiedzieć. To nic nam nie da. Ona nie może się denerwować, a takie ukrywanie czegoś pogorszy jej stan. Musimy być ostrożni, jeśli chodzi o nią i jej dziecko. - wtrącił się Luka i popatrzył na każdego z kolei.

-Więc? - dopytałam.

-Posłuchaj, usiądź najpierw. - rozkazał mi Adrien, usiadł obok mnie i położył swoją dłoń na moim udzie.

-O co chodzi? Mów! - ponaglałam go.

Czułam coraz większy niepokój, który narastał z każdą sekundą. Nie wiedziałam, o co chodziło i nie miałam pomysłu związanego z tym.

-Chodzi o to, że zapomnieliśmy o kimś... - zaczął powoli.
_____________________________
Ktoś czekał na ten rozdział? Chciałam tylko powiedzieć, że mam pewien cel, 300 obserwujących do końca roku. Jak myślicie, uda się?

Gwiazdka? Komentarz?

Do następnego rozdziału ❤️

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz