Rozdział 4

559 51 46
                                    

Bałam i boję się, że Cię strace.

*Marinette*

Obudziłam się dość wcześnie i od razu do głowy przyszedł mi plan zemsty. I to mogło być złe i dobre. Zależy dla kogo.

Wstałam po cichu z łóżka, próbując nie obudzić jeszcze śpiącego Adriena. Zeszłam do kuchni i pierwsze, co zrobiłam, to miałam zamiar zaparzyć kawę. Tak się jednak nie stało, ponieważ po chwili poczułam na swojej tali czyjeś ręce. Odwróciłam się w stronę chłopaka i lekko uśmiechnęłam się.

-Chcesz kawę albo coś? - spytałam, opierając się o blat.

-Kawę i Ciebie. - odpowiedział, na co ja zaczęłam się głośno śmiać.

Blondyn po paru sekundach usiadł przy stole, dalej mierząc mnie wzrokiem. Próbowałam ściągnąć z wyższej półki jakiś kubek, w wyniku czego biała koszulka podniosła się znacznie do góry. Postawiłam przedmiot na szafce i popatrzyłam na chłopaka.

Plan jak na tą chwilę się udaje. A to dopiero początek.

-Ja muszę coś załatwić, więc nie będzie mnie z parę godzin. - oznajmiłam, kładąc na stół kubek z gorącą kawą.

-Co chcesz załatwiać? - spytał Adrien.

-Nie musisz wiedzieć.

Posiedziałam jeszcze przez chwilę w kuchni i poszłam na górę, żeby ogarnąć się. Przebrałam się z koszulki, na lekko podarte, zwykłe spodnie i czarną bluzkę. Lekko zakręciłam włosy, pomalowałam się i z powrotem zeszłam na dół.

Blondyn w dalszym ciągu siedział przy stole. Od prawie godziny nic się nie zmieniło. Cicho się zaśmiałam i poszłam po swój czerwony płaszcz, czarne botki i jakąś torebkę.

-Może Cię odwieźć? - usłyszałam z kuchni.

-Nie! - odkrzyknęłam, zaczynając się ubierać.

Wzięłam swoje rzeczy i pożegnałam się z Adrienem. Wyszłam z mieszkania. Zeszłam do podziemnego parkingu i wsiadłam do "swojego" auta.

****
Po godzinie dwudziestej byłam w domu. Weszłam cicho do środka. Blondyn robił coś na komputerze i nawet nie zauważył, że przyszłam. Odłożyłam wszystkie torby na podłogę, odwiesiłam płaszcz na wieszak i zdjęłam buty.

Po chwili stania przy ścianie i patrzenia się w jeden punkt, zobaczyłam na przeciwko siebie Adriena.

-Gdzie byłaś? - spytał, na co przewróciłam oczami.

-Szczerze, to nie powinno Cię to interesować. Ale skoro musisz wiedzieć... Byłam z moim bardzo dobrym znajomym na mieście, razem ćwiczyliśmy do konkursu i... jest przystojny, miły, chyba mnie kocha, nigdy by mnie nie zranił. - powiedziałam.

Nie powiem mu prawdy, że razem z Sophie ćwiczyłyśmy układ do konkursu, a później poszłyśmy na maleńkie zakupy, na których wydałyśmy zbyt dużo pieniędzy. Tak dokładniej to dużo wydałyśmy w samej Victoria's Secret. Bo tylko tam byłyśmy, no i jeszcze w jakiś markowych sklepach.

Będę po prostu kontynuować swoją słodką zemstę, której konsekwencję mogą być złe. Napewno będą.

-Jestem głodna. - zmieniłam temat i szybko ewakuowałam się do kuchni.

To była wymówka. Nie byłam wcale głodna, byłam zmęczona i źle się czułam.

Moja nauczka była prosta. Będę robić wszystko, żeby doprowadzić Adriena do szału. Ale utrudnieniem dla niego będzie to, że nie będzie mógł mnie mieć, w taki sposób jak chce. Dobrze wiadomo, o co chodzi. To był mój plan zemsty.

A za co?

Głównie za kłamstwa. Miałam dosyć wiecznego życia w kłamstwie. I tego, że jako ostatnia zawsze poznawałam prawdę. Zawsze.

Zdecydowałam się przebrać w nowe rzeczy. Zabrałam zakupy ze sobą i poszłam na górę. Wyjęłam z torby dwuczęściową, czarną, koronkową piżamę. Góra była krótka, na cienkich ramiączkach, z wiązaniem przy dekolcie, a dół też był krótki. Przejrzałam się na szybko w lustrze i wróciłam do salonu.

Adrien siedział sobie spokojnie na sofie, rozmawiając z kimś. Stanęłam przed nim, żeby po chwili usiąść na nim okrakiem, przez co musiał się rozłączyć.

1:0 dla mnie.

Zaplotłam ręce na jego karku i zaczęłam wiercić się na jego kolanach. Blondyn wciągnął głośno powietrze, a ja znowu zaczęłam się śmiać.

Już kocham tą zemstę. A najlepsze, że on nie może mnie nawet dotknąć.

Blondyn przez chwilę był skupiony na wiązaniu górnej części piżamy. Przysunął mnie bliżej siebie.

-Nie, nie, nie. Nie ma seksu przez tydzień. A jak pójdziesz do Lily, to koniec z nami. - wyszeptałam i odeszłam.

-Jesteś okropna. - odparł.

Jak mi przykro, że aż wcale. Zobaczymy ile czasu wytrzyma.

Wróciłam do kuchni, żeby zrobić sobie jakąś kolację. Po dziesięciu minutach usiadłam z powrotem koło Adriena. Popatrzył na mnie, przez co nie mogłam skupić się na niczym innym.

-Wiem do czego ty zmierzasz. Poczekaj tydzień... - zaczął, a ja odwróciłam się w jego stronę.

Odłożyłam talerz na stolik i wzięłam do ręki jakąś poduszkę. Rzuciłam nią w blondyna, na co on rzucił we mnie inną poduszką. I tak przez parę minut. Czułam się jakbyśmy byli dziećmi, a nie dorosłymi ludźmi.

Ostatnia szansa |Adrienette Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz