Rozdział 22

562 44 24
                                    

Zderzają się dwa światy

*Marinette*

Czekaliśmy na Adeline, aż przyjdzie i wyjaśni nam całą sprawę z nią i Adrienem. Miałam głowę położoną na kolanach blondyna i tak przez dłuższy czas leżałam. Póki ktoś nie zapukaj do drzwi. Niechętnie wstałam i poszłam otworzyć.

Wpuściłam do środka blondynkę i usiadłam obok Adriena. Dziewczyna patrzyła raz na mnie, a raz na niego. Obydwoje nie wiedzieliśmy, o co jej chodzi.

-To co się stało? - spytałam.

-Adrien wcale nie złamał mi serca, bo go nie kochałam. Wiedziałam, że kocha ciebie. Moja matka wszystko zaplanowała; ten list, kiedy nie chciałam robić tego, co mi każe niby się "zabiłam". Wyjechałam wcześniej od razu do Marsylii... - zaczęła niepewnie.

-Mój Boże... - powiedziałam cicho.

-No i kiedy ona dowiedziała się o waszym związku, próbowała za wszelką cenę zniechęcić cię do Adriena. Głównie chodziło jej o to, żebym była z nim dla pieniędzy. A na Marsylii poznałam Daniela. Okazało się, że znał się z Agreste'm, powiedział mi wszystko o ich sprawach... i po jakimś czasie zostaliśmy razem. - kontynuowała.

-Nawet nie wiem, co ci powiedzieć. Wiedziałam, że twoja matka była... nie urażając jej... dziwnie się zachowywała. - wymamrotałam.

-Szczerze nienawidziłam swojej matki i brata. I chciałabym was za wszystko przeprosić. Za każde złe słowo, które usłyszeliście od nich. A tym bardziej chciałabym ciebie Mari przeprosić za zachowanie mojego brata. Wiem, że to nie wróci czasu, ale naprawdę przepraszam. - odpowiedziała, będąc bliska płaczu.

*****
Od: Mama

Wpadniesz na chwilkę do nas? Chciałabym z Tobą porozmawiać, a to nie jest rozmowa na telefon

Przez chwilę przemyślałam, co odpisać. Po jakiś pięciu minutach zdecydowałam się i odpisałam.

Do: Mama

Czemu nie. Ogarnę się i przyjadę. Do zobaczenia

Wstałam z kanapy i poszłam się  przebrać, żeby jak najszybciej jechać. Musiałam jeszcze uprzedzić Adriena o mojej zmianie planów. Podeszłam do niego i przez chwilę po prostu wpatrywałam się.

-Muszę jechać do rodziców. To chyba ważne. Jak chcesz to możesz zostać i poczekać na mnie. - oznajmiłam

-Zawiozę cię. - odpowiedział.

Dziwnie się czułam, bo tak naprawdę nie wiedziałam, jak mamy się traktować nawzajem. Nie jesteśmy razem i jakoś nie widać, żebyśmy z powrotem mielibyśmy być, on jakoś dziwnie się zachowuje, ja po prostu staram się nie zwracać na to uwagi. Wszystko było skomplikowane.

Przebrałam się w zwykłe czarne getry i jakąś jasną bluzę i czekałam chwilę na blondyna. Po paru minutach zeszliśmy na parking. Bez odzywania się wsiadłam na miejsce pasażera i od razu odwróciłam wzrok na mało istotne rzeczy za szybą, które teraz wydawały mi się być "ciekawe". A nawet bardzo.

Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Po piętnastu minutach Adrien zatrzymał się przed moim starym, rodzinnym domem. Wysiadłam z samochodu, przypadkowo trzaskając drzwiami. Krzyknęłam jedynie przepraszam. W miarę możliwości pobiegłam do środka, bo na dworzu było strasznie zimno.

-To co było takiego ważnego? - spytałam, witając się z moją mamą.

-Przyjdziesz na tą imprezę charytatywną? To po pierwsze. - zaczęła, a ja byłam skupiona na tym, czemu Adrien rozmawia z moim tatą.

-Tak... - odpowiedziałam pół szeptem.

-Po drugie, dzwoniła do nas Pani Agreste i mówiła, że ktoś się pytał, czy zechciałabyś być jedną z modelek na pokazie. - oznajmiła.

-Przemyślę tą drugą sprawę. Chcę narazie odpocząć od tego wszystkiego. - powiedziałam, cały czas obserwując, co się dzieje w salonie.

Obydwaj mężczyźni usiedli na kanapie, z czego jeden z nich trzymał jakiś album. Podeszłam bliżej, dalej słuchając tego co mówi do mnie rodzicielka. Jedynie przytakiwałam, bo byłam bardziej zajęta nasłuchiwaniem tego, o czym Adrien rozmawiał z moim ojcem.

-I właśnie dlatego czasami ją nazywaliśmy z Sabine i Luką małą, bo po urodzeniu ważyła nie całe trzy kilo. - wytłumaczył blondynowi. Po usłyszeniu tej końcówki rozmowy lekko walnęłam się z otwartej ręki w czoło.

Co miała na celu ta rozmowa?

Wróciłam do kuchni z lekkim uśmiechem na twarzy, wywołanym nie wiem sama czym. Wzięłam do rąk kubek z gorącą herbatą, którą moja mama przed chwilą zrobiła pod moją krótką nieobecność.

-Zaraz będę wracać, bo źle się czuję I jestem trochę zmęczona tym, co się stało ostatnio. - stwierdziłam powoli pijąc napój.

-Dobrze, że przynajmniej przyjechałaś z Adrienem. Nie będziesz musiała prowadzić... - zmierzyła mnie wzrokiem. -w takim stanie.

-Nawet o tym nie myśl, mamo. - ostrzegłam ją, przez co kobieta cicho zaśmiała się.

Posiedziałam w swoim dawnym miejscu zamieszkania jeszcze jakieś parędziesiąt minut i powoli zaczęłam się zbierać. Pożegnałam się z rodzicami i wróciłam do auto, zaparkowanego centralnie przy budynku. Otworzyłam drzwi, wsiadłam do środka i oparłam głowę o szybę.

*Adrien*

Po parunastu minutach opuściłem dom i poszedłem dom swojego samochodu. Zauważyłem przez szybę, że Marinette spała lub tak dobrze udawała. Obstawiałem, że może rzeczywiście zasnęła, bo była zmęczona. Te wszystkie rzeczy, które stały się, wykończyły ją psychicznie jak i fizycznie. A to nie koniec "niespodzianek" na najbliższy czas.

Ta kobieta, która jeszcze parę dni temu kłóciła się ze mną. Ta kobieta, która poradziła sobie sama, strzelając w czwórkę mężczyzn. Ta kobieta, która uwielbiała chodzić w drogich, markowych rzeczach. Ta kobieta, która potrafiła prowokować samym chodzeniem w koronkowych, czy krótkich rzeczach, nie robiąc z siebie nie wiadomo kogo. Ta kobieta, która zostawiała ślady swojej czerwonej pomadki, całując mnie. Ta kobieta, która mówiła czasami brzydkie, złe rzeczy, jednocześnie prosząc o nie. Ta kobieta, która zawsze dostawała to, co chciała. Ta kobieta, która przetrwała milion rozstań, kłótni, jak i gorszych rzeczy takich jak utrata dziecka, gwałt, dwie próby gwałtu. Ta kobieta, która wygrywała zawsze wybory na Miss Piękności. Ta kobieta, za którą uganiała się większość chłopaków, mężczyzn z całego kraju, a ona była i kochała dupka, który zniszczył jej życie. Ta kobieta, która stawiała szczęście swoich bliskich ponad swoje. Ta kobieta, która potrafiła się mścić na każdym, kto ją zdenerwował, zranił lub zrobił coś jej najbliższym. Ta kobieta, która była, jest i będzie moja. 

-Wszystko już będzie dobrze, obiecuję ci. - powiedziałem i szybko popatrzyłem na nią. Położyłem swoją rękę na jej dłoń

-Adrien... proszę... - wymamrotała przez sen, zapewne nieświadoma tego, co mówi.

Uśmiechnąłem się do siebie i jechałem powoli dalej. Dziesięć minut później zaparkowałem pod blokiem, w którym mieszkała Mari. Dziewczyna przekręciła się na fotelu i uchyliła powieku, tym samym budząc się.
______________
Następny rozdział będzie rozdziałem, który miałam już zaplanowany od połowy trzeciej części. I naprawdę cieszę się, że w końcu będę mogła go napisać <3

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz