Rozdział 18

507 47 18
                                    

Nie jest ważne, co mamy, ale to kogo mamy

*Marinette*

Siedziałam na sofie, trzymając kubek gorącej herbaty, a Adrien jeszcze spał w moim mieszkaniu, w mojej sypialni, w moim łóżku. Spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu. Była trzecia nad ranem, więc logiczne, że każdy normalny człowiek spał o tej godzinie.

A ja nie spałam, bo jakąś godzinę temu obudziłam się i nie mogłam już zasnąć. Może przez to, co się w ostatnim czasie stało. A może przez to, że po prostu źle się czułam. Ostatnią opcją było to, że akurat w tym momencie musiało mi się wszystko przypomnieć.

Po jakiś parunastu minutach odstawiłam pusty kubek do zlewu. Poszłam do sypialni i oparłam się o ścianę, patrząc na śpiącego blondyna. Delikatnie się uśmiechnełam. Podeszłam do łóżka i położyłam się po drugiej stronie. Przez chyba pół godziny wierciłam się na łóżku, nie mogąc zasnąć.

-Czemu nie śpisz? - spytał Adrien zaspanym głosem.

-Bo nie mogę zasnąć. Śpij dalej, ja sobie poradzę. - odpowiedziałam cicho.

-Nie, o co chodzi? - zapytał spokojnie, siadając obok mnie.

-Chyba źle się czuję albo za dużo myślę o tym, co się stało ostatnio. - odparłam, a chłopak mnie objął. -Jesteś na mnie zły za to, co zrobiłam...

-Mari, nic nie jest twoją winą, a jedynie twojego brata i moją, bo Ci nie powiedziałem. - wtrącił się, uspokajając mnie jednocześnie.

-Gdybyś kiedyś miał mieć dziecko, z jakąś kobietą... - zaczęłam niepewnie. -Też byś wybrał pracę zamiast narodzin dziecka, tak jak kiedyś? - spytałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.

-Nie zostawiłbym cię więcej. Byłem strasznym idiotą, kretynem, dupkiem zostawiając cię samą. Uwierz, że to się więcej nie powtórzy. - obiecał.

-Adrien... nie rozumiesz. Nie mówię o nas, tylko gdyby jednak nasze drogi rozeszły się, ty byś kogoś znalazł i twoja żona, narzeczona, dziewczyna byłaby w ciąży zrobiłbyś to samo, co kiedyś? - zapytałam.

Nie wiem, czy chciałam znać odpowiedź. Miałam szczerą nadzieję, że już nikt nam nie przeszkodzi na drodze do szczęśliwego zakończenia.

-Teraz ty nie rozumiesz, że nie będzie żadnej innej dziewczyny. Zawsze będziesz tylko ty. I więcej bym cię nie zostawił w takiej sytuacji. Kocham cię i jesteś po prostu ideałem, który każdy chciałby mieć, a tylko ja mam takie szczęście. - powiedział, patrząc mi w oczy.

-Boję się, że znowu mnie zostawisz. - stwierdziłam.

-Czekaj... czy ty chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży? - spytał, na co ja przewróciłam oczami i wzięłam pierwszą lepszą poduszkę i lekko uderzyłam go. -Za co?

-Za to, że jesteś największym idiotą, ale przynajmniej moim. - odpowiedziałam.

*****
Wydawało mi się, że Adrien dalej mnie z czymś oszukiwał. Problem w tym, że nie wiedziałam z czym. Może po prostu jestem rzeczywiście przewrażliwiona i wymyślam za dużo złych scenariuszy.

Miałam dziś więcej do zrobienia, niż sądziłam. Musiałam kupić albo chociaż zacząć szukać jakiejś sukienki na tą imprezę charytatywną, pozałatwiać jakieś ważne sprawy, zrobić zakupy, spotkać się z Chloe.

Spojrzałam na Adriena; albo spał, albo tak dobrze udawał. Zwlokłam się niechętnie z łóżka i podeszłam do szafy po jakieś ubrania. Założyłam zwykłe czarne spodnie i biały swetr. Na szybko pomalowałam się, zwracając tym samym na siebie uwagę blondyna.

-Gdzie idziesz? - zapytał, wstając z łóżka.

-Muszę pozałatwiać trochę spraw, więc może wrócę późno. A kiedy ty zamierzasz opuścić moje mieszkanie? - spytałam. Po chwili wyszłam z pokoju, a Adrien za mną.

-A musisz jechać? - ponownie zadał mi pytanie, a ja popatrzyłam na niego i zaczęłam ubierać swoje ulubione, czarne, wysokie botki i beżowy płaszcz.

-Tak, muszę. - odpowiedziałam, delikatnie się uśmiechając.

Pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam ze swojego mieszkania. Po krótkiej chwili wsiadłam do swojego auta. Najpierw musiałam jechać po sukienkę, a raczej spotkać się z Chloe i szukać razem z nią.

Minęło już chyba z pół godziny, a ja dalej czekałam na swoją szwagierkę. Po kolejnych pięciu minutach, w końcu, zauważyłam blondynkę. Była jak zwykle ubrana w same markowe rzeczy.

-To gdzie idziemy? Bo mamy trochę mało czasu, a zapewne ty nie masz w czym iść. - powiedziała, nawet nie witając się ze mną, tylko od razu ciągnąc do jakiegoś sklepu.

Chloe nie byłaby sobą, gdyby nie zaciągnęła nas, a raczej mnie, do jakiegoś drogiego butiku. Pierwsza sukienka, którą znalazłam była długa, srebrna i błyszcząca.

-To jest żałosne! Po prostu żałosne! - krzyknęła blondynka. -Jakim cudem nie macie takiego rozmiaru?!

-Proszę się uspokoić, bo inaczej poprosimy Panią o opuszczenie sklepu. - ostrzegła ją ekspedientka, na co ja cicho się zaśmiałam.

-To jest wręcz niedopuszczalne i mega, ale to mega żałosne! - ponownie krzyknęła. Czuję, że zaraz nad stąd wyrzucą.

Druga sukienka, którą znalazłam była czerwona, z dłuższym tyłem i krótszym przodem, dekolt był lekko wycięty, ale był ozdobiony jakimiś diamencikami lub innymi świecącymi dodatkami.

Nie szukałam już więcej sukienek. Wzięłam tą drugą, bo podobała mi się najbardziej. Zapłaciłam za ubranie i wyciągnęłam, wręcz siłą, Chloe ze sklepu. Gdybym nic nie zrobiła to dalej by wykłócała się. No i by nas wyrzucili, a raczej ją. Odblokowałam swój telefon i spojrzałam na dwie nowe wiadomości od Adriena.

Od: Dupek ❤️

Przywieziesz mi papiery, bo zapomniałem, a zostały w domu?

Coś mi się nie wydaję, że mam jechać tylko i wyłącznie po to, żeby przywieźć jakieś dokumenty.

Do: Dupek ❤️

Nie :) Nie musisz mi dziękować

Od razu otrzymałam odpowiedź na moją wiadomość.

Od: Dupek ❤️

Podziękuję Ci, jak przywieziesz. Więc jak będzie?

Przez chwilę zastanawiałam się nad zostawieniem Chloe i jej fochów, na rzecz pojechania do domu i przywiezienia tych dokumentów, czy co to tam miało być.

-To było wręcz żałosne, że... - zaczęła blondynka.

-Ja muszę coś załatwić. Teraz. Szybko. To pilne. Później się odezwę. - wtrąciłam się szybko.

-Czuję, że Agreste ma z tym duuużo wspólnego... - wymamrotała.

-No co ty... Oczywiście, że nie. - odpowiedziałam.

Ona chyba znała mnie za dobrze. Nie wiem szczerze, co miało na celu powiedzenia jej, że wcale tak nie jest, jak ona myśli. Widocznie nie uwierzyła w to, że niby muszę coś załatwić. Sama sobie bym nie uwierzyła. Tym bardziej Adrienowi.

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz