Rozdział 41

379 35 2
                                    

Życie jest tym, co się wydarza, kiedy Ty jesteś zajęty robieniem innych planów

*Marinette*

Siedziałam przy stole, zastanawiając się nad paroma kwestami. W tym samym czasie Adrien robił dla nas śniadanie, co nie szło po jego wymyśli, kiedy słyszałam jedynie listę przekleństw z jego ust. Wstałam z krzesła i podeszłam do blondyna, obejmując go mocno od tyłu. Gdy poczułam, że na jego twarzy pojawia się lekki uśmiech, poczułam też zapach spalenizny. Zaśmiałam się i wtuliłam głowę w jego plecy, szepcząc mu, że gotowanie nie jest dla niego.

-Usiądź, ja zrobię śniadanie. - nakazałam mu.

-Jesteś uparta... - prychnął.

-To dla naszego bezpieczeństwa. - zażartowałam. Blondyn popatrzył na mnie, dając mi znak, że jego to nie bawiło. -Adrien?

-Tak? - odparł szybko.

-Co byś zrobił, gdyby okazało się, że... będziemy mieć dziecko za parę miesięcy? - spytałam niepewnie.

-Mówiłaś, że musi upłynąć dziesięć miesięcy i tak, żeby wszystko wróciło do normy. - wspomniał.

-Moja lekarz mówiła, że mogę być w ciąży... Są przypadki, w których nie ma zasady dziesięć miesięcy... - powiedziałam cicho.

-Czy ty jesteś w ciąży? - zapytał, wstając z krzesła.

-Nie. Może. Nie wiem. Miałam ostatnio takie przeczucie. - odpowiedziałam.

Fakt, że mogłam być w ciąży, teraz, kiedy w naszym życiu jeszcze do końca się nie układało przerażał mnie. Tak, chciałam mieć dziecko, ale kiedyś. Nie byłam nawet gotowa psychicznie na wiadomość, że mogliśmy za jakiś czas zostać rodzicami. Minęło dopiero siedem miesięcy od mojego poronienia. To byłoby za szybko, dla mnie, dla Adriena.

Gdyby się okazało, że jednak jestem w ciąży... nie poradziłabym sobie. Mamy nie zamkniętą sprawę z Kagami, z starym życiem Luki i tak dalej. Po za tym, w ostatnim czasie piłam, więc to mogło źle wpłynąć na dziecko. Sytuacja mogłaby się powtórzyć, a to była najgorsza chwila w moim życiu.

Po paru minutach usłyszałam dzwonek swojego telefonu, szybko go odblokowałam i spojrzałam na powiadomienie, widniejące u góry. Przyszła wiadomość od mojej przyjaciółki, a w moich oczach pojawiały się łzy.

Od: Alya

Chcesz przyjechać zobaczyć Francis'a? Jest zdrowy, urodził się dzisiaj o 2:28. 

Cieszyłam się szczęściem przyjaciółki. Odkąd pamiętam mówiła, że któregoś dnia chciałaby mieć syna, a los chciał inaczej i ma teraz. Nie powiem, że zrobiło mi się trochę smutno. To też był pewnego rodzaju dla mnie nóż w serce, kiedy słyszałam, że bliscy mi ludzie mają już rodziny lub je zakładają. Niedawno jeszcze byliśmy w liceum, niczym się nie przejmując, śmiejąc się i czasami ciesząc z każdego dnia. W momencie gdy po raz ostatni przekroczyliśmy próg szkoły średniej zaczęło się dorosłe życie, problemy, liczne zawody, niejedne wzloty i upadki.

-Alya urodziła... - powiedziałam do siebie, z łzami w oczach.

-Mari, nie płacz, wszystko będzie dobrze. - uspokajał mnie Adrien.

-Nie chcę o tym myśleć. Muszę zająć się czymś innym. - oznajmiłam.

Zajęłam się dalszym przugotywaniem śniadania, starając się przestać myśleć o nieistotnych teraz sprawach. Chciałam się skupić na tym, co jest teraz, w tej chwili, a nie na tym co było kiedyś.
___________________________
Wiem, że rozdział strasznie krótki, ale wiem, że następny będzie... nie mogę powiedzieć. Ale może być grubiej/lepiej/ciekawiej niż myślicie.

Gwiazdka? Komentarz?

Do następnego rozdziału, miłego tygodnia❤️



kocham cię, siostra i wiem, że to czytasz

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz